Upadek Gomy: Widmo nowej wojny domowej w DRK

Globalne Południe
Udostępnij artykuł

Ekspresowy kolaps obrony miasta Goma we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga (DRK), łudząco przypomina ostatnie wydarzenia z Allepo i Hamy, gdzie defensywa sił rządowych reżimu Assada rozsypała się niczym domek z kart w zaledwie kilka dni. Sprawcami zamieszania i wielkiego exodusu ludności są rebelianci, dezerterzy z kongijskiej armii, głównie z plemienia Tutsi, zjednoczeni pod sztandarem paramilitarnej organizacji „Ruch 23 Marca” znanej także jako M23.

Katastrofa sił rządowych

26 stycznia Generał Sylvain Ekenge, rzecznik FARDC (Armed Forces of the Democratic Republic of the Congo) oświadczył buńczucznie: „Wojna jeszcze się nie zaczęła. Zacznie się teraz. Poza tym nie wpuścimy ich do Gomy. To pewne”. Jak powiedział generał tak się „stało” i właściwie 4 dni później operacja przejęcia ponad milionowego miasta została zakończona wstydliwą porażką sił zbrojnych DRK oraz Wazalendo, czyli bloku grup zbrojnych wspierających rząd w Kinszasie.

Ofensywa sił rebelianckich we wschodniej prowincji DRK, niegdysiejszego Zairu, nasiliła się po 3 stycznia bieżącego roku. M23 w błyskawicznym tempie zaczęło osaczać Gomę, zajmując kolejne miejscowości na zachód miasta. Warto zauważyć, że szósta co do wielkości metropolia w Kongu leży na granicy DRK z Rwandą, a południową jej granicę wyznacza jezioro Kivu. Do miasta prowadzą właściwie dwie główne drogi, które obie udało się przeciąć siłom rebeliantów.

M23 dokonało okrążenia operacyjnego miasta i wydało komunikat do wojsk rządowych, aby te w 48 godzin złożyły broń, powołując się na potrzebę ochrony cywilnej ludności: „Miasto Goma nigdy nie może być używane jako pole bitwy, a nasza organizacja nie będzie tolerować żadnej grupy zbrojnej angażującej się w konflikt przeciwko ludności cywilnej”. Napływające informacje były niejasne, ale wyglądało na to, że FARDC i Wazalendo nie potrafiły prowadzić skoordynowanej obrony, a najprawdopodobniej większość żołnierzy zbiegła do baz sił ONZ, do Rwandy lub poddała się siłom M23.

31 stycznia rebelianci pochwalili się materiałami wideo pokazując setki mężczyzn na ciężarówkach, którzy wcześniej mieli stanowić trzon sił powiązanych z rządem w Kinszasie, a obecnie kierowanych w nieznanym kierunku, gdzie ponoć mają zostać wcieleni do armii Ruchu 23 Marca. „Wysyłamy ich do ośrodków szkoleniowych, gdzie zostaną przeszkoleni na temat znaczenia armii, a następnie staną się pełnoprawnymi członkami rewolucji” – powiedział Corneille Nangaa, lider polityczny M23.

Wiadomo również o starciach żołnierzy misji stabilizacyjnej ONZ – MONUSCO z siłami rebelianckimi. Życie miało stracić co najmniej 17-tu ludzi noszących błękitne hełmy, w tym 13-tu Południowoafrykańczyków.

28 stycznia upadło kluczowe dla komunikacji z miastem międzynarodowe lotnisko w Gomie, a resztki sił powiązanych z rządem DRK złożyły broń. W czwartek rebelianci próbowali przywrócić pozory normalności życia w mieście, zachęcali mieszkańców do otwierania sklepów po dniach chaosu.

Rumuńska Grupa Wagnera

Co szczególnie interesujące wraz z poddającymi się żołnierzami FARDC, na rwandyjską stronę granicy przedostało się kilkuset białych najemników, którzy poddali się Siłom Zbrojnym Rwandy. Było to 289… rumuńskich „instruktorów wojskowych”, którzy złożyli broń widząc bierność sił rządowych DRK.

Skąd Rumunii w Afryce? Jak podaje BBC zostali zatrudnieni w celu wsparcia kongijskiej armii w walce z rebeliantami M23, a plan zakładał szkolenie i instruktaż kongijskich żołnierzy na miejscu, realizowany przez kontyngent 300 instruktorów, wśród których znaczną część stanowili Rumuni. Wynajęci żołnierze otrzymywali miesięczne wynagrodzenie w wysokości około 5000 dolarów, podczas gdy zwykli rekruci w armii zarabiali zaledwie około 100 dolarów, lub co widać zwłaszcza po zaangażowaniu w obronę Gomy, w ogóle nie otrzymywali wynagrodzenia.

„Armia narodowa zrezygnowała z walki i zostaliśmy zmuszeni do wycofania się” powiedział  w poniedziałek rumuńskiemu kanałowi TVR koordynator grupy  Constantin Timofti.

Rzecznik rumuńskiego MSZ Andrei Țărnea powiedział BBC, że nastąpiły „skomplikowane” negocjacje, w wyniku których rebelianci przekazali Rwandzie rumuńskich bojowników, których opisał jako prywatnych pracowników rządu Demokratycznej Republiki Konga biorących udział w misji szkoleniowej dla armii.

Według ekspertów ONZ, w 2022 roku zaangażowano dwie prywatne firmy wojskowe w celu wzmocnienia sił rządowych oraz organizacji międzynarodowych w regionie, krótko po tym, jak M23 wznowiło działalność zbrojną, reorganizując swoje oddziały i rozpoczęło przejmowanie terytorium w regionie Północnego Kiwu. BBC cytuje Fistona Mahambe, współzałożyciela grupy dezinformacyjnej Check Congo: „Kiedy przybyli, wszyscy nazywali ich Rosjanami. Myślę, że to było powiązane z rosyjską grupą najemników Wagner, obecną w kilku krajach afrykańskich”.

Sytuacja ludności cywilnej

Skutki działań zbrojnych doprowadziły do ucieczki 400 tysięcy ludzi w ciągu ostatniego miesiąca, a łączne szacunki odnośnie liczby przesiedlonych od początku konfliktu mówią o 8 milionach osób.

Większość Gomy jest bez prądu i wody, co sprawia, że ​​miejscowa ludność obawia się głodu i chorób, które mogą doprowadzić do załamania się sytuacji humanitarnej w regionie. Według Czerwonego Krzyża walki w mieście mogą doprowadzić do wydostania się próbek wirusa Ebola i innych patogenów przechowywanych w miejscowym laboratorium.

Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża udzielił pomocy ponad 600 rannym, z czego prawie połowę stanowili cywile, w tym wiele kobiet i dzieci.

„Cywile przybywają poważnie ranni od kul lub odłamków. Cały szpital jest zmobilizowany, a trzy zespoły chirurgiczne pracują niestrudzenie, aby opiekować się pacjentami, którzy czasami czekają leżąc na podłodze z powodu braku miejsca”.

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres zaapelował do żołnierzy rwandyjskich o opuszczenie DRK i zaprzestanie udzielania pomocy rebeliantom M23 w pobliżu Gomy: „Sekretarz generalny jest głęboko zaniepokojony eskalacją przemocy i wzywa Siły Obronne Rwandy do zaprzestania wspierania M23 i wycofania się z terytorium DRK”

Kim są rebelianci M23? Jak jest rola Rwandy?

Grupa M23 wywodzi się z Narodowego Kongresu Obrony Ludu (CNDP), ugrupowania rebelianckiego, które 23 marca 2009 roku podpisało porozumienie pokojowe z rządem Demokratycznej Republiki Konga. Na mocy tej umowy bojownicy CNDP zostali wcieleni do sił zbrojnych kraju. Jednak w kwietniu 2012 roku grupa byłych rebeliantów, którzy wcześniej dołączyli do armii, zbuntowała się, zarzucając rządowi niedotrzymanie warunków porozumienia, a dezerterzy utworzyli nową organizację – Ruch 23 Marca (M23), nawiązując nazwą do daty zawarcia układu pokojowego. Twierdzili, że ich walka ma na celu obronę praw mniejszości Tutsi we wschodniej części kraju.

Geneza konfliktu między Rwandą, a Kongiem sięga początku lat 90-tych. W 1994 Rwandyjski Front Patriotyczny (RFP) pod przywództwem obecnego prezydenta państwa ze stolicą w Kigali – Paula Kagame, obalił rząd zdominowany przez plemię Hutu. Tego samego plemienia, które dokonało bestialskiego ludobójstwa na ludności Tutsi, zabijając w kilka miesięcy blisko milion osób, o czym głośno było na całym świecie. W panicznej ucieczce przed nacierającymi siłami RFP, dwa miliony członków plemienia Hutu uciekły z Rwandy, a ich exodus doprowadził do serii wojen domowych w okolicznych państwach w tym w Burundi i w Demokratycznej Republice Konga.

W 1997 roku siły wspierane przez Rwandę i Ugandę obaliły reżim Mobutu Sese Seko, a Laurent-Désiré Kabila ogłosił się prezydentem DRK. Jego rządy od początku nie były stabilne, a nowy przywódca szybko spotkał się z oskarżeniami o korupcję, a także o podżeganie konfliktów z mniejszościami etnicznymi na wschodzie w tym w rejonie Kivu Północnego. Rok później Kabila zerwał sojusz z Rwandą i Ugandą, które pomogły mu wcześniej przejąć władze, nakazując wycofanie ich wojsk. W odpowiedzi doszło do buntów w Gomie i Bukavu oraz powstania Kongijskiego Ruchu na rzecz Demokracji (RCD), który otrzymał wsparcie zbrojne Rwandy, Ugandy i Burundi. Rwandyjczycy liczyli na ostateczne zniszczenie miejsc ześrodkowania rebeliantów Hutu, którzy dokonali masakry w 1994 roku.

II wojna domowa w Kongu, która trwała do 2008 roku przyniosła śmierć blisko 5,5 milionom osób co czyni ją najbardziej krwawym konfliktem od czasu II Wojny Światowej. Ostatecznie 25 lutego 2009 wojska rwandyjskie wyszły z terytorium DRK, ale nie udało im się zniszczyć baz bojowników Hutu, co miało być ich głównym celem.

Eksperci ONZ szacują, że obecnie M23 otrzymuje wsparcie od około 4 000 rwandyjskich żołnierzy, co stanowi znacznie większą siłę niż w 2012 roku. Jednak to nie Rwandyjscy żołnierze stanowią główny problem dla DRK, ale właśnie rebeliancka grupa, którą gazeta The Economist porównała do putinowskich zielonych ludzików z Krymu, Doniecka i Ługańska w 2014 roku:

„Podążając za modelem Donbasu, Rwanda nieformalnie stworzyła coś, co bardzo przypomina państwo marionetkowe na kongijskiej ziemi. I może nie zatrzymać się na Gomie. Niektórzy zachodni dyplomaci obawiają się, że pan Kagame ostatecznie zamierza obalić rząd kongijski. To nie jest po prostu nielegalne i złe. To niepokojący objaw rozpadającego się porządku międzynarodowego.”

Rwanda obecnie jest w lepszej sytuacji niż 13 lat temu. Dysponuje silną i zdyscyplinowaną armią, a naprzeciwko siebie ma niestabilne rządy Félixa Tshisekedi oskarżanego niedawno o fałszowanie wyborów, a obecnie skompromitowanego szybkim upadkiem Gomy. Rwanda może liczyć na wsparcie kilku poważnych graczy na arenie międzynarodowej w tym Chin, Kataru, Turcji, a także… Polski, której prezydent Andrzej Duda z wielka pasją w sercu zapowiadał pomoc i wsparcie podczas swojej wizyty w  Kigali blisko rok temu: „Wspieramy Ukrainę i będziemy ją wspierali. Jeżeli Rwanda będzie w niebezpieczeństwie, także będziemy Rwandzie nieśli wsparcie.”

Właśnie ten geopolityczny i gospodarczy kontekst wydaje się tu równie istotny co zaszłości między plemionami żyjącymi w Rwandzie i w DRK. Konflikt zbrojny jest podsycany przez zagraniczne mocarstwa, które korzystają z wydobycia złota, koltanu i kobaltu, w surowce, które występują w nieprzebranych ilościach we wschodniej części państwa kongijskiego. Rwanda jest oskarżana o ułatwianie nielegalnego handlu tymi surowcami, których wartość przekracza miliard dolarów.

Kinszasa korzysta (lub raczej jest wykorzystywana) przez zagraniczne podmioty, które organizują wydobycie złóż rzadkich minerałów i metali w miejscowych kopalniach. Region obfituje również w tantal, cynę, wolfram i miedź, a surowce te stanowią trzon gospodarki Konga, dominując w eksporcie kraju. Kongijska armia chroni kopalnie kontrolowane przez chińskie firmy, a większość złóż kobaltu należących wcześniej do amerykańskich firm została przejęta przez podmioty związane z Pekinem.

Co dalej z konfliktem w DRK?

Corneille Nangaa, lider koalicji ugrupowań rebelianckich, do której należy M23, oświadczył, że ich celem jest obalenie rządu prezydenta Félixa Tshisekediego. „Będziemy kontynuować marsz wyzwolenia aż do Kinszasy”. Według niepotwierdzonych doniesień, wspierani przez Rwandę rebelianci zmierzają w kierunku Bukavu – drugiego co do wielkości miasta we wschodnim Kongu, bogatego w surowce mineralne.

Zwracając się do narodu w telewizji po raz pierwszy od wkroczenia M23 do Gomy, prezydent Felix Tshisekedi ogłosił, że „trwa energiczna i skoordynowana odpowiedź przeciwko tym terrorystom i ich sponsorom”, potępił także „bezczynność społeczności międzynarodowej wobec bezprecedensowego pogorszenia sytuacji bezpieczeństwa”.

Prezydent Tshisekedi nie pojawił się na nadzwyczajnym szczycie Wspólnoty Wschodnioafrykańskiej (EAC) zorganizowanym w środę przez Kenię, w którym dla odmiany uczestniczył prezydent Rwandy, Paul Kagame. W oświadczeniu po szczycie, liderzy EAC zaapelowali o natychmiastowe zawieszenie broni i „pokojowe rozwiązanie konfliktu„. Co ważne wezwali także Kinszasę do „bezpośredniego zaangażowania wszystkich stron zainteresowanych, w tym M23 i innych grup zbrojnych, które mają powody do niezadowolenia”. Sam prezydent DRK przynajmniej werbalnie wygląda objawia pełną determinację do ostatecznego pokonania rebeliantów i wygnania ich z terytorium Konga: „Bądźcie pewni jednej rzeczy: DRK nie pozwoli się upokorzyć ani zmiażdżyć. Będziemy walczyć i zwyciężymy”.

Wpływ na eskalację w regionie ma niewątpliwe także spadające znaczenie Organizacji Narodów Zjednoczonych, a także globalne zmiany, zwłaszcza dojście Donalda Trumpa do władzy w Białym Domu. Prezydent Kagame odbył zresztą rozmowę z nowym Sekretarzem Stanu USA Marco Rubio na temat „potrzeby zapewnienia zawieszenia broni i zajęcia się podstawowymi przyczynami konfliktu” jak ogłosił sam na platformie 𝕏, przyznał, że nie może się doczekać współpracy z administracją Trumpa w celu stworzenia dobrobytu i bezpieczeństwa, na jakie zasługują mieszkańcy naszego regionu.” Sam Departament Stanu USA przedstawił sprawę nieco inaczej. Rubio miał Kagame o swoim głębokim zaniepokojeniu eskalacją konfliktu, zwłaszcza upadkiem miasta Goma,  które zostało przejęte przez rebeliantów wspieranych przez Rwandę. „Sekretarz wezwał do natychmiastowego zawieszenia broni w regionie i do tego, aby wszystkie strony uszanowały suwerenną integralność terytorialną, także przekazał że nadrzędnym celem Stanów Zjednoczonych jest trwały pokój, który zajmie się kwestiami bezpieczeństwa i stworzy podwaliny pod rozkwitającą gospodarkę regionalną.”

Reakcje międzyanrodowe na kryzys w DRK są jednoznaczne i wzywają siły Rwandy oraz M23 do deeskalacji i opuszczenia Gomy. ONZ, Unia Europejska, USA i Chiny, zaapelowały o wycofanie wojsk rwandyjskich z Demokratycznej Republiki Konga, a Wielka Brytania i Niemcy, jako jedni z kluczowych darczyńców, zagroziły ograniczeniem wsparcia finansowego dla Rwandy. Brytyjski minister spraw zagranicznych David Lammy poinformował w środę, że zagrożone jest 32 mln funtów (40 mln dolarów) rocznej pomocy, natomiast Niemcy miały wstrzymać negocjacje dotyczące dalszego wsparcia dla tego kraju.

Prezydent Kagame uważa, że cały problem z konfliktem we wschodnim Kongu wynika z manipulacji Kinszasy, a także braku zrozumienia praprzyczyn tego konfliktu przez siły zewnętrzne w tym te wspomagające prezydenta Tshisekediego. W obliczu zaostrzenia się napięć w regionie prezydent Rwandy oświadczył, że jego kraj jest gotowy na konfrontację także z RPA. : „Jeśli RPA chce przyczynić się do pokojowych rozwiązań, to dobrze, ale RPA nie jest w stanie przyjąć roli mediatora lub mediatora. A jeśli RPA woli konfrontację, Rwanda zajmie się tą sprawą w tym kontekście każdego dnia”. Prezydent Rwandy zapowiedział także odwet za śmierć Rwandyjczyków w ostatnich potyczkach, co może prowadzić do dalszej eskalacji konfliktu: „Kilka dni temu, dwa lub trzy dni temu, straciliśmy ludzi – intensywny ostrzał z wschodniego Konga, z Gomy, zabił kilkanaście osób i ranił setki. Z pewnością się tym zajmiemy, to nie podlega żadnej dyskusji.

Czy jest szansa na to, że konflikt się zakończy tak jak w 2012 roku? W wywiadzie dla Africa News, Darren Davids, analityk z Economist Intelligence Unit zauważył, że „Wcześniej (M23) mieli jasne żądania integracji z armią DRK i większego udziału w procesie politycznym. Ale teraz, wygląda na to, że M23, z pomocą Rwandy, zamierza utrzymać kontrolę nad Gomą, a dokładniej nad szlakami dostaw w Północnym Kiwu”. Jak słusznie zauważają eksperci z Africa Center for Strategic Studies: „Istnieje wiele niewiadomych w szybko zmieniającym się kryzysie we wschodniej części DRK. Jednak jeden czynnik pozostaje niezmienny. Podstawowe czynniki polityczne, społeczne i ekonomiczne, które podsycały niestabilność, nie nadają się do rozwiązania militarnego.


Udostępnij artykuł
Tagged

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *