Pobór i koniec operacji specjalnej (Archiwum – wrzesień 2022)
Trwa dyskusja co oznacza „ograniczony pobór”, stanowiący najsilniejszy akcent w przemówieniu Władimira Putina i na ile zapowiada on zmianę w dotychczasowym przebiegu „operacji specjalnej”. Istotnie, jest to zmianą i warto się jej przyjrzeć.
To koniec „operacji specjalnej” i Putin to przyznał. Tym przemówieniem wypowiedział wojnę. Nie tylko Ukrainie. Zachodowi. Od tej pory wszystkie działania jakie podejmie Rosja będą de facto wojną, choć nie wojną de iure.
Możemy się więc spodziewać jako Zachód:
a. Gwałtownego wzrostu aktywności sieciowych trolli z Olgino oraz ich europejskich sojuszników. Będzie to bardzo brutalna propaganda nastawiona na akcenty antywojenne, antyukraińskie, przedstawiająca niedogodności jako efekt wojny. Ta propaganda będzie się posługiwała fake newsami, podgrzewała podziały społeczne, sztucznie tworzyła nowe, usiłowała przez antyamerykanizm lub antyunijność skłócić wewnątrz UE i NATO. Będzie ona werbowała pomocników zarówno na skrajnej prawicy jak i skrajnej lewicy. Teoria Podkowy w ostatnich miesiącach przysłużyła się bowiem Rosjanom. Trolle będą też przedstawiać fałszywie obraz wojny ukraińskiej, stosować bullying i używać setek fake kont dla stworzenia obrazu „imię nasze Legion”.
b. Należy się spodziewać aktywizacji „politycznych sił antywojennych” nie tylko deklarujących się jako prorosyjskie, ale prorosyjskich z działania. Wymienię tu choćby SD w Szwecji, True Finns w Finlandii, AfD, FN, UKIP, część Tories, ale i Labour- z bardziej znanych. Partie i frakcje te hałaśliwe i brutalne będą starały się o to samo co trolle – obrócić opinię publiczną przeciw wojnie, swoim rządom wspierającym Ukrainę i samym Ukraińcom, „udowadniając” że problemy spowodowali właśnie oni.
c. Aby to osiągnąć potrzebne jest pogorszenie warunków życia. Możemy się spodziewać serii nieustających ataków na systemy bezpieczeństwa usług publicznych, banki, dostawców energii, wody i kanalizacji, szpitale, szkoły, urzędy państwowe. Będą dotyczyły i Zachodu i Ukrainy. Ta akcja spowoduje kontrakcję ze strony NATO i państw zaatakowanych, toteż w cyberprzestrzeni wojna szybko stanie się „gorąca”. I jest to obszar na którym Rosjanie mogą osiągnąć wymierne wyniki, choć prawdopodobnie zapłacą za to destrukcją swoich z kolei systemów IT.
d. Według regulacji dotyczących „stanu operacji wojskowej” czy „stanu nadzwyczajnego”, a temu w Rosji odpowiada „częściowa mobilizacja”, każda placówka rosyjska lub firma „na terenie wrogim” czyli na całym Zachodzie może stać się placówką wywiadu, nawet sabotażu.
e. Ile takich rosyjskich firm mniejszych i większych działa w Polsce? Czy ktoś sprawdza co się z nimi czy wokół nich dzieje? Czy ktoś pracuje w celu neutralizacji potencjalnego niebezpieczeństwa? Z tego co wiadomo nieoficjalnie, odpowiedź brzmi „NIE”.
f. Do wsparcia zaplanowanych działań używana będzie zamieszkująca na Zachodzie mniejszość rosyjska, która już kilka razy pokazała swoje istnienie. Teraz działania jej przedstawicieli mogą być zarówno propagandowe jak i wywiadowcze i bardziej sprofesjonalizowane.
g. Rosja będzie nadal manipulowała rynkiem gazu, zamykając dostęp jeśli tylko będzie spadała temperatura i otwierając przepływ na nie więcej niż 20%. Spróbuje też tego samego z rynkiem ropy za pośrednictwem OPEC+.
h. Mówiąc szczerze: bezpieczeństwo energetyczne Europy tej zimy zależeć będzie od postawy Saudów, a Rosja będzie obdarzała różnymi faworami Węgrów by pokazać Europie, że wystarczy się poddać dyktatowi Kremla jako oni, być żyć „w cieple i spokoju z dala od wojny”.
Czy należy spodziewać się bezpośredniego ataku na terytorium jednego z państw zachodnich? Nie, o czym świadczy ogłoszenie „częściowej mobilizacji” zamiast jednoznacznego ogłoszenia stanu wojny i poboru. Ogłoszenie przed Rosję stanu wojny i poboru oznacza bowiem automatycznie w NATO przejście w stan podwyższonej 24 godzinnym oknem do uruchomienia powszechnej mobilizacji, wyjściem jednostek z baz do regionów koncentracji czyli przygotowaniem do konfliktu pełnoskalowego. Tego Putin chciał uniknąć, ale musiał również pozyskać ludzi, stąd wybór „ograniczonej mobilizacji”. To pozwala Rosji pozyskać ludzi, których chciałaby z rynku ściągnąć: informacje nieoficjalne mówiąc, ze karty powołania przyszły do szczególnych grup.
Powoływani są specjaliści z IT, ludzie z firm transportowych, logistycy, specjaliści sprzętu ciężkiego, kierowcy (o tych są już teraz informacje). Świadczy to o próbie zatkania największych dziur w armii Federacji Rosyjskiej, a braki w rosyjskich Siłach Cyberobrony są znane na Zachodzie. Ci ludzie będą chętnie służyć i zrobią wszystko by się na swoich pozycjach utrzymać. Wszystko byle nie pójść bezpośrednio na front, czego groźba będzie nad nimi stale wisiała. „Ograniczona mobilizacja” ma przede wszystkim posłużyć armii do pozyskania specjalistów.
Oczywiście będzie to druzgocący cios dla rosyjskiej gospodarki, ale to się nie liczy: Putin i jego akolici chcą wygrać wojnę a jej kosztami obciążyć Zachód, poprzez manipulowanie cenami ropy i gazu przy pomocy swoich arabskich przyjaciół. O tym wiedzą Amerykanie i Europejczycy i by nie zaogniać sytuacji, nie reagują na inwestycje Saudów w rosyjską gospodarkę, spekulacyjne, ale napędzające Moskwie kapitału. I są to spore inwestycje, podobnie jak inwestycje biznesu z Emiratów czy Indii.
Jednak „ograniczona mobilizacja” daje rosyjskiemu MON możliwości, widoczne we wprowadzonych poprawkach do rosyjskiego Kodeksu Karnego: rezerwiści nie mogą odmówić wyjazdu na front podobnie jak kontraktowi i sroczniki. Dezercja zaś i kapitulacja są traktowane jako zbrodnie. Właśnie powołanie rezerwistów ostatnich roczników i trochę starszych ma dać Rosjanom możliwość załatania najbardziej dotkliwych dziur w batalionach i wytrzymania ukraińskich ataków. Byle kupić czas. Czas który poświęci się na szkolenie tych nieobytych z bronią. Batalionowe grupy bojowe złożone właśnie z takich „świeżaków” i ostrzelanych żołnierzy w większej liczbie będą gotowe gdzieś na początek lutego i pójdą na drugą linię. Jeśli SZFR zaplanują ofensywę zimową, bo wszystkiego tych ludzi może być 100-150 tys.
Jeśli ta ofensywa zimowa nie będzie planowana, nowo wcieleni po podstawowym przeszkoleniu znajdą się w istniejących już bgb dla uzupełnienia strat i szybko staną się gruzem200 lub 300. Ale zarazem kupią dla Rosji czas i nie będą tak drodzy jak w przypadku ofensywy zimowej. Prawdą jest bowiem, że tworzenie od podstaw nowych bgb wymaga otwarcia magazynów głębokiego składowania, a jak wynika z lustracji takich magazynów na Białorusi, broń tam jest, ale w fatalnym stanie niejednokrotnie do napraw i remontów nie bezpośredniego użycia. Dotyczy to zarówno sprzętu, czy wyposażenia żołnierskiego jak i sprzętu pancernego np. wysyłanie na front starszych bmp-1 miało miejsce dlatego, ze były one w lepszych stanie niż nowsze, przechowywane bmp-2. Podobnie rzecz się ma z T-64 i T-62.
T-62 tak nie szabrowano i kanibalizowano jak T-64. T-72 są już tylko w kolejce do Urałwagonozawodu do modernizacji do T-72B3 lub T-72B3M przy czym problem opisany na TL polega na tym, że sporo z nich ze względu na stan musi być praktycznie odbudowana. Nie będzie więc tych czołgów tak wiele jak zapowiadają Rosjanie, będzie to mieszanka różnych typów, zdecydowanie starszych, bo nowych T-90 spodziewać w dużej liczbie nie należy. Podobnie z bmp-3; ma wrócić produkcja bmp-2, jako mniej skomplikowanego i tańszego.
Podobnie zresztą z WKS czy MW Federacji, które na „ograniczonej mobilizacji” nie skorzystają lub skorzystają w niewielkim stopniu, bowiem one już wyciągnęły swoich ludzi z rynku cywilnego i więcej nie dostaną, zresztą nie byłoby dla nich maszyn i okrętów.
Czy może nastąpić rozstrzygnięcie poprzez atak atomowy? Nie, byłaby to zbyt duża cena dla Rosji, choć Putin wyraźnie powiedział, co mogłoby ten atak spowodować. Byłoby to zaatakowanie przez SZU Białogrodu, przy czym Putin mówił ogólnie o ataku, mógłby to być ostrzał. Dowodzi to jednego – wagi jakie centrum logistyczne i uzupełnień w Białogrodzie ma dla armii Federacji. Ukraińcy będą więc musieli znaleźć inny sposób by wyłączyć je z działania. Podobnie z innymi centrami, jak Rostow czy Wałujewka, ale to jest najbliżej frontu.
Sankcje działają, czego dowodzi nienormalna aktywność rynku komponentów Dual Use, amerykańskie plany zaostrzenia umowy z Wasenaar i głosy żądające przywrócenia COCOM. Będzie ich coraz więcej, ale opierają się temu Azjaci, w tym nasi koreańscy przyjaciele.
Wszystkie te rosyjskie działania mają wyraźny stempel tymczasowości. Długo tak bowiem w warunkach quasi-wojennych egzystować się nie da, albo zawali się gospodarka albo pęknie armia. Jeśli więc nie wypali powstrzymywanie Ukraińców, co zostanie Rosji? Dyplomacja!
O negocjacjach mówił Erdogan po swojej wyprawie do Moskwy i był to jasny balon próbny w stronę Zachodu: a może już teraz się uda? Ale po „ograniczonej mobilizacji” widać że w Moskwie uważa się że nie czas jeszcze na negocjacje. Dopiero urobienie społeczeństw zachodnich i ostra zima mogą skłonić Zachód do negocjacji, nowego formatu normandzkiego czy Kongresu Wiedeńskiego. Chodzi o porzucenie Ukraińców , zaakceptowanie ich „neutralności” i braku akcesu do NATO oraz okrojenia terytorialnego. Toteż Rosja już obecnie szuka sojuszników na całym świecie, aby wspomogli ją politycznie, a rolą Zachodu będzie równie polityczne podstawianie jej nogi. Ważną rolę będzie tu odgrywała rosyjska propaganda audiowizualna – na Zachodzie już zakazana, ale gdzieindziej nośna.
Konkluzja: Nie grzebmy więc zbyt łatwo Rosji i nie dzielmy skóry na moskiewskim niedźwiedziu, To co widzimy to nie załamanie tylko kolejny etap wojny. I ten etap muszą już i Zachód i Ukraina wygrać wspólnie.