WYPOSAŻENIE PIECHURA WP 1939 CZ. I

Historia
Udostępnij artykuł

Piechota w Wojsku Polskim stanowiła najliczniejszą i najważniejszą z broni, co wyrażało się funkcjonowaniem już w czasie pokoju choćby 30 czynnych dywizji piechoty. Każda z nich w okresie wojennym liczyła około 16 000 ludzi, z czego podstawę stanowili uzbrojeni w karabiny/karabinki strzelcy przenoszący całe swoje wyposażenie na własnych barkach. Umundurowanie i wyposażenie indywidulane polskiego piechura z okresu między wojennego to potężny temat. Poniżej skrótowo przedstawiono najważniejsze elementy przewidzianego normą i regulaminem elementy żołnierskiego dobytku.

Zasadnicza część umundurowania polskiego żołnierza piechoty z roku 1939 to spodnie i kurtka, czasem określana jako bluza mundurowa. Pozostawiając na boku wielowątkowe i zawiłe losy wcześniejszych ich typów kilka słów komentarza poświęcić warto najbardziej rozpoznawalnym dziś wzorom. Nowa kurtka sukienna, będąca wynikiem najrozmaitszych studiów, rozważań a czasem nawet burzliwych dyskusji, pojawiła się w WP w roku 1936. Nie mniej rzeczywiste przekazanie tego elementu umundurowania do użytkowania w jednostkach następowało sukcesywnie, bez pośpiechu. Powód był prosty, wojsko przede wszystkim na potęgę donaszało posiadane jeszcze zapasy mundurowe starszych typów, a otrzymane nowe zestawy deponowano najczęściej w magazynach mob. Zasada ta dotyczyła wszystkich bez wyjątku, elementów żołnierskiego wyposażenia, trochę w myśl logistycznej LOFO (lowest in, first out). Wracając jednak do samej kurtki to jedną z jej podstawowych różnic względem wcześniejszego projektu wz. 19 był dodanie górnych kieszeni oraz zapięcie nie na 5, a na 7 dużych guzików. Wszystkie kieszenie naszyto na zewnątrz, natomiast w starszym typie munduru jedyne kieszenie dolne wpuszczono do wewnątrz kurtki. Dla lepszego umocowania obciążonego ładownicami, łopatką z bagnetem itd. pasa głównego z boków kurtki wszywano dwa haki podtrzymujące. Tworzące zestaw z kurtką spodnie sukienne wz. 37 zaprojektowano wraz z owijkami. Nowy typ stanowił następcę użytkowanych przez lata w WP spodni wz. 19 charakterystycznych z uwagi na obfitą górną część nogawki i węższą dolną, dostosowaną do długich owijaczy. Powodem dla jakiego zdecydowano się na modyfikację opisywanej części umundurowania było dążenie do zachowania większej higieny i walory estetyczne. W praktyce wprowadzono rozwiązanie, które z powodzeniem stosowali Brytyjczycy czy Niemcy. Pod spodniami noszono zazwyczaj kalesony lniane różniące się grubością tkaniny w zależności od wersji (lato/zima). Latem zamiast grubych i dość ciepłych mundurów sukiennych wykorzystywano analogiczne w kroju ale wykonane z lnu odpowiedniki. Mimo, że starano się je wzmacniać, szczególnie kurtki, trwałość wojskowego ubioru lnianego była niewielka. Bez względu na typ kurtki żołnierze, w ramach zestawów bielizny osobistej, otrzymywali koszule lniane lub bawełniane oraz halsztuki chroniące szyję żołnierza od odparzeń lub otarć powodowanych przez przepocony kołnierzyk. Dla każdego piechura podstawą wyposażenia było, jest i będzie obuwie. W realiach 1939 skórzane trzewiki żołnierskie, których kilka wzorów użytkowało WP w okresie międzywojennym. Początkowo trzewiki wykorzystywano wraz z tzw. owijaczami chroniącymi górną część buta oraz dolną część nogi piechura. System ten jako przestarzały i zbyt uciążliwy w polowej służbie (czasochłonne wiązanie itd.) w drugiej połowie lat trzydziestych wycofano na rzecz nowego typu opisanych wyżej spodni oraz znacznie krótszych i zapinanych na guziki owijek. Decyzję powyższą należy do dziś uznawać za jedną ze strategicznych dla WP, gdyż każdy kto namordował się chcąc poprawnie założyć owijacz (auto jako rekonstruktor zna ten ból) do dziś dziękuje MSWojsk. za przebłysk humanitaryzmu i korektę opisywanej części umundurowania.

Piechurzy z „kapliczkami”, maskami przeciwgazowymi RSC (w puszkach), hełmami wz. 31 oraz w mundurach wz. 19 (starego typu, spodnie z owijaczami).

Podstawowym nakryciem głowy piechura w służbie garnizonowej i w polu była rogatywka polowa, zastępowana czasem furażerką. Te ostatnie różniły się między sobą i występowały wcześniej w całej gamie typów i krojów. Sprawy unormowano w roku 1934, kiedy w oparciu o czapkę narciarską wprowadzono rogatywkę polową wz. 34 mającą docelowo zastąpić kłopotliwą, szczególnie latem, furażerkę (brak daszka). Zaletą nowej, sukiennej rogatywki była również możliwość jej noszenia w zimie, dzięki „wbudowanym” w nią nausznikom. Wygodne, estetyczne i co najważniejsze zestandaryzowane dla żołnierzy o oficerów, polowe nakrycie głowy zyskało sobie w armii wielu zwolenników. Warto odnotować, że roku 1937 weszła do użycia nowa, nieco zmodyfikowana rogatywka wz. 37. Zaletą każdego z wymienionych wyżej nakryć głowy była możliwość noszenia ich pod hełmem, co z oczywistych względów okazywało się przydatne zimą.

Oddział piechoty na biwaku. Mimo, że opracowano nowe wzory umundurowania i wyposażenia, to w wielu jednostkach donaszano jeszcze elementy starszych wzorów, np. widoczne na zdjęciu plecaki typu norweskiego.

Wspomniany hełm i historia jego wykorzystania przez Wojsko Polskie, to podobnie jak bagnety, swoisty temat rzeka. Dość powiedzieć, że najpopularniejszy hełm polskiej piechoty czyli hełm wz. 31 doczekał się dziś szeregu opracowań, z których najlepszym jest zdecydowanie wydana niedawno książka Krzysztofa Kłoskowskiego i Jarosława Rolewskiego „Hemy polskie 1915-1939” czy tom Wielkiego Leksykonu Uzbrojenia tych samych autorów.  Prace nad popularną „trzydziestką jedynką” trwały od początku trzeciej dekady XX wieku. Pierwsze egzemplarze trafiły do wybranych pułków piechoty między 1933 i 1934 rokiem celem prób. W miarę jak z jednostek napływały pochlebne oceny tego materiału dokonywano kolejnych zamówień. Początkowo realizowała je huta „Bismarck” (tłoczenie huta „Silesia), a następnie i w dużo większych ilościach w hutach „Baildon” i „Ludwików”. Zaprojektowany w Polsce, nowoczesny jak na lata trzydzieste hełm o masie 1,3 kg pokrywano specjalną farbą wymieszaną z korkiem, która po wyschnięciu tworzyła warstwę zapobiegającą powstawaniu refleksów świetlnych.

Jednym z podstawowych ciężarów, jakie dźwigał ze sobą polski piechur bez względu na porę roku był płaszcz. Jego nowy wzór wprowadzono w piechocie w roku 1936 wraz z ww. kurtką mundurową. Zapinane na sześć guzików płaszcze piechoty, w odróżnieniu od kawaleryjskich były krótsze i nie posiadały rozcięcia z tyłu (poza jednostkami konnymi w ramach WJ piechoty, jak np. zwiad konny). Wykorzystując zebrane w toku lat służby doświadczenia płaszcz wz. 36 zaprojektowano tak, aby korzystając z umieszczonych w nim skośnych kieszeni sięgać do kieszeni kurtek i spodni. W przeciwnym razie należało ściągać nie tylko sam płaszcz ale i całe oporządzenie, co najkrócej rzecz ujmując było zajęciem upierdliwym i czasochłonnym (autor jako rekonstruktor historyczny wie to z doświadczenia). Obok płaszcza występował zazwyczaj koc żołnierski, wydawany piechurom jako dodatkowe okrycie na okres zimowy. Trudno tym elementem wojskowego wyposażenia wzbudzić jakieś przesadne emocje czy zainteresowanie. Przyjdzie więc stwierdzić jedynie, że w okresie międzywojennym wojskowi robili co mogli, aby nie odrzucać ciężkiego 2,2-2,6 kg koca jako składnika żołnierskiego pakunku, ale dążyć do zmniejszenia jego masy, najchętniej do około 1,5 kg.

Wzorowo zapakowany tornister wz. 33. Wraz z przewidzianą zawartością normami chlebaka masa przenoszonego przez piechura pakunku wynosiła 12,9 kg + 11,1 kg uzbrojenia.

Nowy wzór całkowicie skórzanego pasa żołnierskiego o szerokości 45 mm wprowadzono do użycia w roku 1938. Element pozornie banalny, ale z puntu widzenia piechoty niezwykle istotny i potrzebny. Na nim mocowano większość wyposażenia żołnierskiego – dwie pary trzykomorowych ładownic dla amunicji systemu Mauser kalibru 7,92 mm (łącznie 90 naboi), łopatkę z bagnetem, chlebak, pasy podtrzymujące tornistra (poprzez ładownice), a czasem również dodatkowe wyposażenie specjalne – czekaniki, łopaty, torby narzędziowe itd. Z definicji każdy strzelec WP powinien  dysponować łopatką piechoty, chyba że było to ludowy strzelec z Kraju Rad, wtedy dysponował niezwyciężoną wszechzwiązkową saperką 😉 Oczywiście od tej zasady czyniono liczne wyjątki, jednak to podstawowe narzędzie pozwalało na wykonanie doraźnego stanowiska strzeleckiego lub schronienia, a w razie potrzeby służyło jako niebezpieczna broń. Do łopatki przypinano bagnet, przy czym powiedzieć, że polski piechur dysponował bagnetem to powiedzieć nic. Sprawę kompleksowo omówił m.in. Janusz Jarosławski w wydanej niedawno książce „Bagnety Wojska Polskiego 1918-1939”. Do podstawowych typów bagnetów stosowanych w WP po ujednoliceniu uzbrojenia strzeleckiego i przejściu na karabiny systemu Mauser stanowiły bagnety wz. 22, wz. 24 i najbardziej charakterystyczny, z uwagi na pierścień na lufę karabinu, wz. 29.

Umiejętne pakowanie oporządzenia indywidualnego oraz właściwe przenoszenie broni pozwalało piechurom na pokonywanie założonych rozkazami dystansów. Każdy błąd kosztować mógł niepotrzebne urazy oraz spowalniać tempo marszu.

W momencie wybuchu wojny najpopularniejszym tornistrem użytkowanym w WP był tornister wz. 33 wykonany z mocnej tkaniny lnianej i wyposażony w oczka do mocowania dodatkowych elementów wyposażenia, np. menażki lub płaszcza trokami. Największą tajemnicą tornistra wz. 33, zwanego potocznie kapliczką, było jego umiejętne pakowanie. Jeśli żołnierz nie potrafił tego zrobić – cierpiał podwójnie. Raz, gdyż jego wątłą piechotną psychikę łamał najbliższy mu podoficer-służbista, dwa że źle zapakowany tornister ciążył wielokrotnie więcej. O tym jak prawidłowo należało podejść do tematu poczytać możecie na stronie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej Bateria Motorowa Artylerii Przeciwlotniczej (link). Obok przenoszonego na barkach tornistra piechur posiadał również chlebak czyli podręczną torbę pozwalającą na przenoszenie różnych przedmiotów wyposażenia osobiste ale także dodatkowej żywności czy manierki. W praktyce chlebak dzięki swojej zakamuflowanej nazwie służył jako długodystansowy nosiciel granatów, amunicji czy prywatnych drobiazgów. Dla jasności rezerwową rację żywnościową, w której nie było chleba a suchar wojskowy zwany współcześnie pazerwaflem, piechur przenosił w tornistrze. Praktyka operacji zaolziańskiej wykazała, że suchary, podobnie jak kawa w kostkach, ulegały pokruszeniu i traciły swój walor. Departament Intendentury wnosiło o szersze zastosowanie woreczków (suchary) oraz zmianę opakowania tzw. konserwy kawowej na pojemniki, np. blaszane.

We wrześniu 1939 roku w jednostkach liniowych piechoty dominowały lniane chlebaki wz. 33 z dwiema wewnętrznymi kieszeniami oraz parcianym pasem naramiennym noszonym przez pierś (dodatkowo chlebak mocowano trzema hakami do pasa). Mało znanym do dziś elementem wyposażenia piechurów były płachty namiotowe, pozwalające na tworzenie polowych namiotów żołnierskich. Oparte na planie rombu polskie płachty wzorowane były na wcześniejszych typach stosowanych przez armię austro-węgierską. Najmniejszy i najprostszy w rozstawieniu był namiot osobowy. W teorii rozwiązanie dobre, w praktyce, z racjo pozornej tylko osłony, zemsta służby intendentury. Znacznie przyjemniejszym w obejściu polowym lokum był namiot dwuosobowy (z 2 płacht) nadal nieco ciasny ale zamknięty i rzeczywiście chroniący przed deszczem czy wiatrem. Jeszcze lepszym rozwiązaniem były namioty powstające z połączenia 4 lub 8 płacht, ale te stawiano tylko w trakcie dłuższych postojów lub w okresie ćwiczeń.

Jednobarwne, romboidalne płachty namiotowe wydano przed wybuchem wojny jedynie jednostkom piechoty. Poza okryciem indywidualnym można było je zastosować jako element większych namiotów.

Sprawą odrębną, która zostanie omówiona oddzielnie jest kwestia obciążenia polskiego piechura w roku 1939. Studia nad tym co zrobić, aby przeciętny strzelec nie był obciążony sprzętem jak rzymski „muł Mariusza” trwał przez cały okres dwudziestolecia. Wielokrotnie próby i doświadczenia skutkowały niestety tylko niewielką ulgą. Przeciętnie w lecie piechur miał na sobie komplet bielizny i umundurowania o masie 5,4 kg, tornister oraz chlebak z zawartością o masie 12,9 kg oraz uzbrojenie i sprzęt specjalny (np. karabin + granaty) o masie 11,1 kg, łącznie 29,4 km. W tym momencie wkraczamy w odrębny wątek, którego punktem wyjścia jest pytanie ile maszerował polski piechur? To temat na znacznie szerszą rozprawę ale warto wyjść od pojęcia średniego tempa. Przyjmowano, że do szczebla pułku włącznie, pokonywać należy 5 km w ciągu godziny (tempo 115-20 kroków na minutę). Był to tak zwany marsz podróżny, wykonywany w niewielkich kolumnach i  na ogół po najlepszych dostępnych drogach. Średni odcinkowy czas przemarszu batalionu na dystansie 1 km wynosił 5,5 minuty. O ile nie nakazano inaczej, krótsze dystanse, poniżej 10 km piechota z założenia pokonywać miała  w szybszym tempie około 6 km/godz. Tyle teoria, w praktyce tempo marszu, szczególnie jeśli do oddziału wcielono licznych rezerwistów, dyktowały nowe, nierozchodzone i starannie magazynowane trzewiki lub źle dopasowany mundur. Regulaminy ściśle normowały również kwestie przerw, które powinny mieć miejsce raz na godzinę i trwać około 10 minut. Dłuższy odpoczynek, nawet do trzech godzin, mógł mieć miejsce dopiero po pokonaniu większości zaplanowanej trasy, co wykorzystywano również na wydanie żołnierzom ciepłego posiłku, itp. Wydana w 1931 roku „Ogólna Instrukcja Walki” już w na początku regulowała kwestię pojęcia, tzw. wysiłku marszowego uzależniając go od stanu dróg, warunków atmosferycznych, pory dnia oraz ducha i karności oddziału. Zwykły dystans dobowy pokonywany przez całą dywizję piechoty wraz z taborami ustalono na poziomie 30 km. Piechota dywizyjna natomiast miała w założeniu posiadać zdolność dziennego przebywania 40 km bez strat marszowych i obniżenia przydatności bojowej. Każde kolejne zwiększenie wysiłku oznaczało już, tzw. marsz forsowny, w ramach którego wydłużano liczbę godzin marszu i skracano przerwy. Dla szczególnie dobrze przygotowanych pododdziałów, szczebla kompanii-batalionu możliwe było osiągnięcie wysiłku sięgającego 80 km w 30 godzin. Oczywiście zdarzały się również przypadki o niemal rekordowym charakterze, jak przejścia niewielkich oddziałów szczebla plutonu-kompanii, nawet 100 km na dobę, przy czym miały one charakter incydentalny.

W ramach mobilizacji piechota otrzymywała wyposażenie klasy A, tj. zupełnie nowe i przechowywane do tej pory w magazynach mob. Równocześnie zdawano umundurowanie tzw. użytku bieżącego.

Jędrzej „Jendrass” Korbal

CDN



Udostępnij artykuł
Tagged

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *