Rosyjska mobilizacja jest taka, jak i reszta kraju. Czyli sensowne i przemyślane rozwiązania, przeplatają się z urzędniczą bylejakością i „inteligentnymi inaczej” pomysłami ze szczytów władzy.
Wszyscy już wielokrotnie naigrywaliśmy się, że pomysł przeprowadzenia najpierw „trzydniowej specjalnej operacji wojskowej” i dopiero w jej trakcie ogłaszania mobilizacji, to nie było najgenialniejsze posunięcie. Zwłaszcza, gdy większość celów operacji była równie bliska realizacji, jak misja załogowa na Keplera-452b, a całkiem spora liczba żołnierzy rosyjskich odnalazła schronienie pod ukraińskim czarnoziemem i bynajmniej nie mam tu na myśli okopów czy ziemianek…
Obecnie trwa „wielka improwizacja”. Ponieważ do formowanych w mobilizacji jednostek nie dotarły precyzyjnie zaplanowane zalążki w postaci podoficerów i oficerów służby stałej (z przyczyn wyżej wskazanych), trwa radosne „kombinowanie”. A to najgorszy w swoim roczniku lejtnant, dowódca plutonu w jakiejś zafajdanej jednostce, gdzieś na lodowym pustkowiu, najgorszej dziury w całym ZSRR.. wróć Federacji Rosyjskiej nagle dostaje przydział. Gratulujemy. Właśnie zostajecie dowódcą kompanii w nowo formowanej jednostce. Pakujcie się, za dwie godziny wyjeżdżacie. A wy Stiepanie Antonowiczu, nie martwcie się, przecież zostawiamy Wam dwóch oficerów, nie zabieramy wszystkich.
Innym pomysłem jest, np. kierowanie specjalistów z RWSN (Ракетные войска стратегического назначения, czyli Wojska Rakietowe Przeznaczenia Strategicznego – panowie od dużych rakiet, które robią malownicze grzybki) do… formowanych dar (dywizjonów rakietowych) wyposażonych w WWPR (wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych – Katiusze kojarzycie? No to takie współczesne odpowiedniki). Nie no, pomysł z gatunku genialnych. Serio. Na pewno gotowość bojowa sił strategicznych na tym nie ucierpi – jasne. Całkiem serio, to skala tego ostatniego zjawiska zapewne oscyluje na poziomie epizodycznym, ale i tak znajduję to zabawnym. Podobnie jak (jeszcze!) jednostkowe kierowanie żołnierzy z jednostek ochronnych RWSN prosto na front… Ruszyła też (na razie z wolna) karuzela awansów.
Wszystko powyżej dzieje się tak, dlatego że jednak formowanie pułku strzelców zmotoryzowanych, gdzie wszyscy od kucharza po dowódcę pułku, będą bez wyjątku zmobilizowanymi rezerwistami, to jednak może nie zawsze jest najlepszy pomysł… Jakość oficerów rezerwy jest natomiast, hmm różna. Zdecydowanie nie wszystkim lata emerytury korzystnie wpłynęły na np. kondycję (zdaje się zdrowy tryb życia to jednak w Rosji, poza dużymi miastami, to nadal jakaś imperialistyczna fanaberia). Dodać do tego można, że jakaś część (IMHO nie do ustalenia jaka) spośród rosyjskich turystów, którzy wraz z ogłoszeniem mobilizacji odczuli nagłą chęć zwiedzania krajów ościennych , takich jak Finlandia czy Gruzja, mogła mieć przydziały mobilizacyjne na stanowiska oficerskie. Reasumując, dobrze to wszystko nie wygląda, choć niestety nie jest też beznadziejnie – no cóż „To Jest Rosja”.
Swoją drogą, to choć zamieszczane filmiki dotyczące problemów z dyscypliną, są naprawdę anegdotyczne i nie przywiązywałbym faktycznie do nich zbyt wielkiej wagi, to jednak różowo nie jest. Część z mogilków rzucona do szarż, rodem z frontu zachodniego I wojny światowej na okopy, czy niektóre ze szczególnie wykrwawionych jednostek (szczególnie tych nienajlepszego sortu) zaczęła wyrażać khmm „wątpliwości co do faktycznego geniuszu taktycznego swych przełożonych”. Trzeba oddać tej gnidzie Surowikinowi, że jego reakcja była błyskawiczna. Tam, gdzie to było możliwe, starano się oddziałami zaporowymi „dodawać animuszu”. W innych miejscach powróciły doraźne sądy polowe, które zbytnio się nie patyczkując i nie zagłębiając w kwestie humanitarne, drakońskimi karami błyskawicznie przywróciły dyscyplinę wykonawczą. Na ten moment nie jestem wstanie określić skali tego zjawiska, lecz jego wystąpienie, jest faktem. W sumie, to sympatyczne, że Rosjanie sami sie eliminują. Zawsze armia ukraińska może zaoszczędzić trochę amunicji.
Tyle ględzenia.
Tekst o Krabach domaga się pewnych aktualizacji – mam nadzieję przedstawić go szanownym czytelnikom w weekend. Notka odautorska – ponieważ ostatnio pojawiły się głosy, że pewne kwestie są dla części czytelników niezrozumiałe, starałem się zawrzeć dość obrazowe wyjaśnienia, na poziomie, wydaję się mi, elementarnym. Kompleksowy słowniczek ma status „in progress”.
Tomasz Leśnik
Od bardzo dawna (co potwierdzają siwe włosy i zakola) interesujący się problematyką bezpieczeństwa narodowego, sił zbrojnych, militariów. Maruda zadający niewygodne pytania. Aktywny uczestnik polskiego „mil-netu”. Od niedawna obecny także na Twitterze – profil @PEmeryt – Hobby: historia, II RP, gitara i muzyka także w „ciężkiej” odmianie.