Równo 6 miesięcy po wyeliminowaniu czołowych generałów IRGC w konsulacie w Damaszku przez IDF, kiedy to doszło do pierwszej znaczącej eskalacji na linii Teheran – Tel Awiw i efektownego ataku odwetowego z Islamskiej Republiki Iranu na cele w Izraelu, mamy do czynienia z powtórką z rozrywki. Tym razem sygnowana przez ajatollaha Chamenei operacja odwetowa odbyła się w zupełnie innych warunkach strategicznych jakie panują w regionie, a ewentualna i spodziewana reakcja rządu Netanyahu może doprowadzić do krwawej eskalacji w regionie.
Operacja: Prawdziwa Obietnica 2
Wczoraj w okolicach godziny 16:00 pojawiły się informacje o tym, że „Iran zamierza w najbliższej przyszłości przeprowadzić atak rakietowy na Izrael„. Autor tego kontrolowanego przecieku, czyli mający świetne rozeznanie i rozległe konatakty w administracjach rządów w Waszyngtonie i Tel Awiwie – Barak Ravid, już godzinę później poinformował o formie powietrznej ofensywy IRGC na Izrael: „W przeciwieństwie do ataku z kwietnia, tym razem Iran prawdopodobnie zaatakuje Izrael wyłącznie rakietami balistycznymi, które dotrą do Izraela w ciągu 12 minut”. The Guardian informował dzisiaj, że de facto Irańczycy ostrzegli państwa zachodnie o swoich zamiarach na kilka godzin przed rozpoczęciem ataku.
Zapowiedzi okazały się w 100% trafne. Około godziny 18:30, Rzecznik IDF Daniel Hagari poinformował opinię publiczną, że wystrzelono pociski z Iranu w kierunku terytorium Państwa Izrael, a chwilę później irańskie kanały informacyjne zaczęły publikować materiały audiowizualne pokazujące odlatujące w czarne niebo powietrzne środki bojowe. Kilkanaście minut później, tym razem obserwatorzy zgromadzeni w Ziemi Świętej, zaczęli publikować materiały, na których widać było eksplodujące rakiety, gdzieś na horyzoncie w okolicach Tel Awiwu, a także co najmniej jeden pokazywał uderzenie w samej stolicy państwa żydowskiego.
Większość mediów jest zgodna, że wystrzelono z Iranu 181 rakiet w kierunku Izraela. Po godzinie Dowództwo Home Front ogłosiło, że można opuścić chroniony obszar. IRGC w komunikacie wydanym po przeprowadzeniu ataku podało, że operacja ataku na Izrael nosiła kryptonim „Prawdziwa Obietnica 2” oraz, że „zaatakowaliśmy kilka izraelskich baz lotniczych i baz radarowych, a także ośrodki wywiadowcze odpowiedzialne za zamachy na przywódców ruchu oporu”. Środki napadu powietrznego miały uderzyć między innymi w wojskową bazę Sił Powietrznych Izraela w Lod, w odległości około 15 kilometrów na południowy wschód od Tel Awiwu. Tymczasem IDF poinformował, że Siły Powietrzne nie poniosły żadnych strat „Wszystkie uderzenia rakiet w izraelskie bazy lotnicze zostały uznane przez IDF za „nieskuteczne,” co oznacza, że nie spowodowały one żadnych szkód w ciągłych operacjach Sił Powietrznych Izraela.”
Jedna z rakiet eksplodowała bezpośrednio w szkole Shalhavot Chabad w mieście Gedera, ale w budynku nie przebywali ludzie. Służby medyczne Izraela odnotowały dwóch lekko rannych, a jedyną ofiarą śmiertelną całego irańskiego ataku był… Palestyńczyk w Jeninie, na którego spadł booster rakiety. Stare perskie przysłowie mówi, że: Jeśli ktoś ma pecha, ugryzie go pies, nawet gdy jeździ na wielbłądzie. Biedak z Zachodniego Brzegu ewidentnie miał jeszcze większy niefart.
Według Hagariego i IDF atak Iranu nie wyrządził żadnych poważnych szkód, a obrona powietrzna Izraela spisała się bez zarzutu, wsparta zresztą środkami bojowymi Stanów Zjednoczonych i Jordanii: W centrum Izraela i na południu kraju odnotowano nieliczne trafienia: „Większość nadlatujących rakiet została przechwycona przez Izrael i koalicję obronną dowodzoną przez Stany Zjednoczone.”
Dlaczego Iran zaatakował?
W imię wszechmogącego Boga; w odpowiedzi na zabicie Ismaela Haniyeha, Sayyeda Hassana Nasrallaha i Abbasa Nilforoushana, uderzyliśmy w serce syjonistycznego podmiotu okupacyjnego – jeśli Izrael odpowie, uderzymy ich tysiąc razy mocniej.
Oświadczenie IRGC
Choć oficjalny komunikat Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej nie pozostawia złudzeń, że odpowiedź Iranu nastąpiła w związku z morderstwami Izraela na kierownictwie Hamasu, Hezbollahu oraz czołowym generale IRGC, to sprawa jest bardziej skomplikowana.
Musimy pamiętać, że początkowy rozwój wydarzeń po 7 października był wyjątkowo pomyślny dla Iranu, który nie ponosząc kosztów, wykorzystując swoje proxy w Palestynie (choć w przypadku Hamasu to pojęcie może być zbyt daleko posunięte), Libanie czy Jemenie mógł angażować siły i środki swojego największego wroga – Izraela. Jednak rok 2024 to pasmo wstydliwych kompromitacji irańskich sił bezpieczeństwa. Zaczęło się od zamachów ISIS na obchodach rocznicy śmierci generała Soleimaniego, następnie sporych kłopotów Irańczykom narobili Beludżowie. Kwiecień rozpoczął się od bezpardonowego ataku izraelskiego na konsulat w Damaszku, gdzie zginęli szef elitarnej irańskiej jednostki Al-Quds w Syrii, Libanie i na ziemiach palestyńskich Mohammad Reza Zahedi oraz jego zastępca Mohammad Hadi Rahimi. W kolejnych miesiącach państwo położone w starożytnej Persji było świadkiem śmierci własnego prezydenta oraz MSZ w katastrofie śmigłowca, a 30 lipca największy wróg Iranu dokonał śmiałej operacji likwidacji Ismaila Haniyeha, a także w ataku dronowym zlikwidował numer 2 Hezbollahu Fuada Shukra.
Mało? Ostatecznym „afrontem” dla ajatollahów okazał się atak na Bejrut, w którym zginął zarówno Sekretarz generalny Hezbollahu oraz generała brygady w Korpusie Strażników Rewolucji Islamskiej Abbas Nilforoushan. Do tego wszystkiego Iran miał czuć się oszukany przez administrację Bidena, która swoimi kanałami dyplomatycznymi prosiła Iran żeby nie odpowiadał na zabójstwa dokonane przez Izrael, gdyż utrudni to rozmowy w Gazie.
Do przełomu dyplomatycznego między Izraelem a Hamasem nie doszło ze względu na dość pryncypialne stanowisko rządu Netanyahu, a od jakiegoś czasu również sam Sinwar lub też ludzie się pod niego podszywający nie ma lub nie mają ochoty na rozmowy z „reżimem syjonistycznym”, co ostatecznie mogło wpłynąć na decyzję Iranu odnośnie zemsty za ukierunkowane zabójstwa.
Mała dygresja. Dlaczego użyłem formuły o ludziach podszywających się pod Sinwara? Wskazówką powinna być wypowiedź Netanyahu, którą wygłosił po irańskim ataku: „Iran popełnił dziś wieczorem duży błąd i zapłaci za to. Reżim w Iranie nie rozumie naszej determinacji do obrony oraz naszego zdecydowania, by odpłacić naszym wrogom. Sinwar i Deif tego nie zrozumieli, Nasrallah i Mughniyeh tego nie zrozumieli, a prawdopodobnie są tacy w Teheranie, którzy też tego nie rozumieją”. Izraelski wywiad po prostu jest co raz bardziej przekonany, że rozkazy wypływające z podziemi Gazy nie są autorstwa Sinwara, a raczej ludzi, którzy chcą utrzymać spójność organizacji i podtrzymać morale walczących. Swoją drogą taką operację można obejrzeć w ostatnim odcinku „Stawki większej niż życie”, a czy jakiś izraelski Doron wcielił się w rolę przenikliwego Hansa Klosa i rozgryzł niecną intrygę Hamasowców pozostanie póki co tajemnicą.
Podsumowując: Iran zaatakował Izrael, gdyż w swojej percepcji tracił grunt pod nogami. Jego „Oś Oporu” trzeszczała już niczym kłonicowa furmanka puszczona wolno z wysokiego pagórka. Klejnot koronny tej osi (osi zła jak mówią w Izraelu), czyli Hezbollah doznał tak poważnych szkód ze strony Mosadu i izraelskiego lotnictwa, że można mówić o jego częściowym rozbiciu. Na domiar złego Tel Awiw udowodnił, że nie ma praktycznie żadnych czerwonych linii, a najlepszym tego dowodem było zakpienie sobie z irańskich służb przy ataku na Hanieyaha w sercu Iranu.
Co dalej?
Zastanawianie się nad możliwymi scenariuszami to w najlepszym wypadku wróżenie z fusów. Jeszcze wczoraj byłem przekonany, że Iran jednak wstrzyma się z odpowiedzią w stronę Izraela, który miał niesamowitą passe sukcesów w ostatnim czasie, a jego lotnictwo siało postrach w całym południowym Libanie. Jak się okazało myliłem się. Ewidentnie gabinet bezpieczeństwa z Netanyahu na czele poczuł się pewnie po morderstwie Haniyeha i „ataku pagerowym” oraz wyeliminowaniu właściwie wszystkich czołowych postaci Hezbollahu z Nasrallahem na czele. Zresztą niemal od razu rzecznik IDF, Daniel Hagari, zapowiedział odpowiedź: „Będziemy chronić obywateli Izraela. Ten atak będzie miał konsekwencje. Mamy plany. Podejmiemy działania w wybranym przez nas czasie i miejscu”.
Co ważne ta odpowiedź Iranu, która ponownie miała bardziej charakter propagandowy niż realizujący jakieś szersze cele strategiczne, spowodowała zaangażowanie Stanów Zjednoczonych, które jednoznacznie poparły swojego bliskowschodniego sojusznika. „Potępiamy atak i odpowiemy na działania Iranu” — powiedział prezydent Joe Biden w odpowiedzi na pytania dziennikarzy, dodając, że „Całkowicie wspieramy Izrael, porozmawiam z Netanyahu”. Wtórował mu Sullivan „To znacząca eskalacja ze strony Iranu. Będą poważne konsekwencje tego irańskiego ataku i będziemy współpracować z Izraelem, aby upewnić się, że tak będzie”.
Przed atakiem Iranu, Netanyahu miał rozmawiać z Putinem. Nie wiadomo czy to tym kanałem przekazał groźbę, że jeśli zostanie zaatakowany – możliwe, że uszkodzi irańskie obiekty nuklearne i naftowe. Irańska Misja Dyplomatyczna przy ONZ szybko ogłosiła, że w przypadku „kolejnego aktu zła” Izraela , następna odpowiedź Iranu będzie niszczycielska. Doniesienia informowały nawet, że IRGC miała zacząć rozpowszechniać groźbę na powiązanych portalach i kanałach informacyjnych, że jeśli IDF zaszkodzi obiektom naftowym w Iranie, nastąpi silna odpowiedź w postaci ataków na obiekty naftowe w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach, Azerbejdżanie, Kuwejcie i Bahrajnie.
Irańczycy grozili rzekomo także Stanom Zjednoczonym, jeden z przedstawicieli IRGC miał powiedzieć, że „Jeśli Stany Zjednoczone pomogą Izraelowi w ataku na Iran, zbombardujemy amerykańskie bazy w regionie – a one są znacznie mniej chronione niż Izrael”. Wydaje się, że faktycznie miejsca ześrodkowania amerykańskich wojsk w Iraku czy Syrii są potencjalnie bardziej zagrożone niż chroniony przez silną obronę przeciwlotniczą Izrael. Czy przekona to USA do wyperswadowania Netanyahu odwetu na Iranie to okaże się w najbliższych dniach.