Obiecałem wątek o doktrynie użycia taktycznej broni jądrowej przez NATO, poszczególne państwa członkowskie posiadające broń jądrową (USA, FRA, UK) oraz Rosję, również w kontekście wojny na Ukrainie. O ile sama wojna w doktrynie jądrowej NATO i wspomnianych trzech państw członkowskich nic nie zmieniła, a i RUS doktryna w tym względzie nie ewoluowała, o tyle RUS agresja przeciwko UKR mogła w mojej ocenie wpłynąć na strategiczne kalkulacje RUS w kontekście użycia taktycznej broni jądrowej, ale wyjaśnię to poniżej.
Sam wątek oparty będzie na informacjach pochodzących z otwartych źródeł. Z góry uprzedzam, że o ile oczywiste fakty znajdują poparcie w opracowaniach, które będę przytaczał, konkluzje zawarte w niniejszym wątku będą moimi własnymi i nie należy utożsamiać ich z oficjalnym stanowiskiem jakiegokolwiek rządu, ani tym bardziej NATO. Nie jest moim celem analiza technicznych aspektów użycia broni jądrowej, bo mądrzejsi ode mnie, w tym Aleksander Fiedorek, się w tym względzie wypowiedzieli, ale wspomnę o pewnych aspektach operacyjnych.
Tyle tytułem przydługiego wstępu, zatem teraz do rzeczy.
Szacuje się, że na całym świecie aktywnych jest ponad 13.000 głowic jądrowych, z czego zdecydowana większość (90%) znajduje się w posiadaniu USA i RUS.
Wprawdzie na podstawie kolejnych traktatów rozbrojeniowych ilość głowic jądrowych w posiadaniu dwóch największych mocarstw jądrowych znacznie zredukowano, wciąż ilości te wystarczające są, aby w razie pełnoskalowego konfliktu jądrowego spustoszyć całą planetę i to więcej niż jeden raz.
Taktyczna broń jądrowa przeznaczona jest do jej użycia w bezpośrednich działaniach bojowych, przenoszona na relatywnie niewielkie odległości (do 500 km), z uwagi na relatywnie niewielką moc głowic może być wykorzystywana do osiągania taktycznej przewagi nad przeciwnikiem, choć może również być użyta przeciwko celom o znaczeniu strategicznym. Szacuje się, że obecnie w arsenale USA pozostaje około 230 „taktycznych” ładunków jądrowych, z czego około 100 na terenie Europy (więcej szczegółów poniżej), natomiast w arsenale RUS takich ładunków może być nawet 2000. Dysproporcja ta może mieć wpływ na kształt polityki i doktryny użycia taktycznej broni jądrowej przez te państwa, o czym szerzej będzie mowa w dalszej części niniejszego wątku.
Jak powszechnie wiadomo, NATO jest sojuszem nuklearnym i oficjalne stanowisko Sojuszu jest takie, iż póki istnieć będzie broń jądrowa, NATO pozostanie sojuszem nuklearnym. W aktualnej (nowej) Konepcji Strategicznej Sojusz stwierdza, że postawą odstraszania i obrony (deterrence and defence) NATO jest odpowiednie połączenie zdolności nuklearnych, konwencjonalnych i w zakresie obrony przeciwrakietowej, uzupełnionych zdolnościami kosmicznymi i cybernetycznymi.
Przegląd postawy odstraszania i obrony (Deterrence and Defence Posture Review – DDPR) zatwierdzony na szczycie NATO w Chicago w maju 2012 r. podkreśla, że podstawowym celem sił nuklearnych Sojuszu jest odstraszanie, które jest zasadniczo funkcją polityczną. Sojusz będzie utrzymywał polityczną kontrolę nad bronią jądrową, a planowanie nuklearne i konsultacje w ramach Sojuszu będą zgodne z wytycznymi politycznymi.
Należy zauważyć, że NATO jako sojusz nie posiada broni jądrowej. Zamiast tego, trzy poszczególne państwa nuklearne Sojuszu utrzymują absolutny nadzór i kontrolę nad swoją bronią, która może być udostępniona innym państwom Sojuszu na podstawie tzw. Nuclear Sharing Agreements. Szacunkowe liczby amerykańskich bomb jądrowych typu B61 przechowywanych na terenie innych państwa NATO na podstawie takich porozumień przedstawia poniższa tabela, przy czym niektóre źródła wskazują, że w Incirlik przechowywanych jest nawet 50 bomb tego typu:
B61 to taktyczna (choć właściwie „nie-strategiczna”) broń jądrowa o zmiennej (regulowanej) mocy od 0,3 kt do 400 kt równoważnika TNT. Ponieważ nie jest moim celem skupianie się na technikaliach, po szczegóły odsyłam tu: www.tandfonline.com
Dlaczego wspominam o B61 i Nuclear Sharing Agreements? Otóż dlatego, że w założeniu bomby te przechowywane są w państwach członkowskich NATO w celu ich użycia przez tzw. Dual-Capable Aircraft (DCA), czyli samoloty zdolne do przenoszenia uzbrojenia zarówno konwencjonalnego, jak i jądrowego. W inwentarzu wymienionych powyżej państw są to F-16, F-35 i Panavia Tornado. Eurofighter Typhoon może również pełnić tę rolę, ale żadne z państw je użytkujących nie przeprowadziło stosownej certyfikacji (przynajmniej wedle mojej wiedzy), choć były sygnały, że na taki krok mogą zdecydować się Niemcy, w obliczu nieuchronnego końca eksploatacji „Tornad”. Również francuskie siły powietrzne posiadają DCA (Mirage 2000 i Rafale), jednakże Francja, mimo że jest członkiem NATO, nie bierze udziału w planowaniu nuklearnym Sojuszu.
Grupa Planowania Nuklearnego (Nuclear Planning Group – NPG) jest głównym wielostronnym forum Sojuszu w zakresie polityki nuklearnej i obejmuje wszystkich członków (niezależnie od tego, czy sami posiadają broń jądrową, czy nie) z wyjątkiem Francji, która jeszcze za prezydentury De Gaulle’a podjęła decyzję o nieuczestniczeniu w niej. Grupa Wysokiego Szczebla (High-Level Group) NPG (HLG) została utworzona w 1977 roku w celu sprostania wyzwaniom stawianym przez nowe sowieckie systemy nuklearne, zwłaszcza system pocisków balistycznych SS-20. Nadal pełni funkcję wyższego organu doradczego NPG w kwestiach polityki nuklearnej i planowania, a także nadzoruje bezpieczeństwo, zabezpieczenia i „przeżywalność” (zdolność do przetrwania uderzenia jądrowego przeciwnika) broni jądrowej. Podczas gdy NPG jest kierowana przez Międzynarodowy Sztab (International Staff – cywilny organ planistyczno-doradczy) NATO i działa pod kierownictwem sekretarza generalnego, HLG przewodzą USA i składa się ona głównie z ekspertów w zakresie broni jądrowej oraz taktyki/strategii jej użycia. NPG działa jako organ wyższego szczebla w sprawach jądrowych, podlegający Radzie Północnoatlantyckiej (North Atlantic Council – NAC) i dokonuje przeglądu polityki nuklearnej Sojuszu. Jak wiadomo, wszystkie decyzje NAC zapadają w drodze konsensusu. Podobnie będzie z użyciem broni jądrowej rozmieszczonej w wymienionych powyżej lokalizacjach w Europie, nastąpić będzie ono mogło wyłącznie na podstawie odpowiedniej decyzji NAC, za zgodą USA jako „właściciela”, przy czym nośnikiem będzie samolot DCA udostępniony przez państwo członkowskie, na terytorium którego składowane są amerykańskie bomby B61.
W pewnym sensie jest to gwarancja, względnie wzmocnienie konsensusu, ponieważ oznacza automatyczne zaangażowanie innych niż USA państw w procesie planowania i użycia nie-strategicznej broni jądrowej. Tak więc decyzja o jej użyciu będzie musiała zapadać na szczeblu polityczno-strategicznym i dlatego w kontekście polityki nuklearnej NATO raczej nie posługiwałbym się pojęciem „taktycznej broni jądrowej”, a właśnie „nie-strategicznej”. Żaden dowódca szczebla taktycznego nie będzie mógł w NATO zadecydować o jej użyciu. Ba, nawet na szczeblu operacyjnym taka decyzja nie będzie mogła zapaść. Na szczeblu operacyjnym natomiast będzie planowana misja związana z użyciem nie-strategicznej broni jądrowej.
Przygotowania związane z planowaniem takiej misji raczej nie ujdą uwadze przeciwnika i to z kilku powodów. Nie będę powtarzał argumentów ściśle technicznych związanych z przechowywaniem przygotowaniem do użycia itp. bomby typu B61. Skupmy się raczej na kilku aspektach ściśle operacyjnych. Użycie niestrategicznej broni jądrowej wymagać będzie często zmiany dyslokacji DCA. Tak naprawdę ukryć przemieszczenie nośników broni jądrowej da się wyłącznie (i to niekoniecznie w 100%) wyłącznie w odniesieniu do podwodnej części triady, czyli okrętów podwodnych typu SSBN, ponieważ rutynowo wychodzą one na patrole w czasie „P”, a gdy kryzys będzie eskalował do kulminacyjnego punktu decyzji o użyciu strategicznej broni jądrowej na ich pokładzie, ich lokalizacja nie zawsze będzie znana przeciwnikowi.
Przemieszczenie DCA/zmiana ich dyslokacji będzie czytelnym sygnałem, że „coś się dzieje”. Podobnie z mobilnymi naziemnymi wyrzutniami pocisków balistycznych – nie wszystko da się „zamaskować” pod pozorem ćwiczeń czy sprawdzenia gotowości. W przypadku podziemnych silosów, zapewne nie umkną uwadze zintensyfikowane prace konserwacyjne, uzupełnianie paliwa czy zaopatrzenia dla załóg.
Wracając do nie-strategicznej broni jądrowej, zmiana dyslokacji DCA to nie jedyna potencjalna „wskazówka”. Nie ma co łudzić się, że zrzutu takiego ładunku dokona pojedynczy samolot, w samotnym rajdzie, ponieważ szanse powodzenia takiej misji byłyby bliskie zeru. Taka misja będzie musiała przybrać formę COMAO (Composite Air Operation), z udziałem wielu maszyn, z których część będzie realizowała zadania SEAD (Suppression of Enemy Air Defence), część wywalczenia przewagi powietrznej, część będzie eskortować DCA. Konieczne będzie też przeznaczenie niezbędnych zasobów JISR, w tym IMINT, ELINT/SIGINT, a także najprawdopodobniej misja maszyny typu AWACS. Ani przygotowania do takiej misji, ani jej rozpoczęcie, nie umknie uwadze przeciwnika. W praktyce zatem, „taktyczna” broń jądrowa będzie używana pod kontrolą dowództwa szczebla operacyjnego, jeśli nie strategicznego, a decyzja o jej użyciu, z uwagi na procedury wynikające z doktryny NATO i zasad funkcjonowania NPG, zapadnie na szczeblu strategiczno-politycznym. Stąd sformułowanie „taktyczna broń jądrowa” w odniesieniu do sojuszniczych założeń odstraszania jądrowego może być w mojej ocenie mylące, zwłaszcza że odstraszanie jądrowe to jeden ze strategicznych filarów Sojuszu.
W nawiązaniu do niedawnej polemiki odnośnie propozycji, by Polska rozpoczęła prace nad własną bronią jądrową podzielam argumenty zdecydowanych przeciwników takiego rozwiązania. Pomijając aspekty techniczne, w tym brak technologii i know-how, pamiętać należy, iż RP jest stroną traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (Non-Proliferation Treaty – NPT), podobnie jak USA i UK (Francja złożyła póki co noty akcesyjne, ale nie ratyfikowała traktatu). Pośród państw posiadających broń jądrową stronami NPT nie są Indie, Izrael i Pakistan, Korea Północna wycofała się z NPT w 2003 r., choć wypowiedzenie przez nią NPT nie zostało uznane za wiążące. Polska nie może zatem leganie pozyskać komponentów niezbędnych do wytworzenia broni jądrowej, a próba ich poszukiwania w sposób sprzeczny z NPT byłaby ze wszech miar szkodliwa.
Odrębną kwestią pozostaje, czy RP powinna zawrzeć z USA Nuclear Sharing Agreement i umożliwić przechowywanie amerykańskiej nie-strategicznej broni jądrowej na swoim terytorium. Ze względu na wagę takiej decyzji politycznej niewykluczone, iż powinna zostać ona poddana ocenie w referednum. Z praktycznego punktu widzenia należy jednakże pamiętać o tym, że infrastruktura niezbędna do przechowywania broni jądrowej wymagać będzie znacznych nakładów inwestycyjnych, wiązać się będzie z obecnością amerykańskiego personelu wojskowego i ponoszeniem przez Polskę przynajmniej części kosztów funkcjonowania takiego obiektu, a także przygotowaniem załóg polskich F-16 (w przyszłości również F-35) do realizacji pełnego spektrum zadań stawianych przed DCA. Odrębną kwestia pozostaje, czy lokalizacja takiej infrastruktury w Polsce znalazłaby uzasadnienie operacyjne z perspektywy bliskości RUS instalacji wojskowych i związanych z tym kwestii bezpieczeństwa operacyjnego (OPSEC), podatności na rozpoznanie przez przeciwnika i znajdowanie się w zasięgu „taktycznej” broni jądrowej RUS.
Tyle o NATO-wskim podejściu do „niezbyt-jednak-taktycznej” broni jądrowej, czas na zwięzłe omówienie doktryn USA, UK i FRA, a na „deser” będzie doktryna RUS i konkluzje w kontekście konsekwencji wojny na Ukrainie. O ile NATO jest dość otwarte i transparentne w ogólnych kwestiach związanych ze swoją polityką nuklearną, poszczególne państwa są już nieco bardziej powściągliwe, z góry proszę zatem o wybaczenie wysokiego poziomu ogólności.
Nie jest tajemnicą, ze przez dekady w kwestii odstraszania nuklearnego NATO w znacznej mierze opierało się na amerykańskim arsenale jądrowym, co znalazło odzwierciedlenie choć w komunikacie ze szczytu w Warszawie, w którym czytamy m. in. siły strategiczne Sojuszu, w szczególności te Stanów Zjednoczonych są najwyższą gwarancją bezpieczeństwa Sojuszników i że „niezależne” strategiczne siły nuklearne Wielkiej Brytanii i Francji mają własną odstraszającą rolę i przyczyniają się do ogólnego bezpieczeństwa Sojuszu, aczkolwiek odstraszanie jądrowe NATO zależy również od broni jądrowej USA rozmieszczonej w Europie i infrastruktury udostępnionej przez europejskich członków Sojuszu na te potrzeby.
Ostatnie dyskusje na temat amerykańskiej polityki w zakresie broni jądrowej ponownie położyły nacisk na rolę amerykańskiej nie-strategicznej broni jądrowej w rozszerzonym odstraszaniu i zapewnianiu bezpieczeństwa. Powstała koncepcja tzw. „rozszerzonego odstraszania” (Extended Deterrence) czyli możliwości użycia przez USA broni jądrowej w odpowiedzi na ataki ze strony Rosji lub innych przeciwników przeciwko sojusznikom w NATO i niektórym sojusznikom w Azji. Gwarancja odnosi się do zobowiązania Stanów Zjednoczonych wobec sojuszników, że w razie zagrożenia ich bezpieczeństwa lub zbrojnego ataku przeciw nim, USA przyjdą im z pomocą. Broń rozmieszczona w Europie jest widocznym przypomnieniem tego zobowiązania, podobnie jak bombowce zdolne do przenoszenia broni jądrowej stacjonujące na GUAM, służyły podobnym celom na rzecz sojuszników USA w Azji. Niektóre debaty skupiały się jednak na pytaniu, czy wiarygodne amerykańskie odstraszanie nuklearne oznacza wymóg, by Stany Zjednoczone utrzymywały broń jądrową rozmieszczoną w Europie i zdolność do jej rozmieszczenia na Pacyfiku, czy też inne zdolności wojskowe USA, w tym strategiczna broń jądrowa i siły konwencjonalne, mogą być wystarczające dla osiągnięcia efektu odstraszania.
W przeprowadzonym w 2010 r. Nuclear Posture Review (NPR) administracja prezydenta Obamy stwierdziła, że Stany Zjednoczone będą zaangażowane w bezpieczeństwo sojuszników USA naszych sojuszników i będą „demonstrować to zaangażowanie nie tylko słowami, ale także czynami”, a zobowiązania te zachowają wymiar nuklearny dopóki istnieje zagrożenie nuklearne dla USA i ich sojuszników, choć zdecydowała o wycofaniu okrętowych pocisków manewrujących z głowicami jądrowymi z pacyficznego teatru działań.
Wprawdzie podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r. Donald Trump zdawał się podważać wagę NATO dla USA i wręcz sugerować, że niektóre państwa członkowskie Sojuszu powinny zacząć rozwijać własne zdolności jądrowe zamiast polegać w tej kwestii na arsenale amerykańskim, nie przełożyło się to wprost na Nuclear Posture Review z 2018 r. Tym niemniej NPR z 2018 r. kwestionował potencjał sił konwencjonalnych i obrony przeciwrakietowej jako wystarczający do odstraszania przeciwników posiadających broń jądrową i wzywał do rozwijania nowych typów nie-strategicznej broni jądrowej.
Wprawdzie powtórzono zapis z NPR z 2010 r., że USA nie będą grozić użyciem broni jądrowej wobec państw-stron NPT, które takiej broni nie posiadają i wywiązują się ze swych obowiązków w zakresie nieproliferacji, to jednocześnie USA rezerwowały sobie prawo do takiego dostosowania gwarancji bezpieczeństwa udzielonych sojusznikom, jakie mogą być uzasadnione rozwijaniem przez potencjalnych przeciwników „niejądrowych strategicznych technologii ofensywnych”, w tym chemicznych, biologicznych, cybernetycznych i agresji konwencjonalnych na dużą skalę. Innymi słowy tam, gdzie administracja Obamy zastrzegała prawo do odpowiedzi nuklearnej na atak biologiczny, a pozostałe zagrożenia chciała odstraszać perspektywą „odpowiedzi konwencjonalnej na niszczycielską skalę”, administracja Trumpa przewidywała rozszerzenie katalogu zagrożeń, na które USA mogłyby odpowiedzieć przy użyciu broni jądrowej.
Jednocześnie przywrócono program pocisków manewrujących bazowania morskiego z głowicami jądrowymi, jako adekwatnej odpowiedzi na RUS naruszenia traktatu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych średniego i krótkiego zasięgu (Intermediate-Range Nuclear Forces – INF) i sposobu na przymuszenie RUS do poważnych negocjacji w kwestii ograniczenia jej arsenału taktycznej broni jądrowej, chociaż ostatni przegląd (z bieżącego roku) zaleca anulowanie tego programu.
Traktat INF został podpisany 8 grudnia 1987 r. przez Stany Zjednoczone i były Związek Radziecki i wszedł w życie 1 czerwca 1988 r. Wymagał od obu krajów wyeliminowania lądowych pocisków balistycznych i manewrujących, które mogły przebyć odległość od 500 do 5500 km. (od 300 do 3400 mil) z terminem realizacji do 1 czerwca 1991 r.
Do tego czasu oba kraje zniszczyły łącznie 2692 pocisków krótkiego i średniego zasięgu: 1846 pocisków radzieckich i 846 pocisków amerykańskich. Oznaczało to pierwszą eliminację całej kategorii broni zdolnej do przenoszenia głowic nuklearnych.
Opracowanie, wyprodukowanie i rozmieszczenie przez RUS nowego pocisku średniego zasięgu (9M729/ SSC-8), mobilnego i łatwego do ukrycia, zdolnego do przenoszenia głowic nuklearnych, skróciło czas ostrzeżenia do minut, obniżając próg konfliktu nuklearnego. W związku z tym najpierw USA, a potem NATO uznały, że wdrożenie tego pocisku oznacza złamanie przez RUS postanowień INF, co doprowadziło do ogłoszenia przez USA zawieszenia swoich obowiązków na podstawie traktatu w lutym 2019 r. i w konsekwencji wygaśnięcia traktatu w sierpniu 2019 r.
Biorąc pod uwagę dysproporcję w ilości nie-strategicznych ładunków jądrowych pomiędzy USA i RUS, a także zapisy NPR z 2018 r., które rezerwują niejako możliwość nuklearnej odpowiedzi na zagrożenia cybernetyczne, biologiczne, chemiczne, a także konwencjonalne na dużą skalę, nie tylko wobec USA, ale i ich sojuszników, można wysnuć wniosek, iż „apetyt” USA na użycie nie-strategicznych ładunków jądrowych będzie podlegał istotnym ograniczeniom, wynikającym z prostej kalkulacji czynników ryzyka, dostępności tych ładunków, zobowiązań sojuszniczych USA i konieczności zapewnienia zdolności do natychmiastowej odpowiedzi na zagrożenia wobec samych Stanów Zjednoczonych. Stąd też nie spodziewałbym się w najbliższym czasie istotnego zwiększenia „puli” nie-strategicznych ładunków jądrowych rozmieszczonych w Europie na podstawie Nuclear Sharing Agreements.
Doktryny UK i FRA, mimo oczywistych różnic, będą miały przynajmniej jeden punkt wspólny: z uwagi na ograniczoną liczbę głowic jądrowych w ich arsenałach, trudno mówić o „taktycznej” broni jądrowej tudzież „taktycznym” jej użyciu. O ile niektóre środki przenoszenia będą miały „taktyczny zasięg”, o tyle broń jądrowa dla obu tych państw stanowi strategiczny filar bezpieczeństwa, aczkolwiek (co nie powinno dziwić) UK w swoim podejściu będzie bardziej zbliżone do USA i ich koncepcji „nie-strategicznego” tudzież „sub-strategicznego” użycia broni jądrowej, niekoniecznie w odpowiedzi na atak jądrowy lub bezpośrednie zagrożenie takim atakiem, aczkolwiek nawet w UK widać ewolucję w kierunku odejścia od doktryny „sub-strategicznego” użycia broni jądrowej.
Francja prowadzi politykę „ścisłej wystarczalności”, zgodnie z którą Francja utrzymuje swój arsenał nuklearny na najniższym możliwym poziomie w odniesieniu do kontekstu strategicznego.
Prezydent Macron w swoim wystąpieniu z 2020 r. podkreślił, że FRA poszukując pokoju i rozbrojenia, sprzyjających globalnemu pokojowi i stabilizacji, co udowodniła poprzez całkowitą i nieodwracalną rezygnację z lądowego komponentu jądrowego i ograniczenie arsenału jądrowego do poziomu poniżej 300 głowic, odrzuca jakąkolwiek formę nuklearnego wyścigu zbrojeń, utrzymując jednocześnie potencjał nuklearnego odstraszania na poziomie „ścisłej wystarczalności”.
Jak wspomniano powyżej, Francja nie uczestniczy NATO-wskim procesie planowania nuklearnego, aczkolwiek deklaruje, że jej arsenał jądrowy stanowi część ogólnego wysiłku Sojuszu w zakresie odstraszania jądrowego, a jednocześnie oferuje ów arsenał na potrzeby zbiorowego bezpieczeństwa Europy w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, co nie spotkało się z przychylnością Sekretarza Generalnego NATO, który uznał takie podejście za konkurencyjne względem istniejącej i aktywnej „[…]europejskiej zdolności odstraszania jądrowego, ze stosowną doktryną[…]”. Należy jednakże pamiętać, że Francja jest jedynym państwem członkowskim Unii Europejskiej (i jednocześnie NATO) posiadającym broń jądrową, rozmyślnie nie zaangażowanym w procesy planowania nuklearnego NATO, trudno zatem dziwić się francuskim wysiłkom, by podkreślić ów szczególny status.
Celem francuskiej doktryny nuklearnej jest ograniczenie roli odstraszania do ekstremalnych okoliczności samoobrony, aczkolwiek Francja zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej jako pierwsza w konflikcie. W szczególności rząd francuski zastrzega sobie prawo do przeprowadzenia „unikalnego i jednorazowego” ograniczonego uderzenia jądrowego, w celu zademonstrowania agresorowi, że „charakter konfliktu uległ zmianie” i w celu przywrócenia skuteczności odstraszania jądrowego (czytaj: uświadomienia potencjalnym przeciwnikom, że Francja gotowa jest sięgnąć po argument w postaci broni jądrowej).
FRA koncepcja „ostatecznego ostrzeżenia” polega na tym, aby zagrozić przeciwnikowi, który mógł nie docenić francuskiej determinacji w obronie swoich żywotnych interesów lub źle ocenić dokładne granice tych interesów, jednym ograniczonym uderzeniem na cele wojskowe. Wykuta w latach 70. koncepcja ostatecznego ostrzeżenia jest kompromisem między koniecznością unikania dylematu „wszystko albo nic” i odrzuceniem koncepcji elastycznej reakcji – obie opcje uznano za niewystarczająco wiarygodne.
Ostatecznego ostrzeżenia nie można powtórzyć, a jeśli przeciwnik nie ustąpił, nastąpiłoby zmasowane uderzenie. Ocenia się, że nadal ma znaczenie w nowym kontekście strategicznym, biorąc pod uwagę, że potencjalny przeciwnik (zwłaszcza regionalny) może być bardziej skłonny do błędnej oceny francuskiej determinacji w ochronie jej żywotnych interesów, niż byłby Związek Radziecki. Charekterystyczne dla Francji, jest uznanie każdego rodziaju broni jądrowej za „strategiczny”. Chodzi o to, że każde użycie broni jądrowej byłoby zasadniczą zmianą charakteru konfliktu, a zatem miałoby konsekwencje strategiczne. Podobna logika wydaje się być coraz częściej stosowana w kręgach NATO, a Wielka Brytania nie używa już słowa „sub-strategiczna” w odniesieniu do broni jądrowej. Jak czytamy w tegorocznej Koncepcji Strategicznej NATO (pkt. 28):
„Okoliczności, w których NATO może być zmuszone do użycia broni jądrowej, są niezwykle odległe. Każde użycie broni jądrowej przeciwko NATO zasadniczo zmieniłoby charakter konfliktu.”
W przeciwieństwie do US i UK, Francja deklaruje odpowiedź jądrową nie tyle na konkretne rodzaje zagrożeń, tylko na jakąkolwiek agresję przeciwko jej żywotnym interesom, niezależnie od zastosowanych środków. Odzwierciedla to inną koncepcję odstraszania, a w szczególności równowagi między pewnością a niepewnością: Waszyngton i Londyn są jasne co do okoliczności, które stanowiłyby określony próg (użycie broni masowego rażenia), ale niedookreślają reakcji na przekroczenie tego progu. Paryż nie precyzuje dokładnego progu („żywotne interesy”), ale jasno określa odpowiedź (użycie broni jądrowej).
Ostatnia z alianckich doktryn jądrowych – brytyjska. Co ciekawe, UK w wielu aspektach swojej doktryny wojskowej jest przykładem jawności i otwartości. Nie inaczej jest też z brytyjską doktryną odstraszania nuklearnego.
W porównaniu z pozostałymi państwami „atomowej trójcy” NATO, brytyjskie zdolności w zakresie broni jądrowej są zdecydowanie najskromniejsze, nie tylko w odniesieniu do ilości posiadanych ładunków jądrowych, ale też środków ich przenoszenia.
Od 1969 r. brytyjskie odstraszanie nuklearne realizowane jest przez okręty podwodne z napędem jądrowym (SSBN), aktualnie w służbie są cztery jednostki klasy Vanaguard, z czego przynajmniej jedna na raz na patrolu, w ramach programu Continuous at Sea Deterrent (CASD). UK utrzymuje minimalną ilość ładunków jądrowych, niezbędną dla zapewnienia wiarygodnego i skutecznego odstraszania w stosunku do państw posiadających broń jądrowa, ale od 1994 r. nie utrzymuje żadnego konkretnego obiektu ani państwa na liście celów dla uderzenia jądrowego. Stąd przyjmuje się, że czas „notice to fire” (czyli od wydania rozkazu o użyciu broni jądrowej do odpalenia pocisków) dla brytyjskich OOP klasy Vanguard wynosi obecnie 2-3 dni niezbędne dla zaprogramowania celów, ale w razie podniesienia stopni gotowości może zostać skrócony do kilkunastu minut.
Odstraszanie nuklearne pozostaje ważną częścią współpracy obronnej między UK i USA i obejmuje polityki odstraszania, bezpieczeństwa głowic, ochronę i zaawansowane technologie produkcyjne (brytyjskie OOP mają na pokładzie amerykańskie pociski Trident). Współpraca ta przyczynia się do zmniejszenia kosztów rozwoju i eksploatacji utrzymania ich niezależnych arsenałów nuklearnych.
UK współpracuje w kwestiach jądrowych również z Francją, w ramach „Traktatu Teutatesa” z 2010 r., na podstawie którego te dwa państwa dzielą się zapleczem badawczym i współpracują w zakresie technologii.
Broń jądrowa Wielkiej Brytanii jest operacyjnie niezależna i tylko premier może zezwolić na jej użycie. Gwarantuje to utrzymanie kontroli politycznej przez cały czas. Użycie broni jądrowej przez UK rozważana jest wyłącznie w ekstremalnych okolicznościach samoobrony, w tym dla brytyjskich sojuszników z NATO. Chociaż UK podkreśla swoją determinację co do użycia broni jądrowej, celowo pozostawia pewną niejednoznaczność/niedookreśloność co do tego, kiedy, jak i na jaką skalę rozważane będzie użycie broni jądrowej i polityka tej niejednoznaczności ma charakter trwały. UK nie podaje do publicznej informacji danych o zapasach operacyjnych, dyslokacji głowic i pocisków. Ta niejednoznaczność ma komplikować kalkulacje potencjalnych agresorów, zmniejszając ryzyko celowego użycia broni jądrowej przez przeciwnika dążącego do uzyskania przewagi pierwszego uderzenia jądrowego. Ale niejednoznaczność ta wynikać może również z faktu, że UK de facto nie posiada „taktycznej” (nie-strategicznej) broni jądrowej i w tym względzie musiałoby polegać na uzbrojeniu dostarczonym przez USA, a brak jest oficjalnych danych na temat ilości amerykańskiej broni jądrowej przechowywanej na terytorium UK.
UK nie zamierza użyć ani nie grozi użyciem broni jądrowej przeciwko żadnemu państwu, które nie posiada broni jądrowej, a będącemu stroną traktatu o nieproliferacji (NPT) i wypełniającemu swoje zobowiązania wynikające z tego traktatu, aczkolwiek zastrzega sobie prawo do zrewidowania tego stanowiska, jeśli przyszłe zagrożenie ze strony broni masowego rażenia (chemicznej/biologicznej) lub ze strony nowych niszczycielskich (disruptive) technologii o podobnych efektach sprawią, że będzie to konieczne. Widać tu wspomnianą różnicę między stanowiskiem UK/USA (dookreślenie zakresu zagrożeń i niedookreślenie rodzaju odpowiedzi) a podejściem FRA w tym zakresie (niedookreślenie rodzaju zagrożenia) i dookreślenie zakresu odpowiedzi).
Ale i tu znajdziemy pewną nieścisłość w UK doktrynie, ponieważ
„[…]Francja i Wielka Brytania, jedyne europejskie mocarstwa jądrowe, stwierdziły, że nie wyobrażają sobie okoliczności, w których zagrożenie żywotnych interesów jednego nie stanowiłoby zagrożenia dla żywotnych interesów drugiego.” (Global Britain in a competitive age The Integrated Review of Security, Defence, Development and Foreign Policy, s. 77).
Widać zatem powolną ewolucję UK doktryny nuklearnego odstraszania, przejawiającą się w odejściu od pojęcia „sub-strategicznego” użycia broni jądrowej i odwołaniu do „żywotnych interesów” niejako kompatybilnie z FRA doktryną nuklearną.
Niejako na przeciwległym biegunie, zarówno pod względem transparentności, jak i „apetytu” w zakresie użycia taktycznej broni jądrowej jest Rosja i w jej przypadku faktycznie można mówić o taktycznej broni jądrowej i taktycznym jej użyciu, z kilku powodów. Po pierwsze, ilość taktycznych głowic jądrowych i środków ich przenoszenia, w tym niesławnych 9M729, może skłaniać rosyjskich dowódców do skorzystania z nich jako po prostu jednej z dostępnych opcji porażenia celu. Po drugie, dysproporcja w arsenałach taktycznych ładunków jądrowych między Rosją a USA może skłaniać rosyjskich dowódców ku konkluzji, że dysponują przewagą, której USA nie są w stanie zniwelować bez eskalacji nuklearnej do poziomu użycia strategicznej broni jądrowej. Po trzecie, innowacyjne (pociski hipersoniczne, torpedy superkawitacyjne) lub po prostu wycofane przez USA z arsenałów (miny lądowe, pociski artyleryjskie, pociski przeciwlotnicze/przeciwbalistyczne z głowicami jądrowymi, jądrowe bomby głębinowe, torpedy z głowicami jądrowymi) środki/metody przenoszenia nie-strategicznych ładunków jądrowych mogą dawać poczucie, że potencjalni przeciwnicy RUS nie dysponują odpowiednimi środkami przeciwdziałania lub obrony przed uderzeniem jądrowym z ich pomocą, co może dawać Rosji „przewagę pierwszego uderzenia”.
Należy wspomnieć, ze już w 1993 r. Rosja odeszła od zobowiązania z sowieckich czasów do niestosowania broni jądrowej jako pierwsza, choć wtedy jeszcze miało to na celu raczej odstraszanie, aniżeli groźbę jądrowego uderzenia z zaskoczenia lub wyprzedzającego.
Koncepcja bezpieczeństwa narodowego wydana w 1997 roku dopuszczała użycie broni jądrowej w przypadku zagrożenia istnienia Federacji Rosyjskiej jako niezależnego suwerennego państwa. Opublikowana w 2000 roku doktryna wojskowa rozszerzyła okoliczności, w jakich Rosja może użyć broni jądrowej, w tym w odpowiedzi na ataki z użyciem broni masowego rażenia przeciwko Rosji lub jej sojusznikom, a także w odpowiedzi na „agresję na dużą skalę z wykorzystaniem konwencjonalnych broni w sytuacjach krytycznych dla bezpieczeństwa narodowego Federacji Rosyjskiej”. Jednocześnie stwierdza się, że Rosja nie będzie używać broni jądrowej przeciwko państwom-stronom NPT, które nie posiadają broni jądrowej, z wyjątkiem inwazji lub innego ataku na Federację Rosyjską, jej terytorium, jej siły zbrojne lub inne wojsk, ich sojuszników lub państwa, wobec którego ma zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa. Zatem konwencjonalna inwazja przeciwko Rosji lub jej sojusznikom może spotkać się z odpowiedzią nuklearną.
Wydany w 2020 r. rozkaz wykonawczy prezydenta Federacji Rosyjskiej „O podstawowych zasadach polityki państwa Federacji Rosyjskiej w sprawie odstraszania nuklearnego” stanowił między innymi, że polityka Rosji w zakresie odstraszania jądrowego ma charakter defensywny, ma na celu utrzymanie potencjału sił jądrowych na poziomie wystarczającym do odstraszania jądrowego oraz gwarantuje ochronę suwerenności narodowej i integralności terytorialnej państwa oraz odstraszanie potencjalnego przeciwnika przed agresją przeciwko Rosji lub jej sojusznikom. W przypadku konfliktu zbrojnego Rosja będzie dążyć do zapobiegania eskalacji działań wojennych i ich zakończeniu na warunkach akceptowanych przez Rosję lub jej sojuszników. Zgodnie z tym rozkazem wykonawczym, Rosja traktuje broń nuklearną wyłącznie jako środek odstraszania, a jej użycie jako środek ostateczny i wymuszony, tym niemniej niektórzy analitycy oceniają, że oznacza to, że Rosja może grozić eskalacją do użycia broni jądrowej jako sposób na powstrzymanie konfliktu zagrażającego istnieniu państwa.
Wyszczególnia się następujące zagrożenia, którym Rosja zamierza przeciwdziałać za pomocą odstraszania jądrowego:
a) tworzenie przez potencjalnego przeciwnika zgrupowań sił ogólnego przeznaczenia posiadających środki przenoszenia broni jądrowej na terytoriach państw sąsiadujących z Federacją Rosyjską i jej sojusznikami oraz na przyległych wodach;
b) rozmieszczenie przez państwa, które uważają Federację Rosyjską za potencjalnego przeciwnika, systemów i środków obrony przeciwrakietowej, pocisków manewrujących i balistycznych średniego i krótkiego zasięgu, niejądrowej broni precyzyjnej i hipersonicznej, uderzeniowych bezzałogowych statków powietrznych oraz broni energetycznej;
c) rozwój i rozmieszczenie środków obrony przeciwrakietowej i systemów uderzeniowych w przestrzeni kosmicznej;
d) posiadanie przez państwa broni jądrowej i (lub) innego rodzaju broni masowego rażenia, która może być użyta przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom, a także środków przenoszenia takiej broni;
e) niekontrolowanego rozprzestrzeniania broni jądrowej, środków jej przenoszenia, technologii i sprzętu do jej wytwarzania;
f) rozmieszczenie broni jądrowej i środków jej przenoszenia na terytoriach państw nieposiadających broni jądrowej.
W kontekście tego ostatniego, zawarcie przez Polskę z USA Nuclear Sharing Agreement spowodowałoby automatyczne uwzględnienie obiektów, w których przechowywana byłaby amunicja jądrowa, na liście celów potencjalnego rosyjskiego uderzenia jądrowego.
Warunki określające możliwość użycia broni jądrowej przez Federację Rosyjską są następujące:
a) nadejście wiarygodnych danych o wystrzeleniu rakiet balistycznych atakujących terytorium Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojuszników;
b) użycie broni jądrowej lub innego rodzaju broni masowego rażenia przez przeciwnika przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom;
c) atak przeciwnika na krytyczne obiekty rządowe lub wojskowe Federacji Rosyjskiej, zakłócenie funkcjonowania których osłabiłoby zdolności działania sił jądrowych;
d) agresję na Federację Rosyjską z użyciem broni konwencjonalnej, gdy zagrożone jest samo istnienie państwa.
Rosja zastrzega sobie zatem prawo użycia broni jądrowej w odpowiedzi na użycie broni jądrowej i innego rodzaju broni masowego rażenia przeciwko niej lub jej sojusznikom, a także w przypadku agresji na Rosję z użyciem broni konwencjonalnej, gdy zagrożone jest istnienie państwa jako takiego (sformułowanie zbliżone do zawartego w Opinii Doradczej Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie legalności groźby użycia lub użycia broni jądrowej z 1996 r.) Decyzję o użyciu broni jądrowej podejmuje wyłącznie prezydent Federacji Rosyjskiej, ale wykonanie takiej decyzji powierzono Sztabowi Generalnemu.
Rosyjskie MON nie ujawnia, do jakiego szczebla możliwe jest delegowanie uprawnień w zakresie użycia broni jądrowej na podstawie decyzji prezydenta, zakłada się, że w zakresie taktycznej broni jądrowej uprawnienia takie mogą być delegowane do szczebla dywizji, co faktycznie czyniłoby taktyczną broń jądrową taktyczną sensu stricte i umożliwiało jej taktyczne użycie. Takie domniemanie zbieżne jest z ocenami niektórych analityków, że ładunki jądrowe małej mocy mogą być faktycznie uznawane w rosyjskiej doktrynie za alternatywę dla konwencjonalnych środków rażenia tzw. High Pay-Off Targets (HPT) dla osiągnięcia znaczącej przewagi taktycznej lub operacyjnej lub dla zapobieżenia penetracji terytorium Federacji Rosyjskiej.
Co z kolei prowadzi nas do głównego pytania o Rosyjską doktrynę: czy Rosja ma strategię „deeskalacji”? Na pierwszy rzut oka odpowiedź brzmi „tak”, gdyż oficjalnie nadrzędnym celem odstraszania nuklearnego, jest „zapobieganie eskalacji konfliktu i jego zakończeniu na warunkach akceptowanych przez Rosję i/lub jej sojuszników”. Czyli jeśli Rosja poniesie poważną porażkę, użyje broni jądrowej, aby napastnik zakończył agresję i powrócił do status quo ante lub być może nieco korzystniejszej sytuacji dla Rosji (biorąc pod uwagę ewentualną rekompensatę za agresję).
Jednak sytuacja nie jest taka prosta. Przytaczany Rozkaz Wykonawczy prezydenta kładzie nacisk na odstraszanie, a nie deeskalację. Kalkulacja wydaje się być następująca: jeśli przeciwnik z góry wie, że jego przewaga w obszarze zdolności konwencjonalnych, zamiast gwarantować zwycięstwo, wywoła odpowiedź jądrową, a tym samym podważy zasadność ataku, to przeciwnik w ogóle powstrzyma się od użycia siły. Innymi słowy, deeskalacja (w zakresie, w jakim termin ten ma zastosowanie) nie jest strategią wojenną, ale raczej narzędziem odstraszania. Nie jest narzędziem prowadzenia wojny, ma zapobiegać wojnie.
Czy jednak można bezkrytycznie przyjąć takie założenie? Amerykański Nuclear Posture Review z 2018 r. przyjął pogląd, że Rosja przyjęła strategię „eskalacji w celu deeskalacji” i stwierdził, że Rosja błędnie ocenia, iż zagrożenie nuklearną eskalacją lub faktyczne pierwsze użycie broni jądrowej służyłoby „deeskalacji” konfliktu na warunkach korzystnych dla Rosji”. Pogląd ten podkreśla zalecenia NPR dla Stanów Zjednoczonych, aby opracować nową nie-strategiczną broń o niskiej mocy, która, zapewniłaby USA wiarygodne zdolności do odpowiedzi, tym samym zapewniając, że rosyjskie kierownictwo nie pomyli się co do konsekwencji ograniczonego pierwszego użycia broni jądrowej.
Jeśli przyjąć za dobrą monetę (do czego mi daleko) treść rosyjskiej polityki odstraszania jądrowego, prawdopodobieństwo użycia taktycznej broni jądrowej przeciwko Ukrainie w aktualnej wojnie jest niewielkie. Czy takie jest w rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie zapewne zna „jedynowładca” Rosji, który też jako jedyny ma prawo zadecydować o użyciu broni jądrowej. Z perspektywy rosyjskiej sytuacja na Ukrainie nie zmierza póki co w kierunku na tyle poważnej porażki wojsk rosyjskich, aby uzasadniało to użycie taktycznej broni jądrowej.
Z kolei restrykcje rzekomo nałożone przez USA na władze Ukrainy w zakresie użycia amerykańskich systemów uzbrojenia do atakowania celów położonych w głębi terytorium Rosji mogą mieć swoje podstawy w amerykańskiej interpretacji rosyjskiej doktryny nuklearnej (‘eskalacja w celu deeskalacji”). Być może USA obawiają się, że takie uderzenie przez Ukrainę, zwłaszcza na „krytyczne obiekty rządowe lub wojskowe, zakłócenie funkcjonowania których osłabiłoby zdolności do działania sił jądrowych” mogłoby spowodować użycie taktycznej broni jądrowej niekoniecznie przeciwko samej Ukrainie, ale przeciwko którejś z instalacji wojskowych USA, jako państwa, które umożliwiło Ukrainie przeprowadzenie takiego ataku, dostarczając mu niezbędnych do tego systemów uzbrojenia.
Paradoksalnie natomiast, rosyjska agresja przeciwko Ukrainie oddaliła w mojej ocenie ryzyko użycia przez Rosję taktycznej broni jądrowej przeciwko NATO lub któremuś z państw członkowskich. rosyjska doktryna „eskalacji w celu deeskalacji” miałaby szanse powodzenia wyłącznie w przypadku, w którym za pomocą taktycznego uderzenia jądrowego lub w wyniku działań poprzedzających takie uderzenie, udałoby się Rosji osłabić lub wręcz rozbić jedność Sojuszu. Wtedy takie uderzenie mogłoby wywołać efekt „shock and awe”, zachęcając pozostałe państwa członkowskie do podjęcia prób deeskalacji w celu zapobieżenia uderzeniom jądrowym na kolejne cele, utrudniając tym samym lub wręcz uniemożliwiając jednomyślność w Radzie Północnoatlantyckiej. Tymczasem rosyjska agresja wywołała efekt wręcz odwrotny, zapewne zaskakujący dla Putina i władz Rosji, czyli konsolidację, wzmocnienie solidarności wewnątrz Sojuszu i zahartowanie jego jedności i niepodzielności. W obecnych okolicznościach Rosja musi liczyć się, że „eskalacja w celu deeskalacji” nie zadziała, a ewentualny akt agresji przeciwko któremukolwiek z państw członkowskich Sojuszu spotka się z adekwatną odpowiedzią w trybie Art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego.
O ile zatem Putin może mieć większą tolerancję ryzyka („apetyt na ryzyko”) w odniesieniu do potencjalnej eskalacji na Ukrainie, analogicznego ryzyka w działaniach wobec NATO raczej nie podejmie.