W czasie, gdy bogaty w gaz Turkmenistan może naciskać na dywersyfikację swoich szlaków eksportowych, zamiast tego może dać się wciągnąć głębiej w orbitę energetyczną Moskwy. Rosja nie jest już głównym nabywcą gazu ziemnego z Turkmenistanu, kraju, który uważa się za zależny od eksportu gazu w trzech czwartych dochodów państwa.
Głównym nabywcą są Chiny, które wyparły Rosję i obecnie importują około cztery razy więcej gazu z Turkmenistanu niż Rosja. O ile jednak Pekin tradycyjnie zachowywał się biznesowo w relacjach energetyczno-handlowych z Aszchabadem, o tyle w relacjach Moskwy częściej pojawiają się kalkulacje polityczne.
Zwłaszcza, że Kreml chce zawrzeć nowe sojusze gazowe po tym, jak Europa dokonała dramatycznych cięć w imporcie rosyjskiego gazu w związku z inwazją Moskwy na Ukrainę. Patrząc na szerszy kontekst, Turkmenistan jest prawdopodobnie jedynym nierosyjskim źródłem gazu ziemnego, które może sprawić, że transformacja energetyczna Unii Europejskiej będzie bardziej wydajna i tańsza.
Misja Millera w Turkmenistanie
Tylko, że Aszchabad wyraźnie staje po stronie Rosji i nie naciska na możliwości przerzucenia gazu w kierunku zachodnim. Zdecydowano się pójść w kierunku rozwijania relacji z tradycyjnymi partnerami Rosją i Iranem. Wizyta szefa Gazpromu Aleksieja Millera w Aszchabadzie w lutym, gdzie spotkał się zarówno z prezydentem Serdarem Berdymuhammedowem, jak i nowo koronowanym „przywódcą narodu” Turkmenistanu, Gurbangułym Berdymuhammedowem, była jego drugą w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Rosja zwiększyła import gazu ziemnego z Turkmenistanu z poziomu zera w 2016 r. do około 10 mld metrów sześciennych rocznie w 2021 r., lecz nadal stanowią one ułamek szczytowego poziomu ponad 40 mld m³ w połowie lat 2000., kiedy Moskwa wykorzystała je do lukratywnego eksportu do Europy. Z oficjalnych komunikatów na spotkaniu nie wynikało, że planowane jest zwiększenie wolumenu, a rosyjski gigant energetyczny jedynie ogólnikowo odniósł się do rozmów „o przebiegu i perspektywach współpracy w sektorze gazowym”.
Prawdopodobnie głównym przesłaniem Millera do Turkmenistanu było to, że Rosja zablokuje każdą próbę budowy Gazociągu Transkaspijskiego (TCP) łączącego Turkmenistan z Azerbejdżanem, co uwolniłoby dalszy eksport błękitnego paliwa do Europy. W zamian Aszchabadowi miano zaoferować udział w dostawach gazu bezpośrednio do Turcji przez Iran. Dużej przepustowości gazociąg przez Morze Kaspijskie jest deklarowaną niespełnioną ambicją Turkmenistanu od co najmniej 25 lat, nawet gdy istniało wyraźne zainteresowanie inwestorów.
Gazociąg przez Morze Kaspijskie oddala się
Porozumienie polityczne w sprawie statusu Morza Kaspijskiego obejmujące wszystkie pięć państw przybrzeżnych oraz dwustronne porozumienie między Turkmenistanem a Azerbejdżanem rozstrzygające sprzeczne roszczenia na Morzu Kaspijskim zostały osiągnięte dopiero w ciągu ostatnich kilku lat. Nawet wtedy Iran i Rosja nigdy nie były zainteresowane pomysłem gazociągu i nalegały na prawo do zablokowania projektu ze względów środowiskowych.
Co więcej, podczas gdy funkcjonujący TCP mógł być przydatny dla Europy ogólne trendy na europejskim rynku energii nie sprzyjają mu. Wśród nich jest rozbudowa europejskiej infrastruktury związanej ze skroplonym gazem ziemnym (LNG), którego UE importuje znacznie więcej w związku z rezygnacją z rosyjskiego gazu, oraz długoterminowe zaangażowanie UE w przejście na energię odnawialną.
W grudniu Serdar Berdymuhammedow spotkał się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem i prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem w turkmeńskim mieście Awaza, a Erdogan zaoferował Ankarze poparcie dla rurociągu łączącego oba kraje. Turkmenistan przekazał swoim zachodnim dyplomatom, że nie jest zainteresowany alternatywami dla gazociągu, który przesyłałby znacznie mniej gazu, ale mógłby być mniej kosztowny i szybszy w budowie.
Aszchabad stawia na TAPI
Turkmenistan woli, aby Europa przyszła z pieniędzmi i długoterminowym kontraktem na 30 miliardów metrów sześciennych. To jest coś, co raczej się nie wydarzy, zwłaszcza, że Ankara jest coraz bardziej zmęczona stanowiskiem Aszchabadu w tej sprawie. Wobec braku możliwości zwiększenia eksportu na Zachód i dążenia do zrównoważenia sprzedaży na północ do Rosji i na wschód do Chin, Turkmenistan stawia na rurociąg, który przesyłałby gaz do Indii przez Pakistan i Afganistan o nazwie TAPI, wielomiliardowy plan, który nie ma inwestora.
Zainteresowanie projektem wyraziła również Rosja, choć nie zobowiązała się do jego wsparcia. Dla Indii i Pakistanu ubiegły rok był szokiem pod względem tego, jak drogie stały się ceny spotowe LNG. Gazociąg TAPI mocno odciążyłby zależność Indii i Pakistanu od gazu z innych kierunków. Jednak fundamentalne problemy z projektem, w tym tranzyt przez Afganistan i zastrzeżenia co do możliwości technicznych turkmeńskiego państwowego koncernu gazowego Turkmengaz. Dodatkowo Rosja nie jest krajem, który ma miliardy dolarów do wydania w tej chwili na gazociąg.
Eksport gazu do krajów trzecich przez Iran i jego istniejącą infrastrukturę gazową – nie zmieni znacząco regionalnego profilu energetycznego Aszchabadu. Rosja ma jednak wciąż poważny wpływ na Aszchabad, ponieważ ostatnim razem, gdy ograniczyła import gazu z tego kraju – choć podczas najniższego poziomu światowych cen energii – spowodowała poważny spadek dochodów gospodarczych Turkmenistanu.
Droga Gazpromu do Azji Południowej prowadzi przez Turkmenistan?
W raporcie opublikowanym przez Turkmengaz w lutym 2015 roku, tuż po tym, jak Turkmenistan został zmuszony do nagłej dewaluacji swojej waluty w związku ze spadkiem dochodów z gazu, firma wskazała Rosję jako „niewiarygodnego partnera”. Tekst tego szokującego dla Rosji raportu nie jest już dostępny online. Turkmenistan postąpiłby mądrze, gdyby nie pokładał zbytniej wiary w wizję Rosji. Rosja próbuje poważnej rekonfiguracji rynku gazu, a izolacja od Zachodu uczyniła ją bardziej zależną od Iranu – a to ma reperkusje dla Turkmenistanu.
Moskwa chce uzyskać w przyszłości dostęp przez Kazachstan i Turkmenistan do Iranu, a stamtąd do Pakistanu i Indii. Jednak istniejące trasy do Pakistanu zapewniają tylko niewielkie ilości, a z tymi wciąż bardzo mglistymi pomysłami wiążą się ogromne ograniczenia infrastrukturalne oraz problemy logistyczne i techniczne.