Ten tekst piszę w nawiązaniu do poprzedniego tekstu dotyczącego paradoksu obecnej niemieckiej polityki w stosunku do Ukrainy, gdzie Niemcy jednocześnie i dostarczają znaczne ilości porządnego sprzętu, i tracą przy tym wizerunkowo. Kto nie czytał, zapraszam się zapoznać. Natomiast dziś poruszę inny temat powiązany z poprzednim i zainspirowany dyskusją wokół niego.
Chcę dziś uderzyć w nasze przyzwyczajenie do upraszczania bardzo rzeczywistości, które nakazuje postrzegać inne państwa przez pryzmat pewnych ułożone w naszych głowach stereotypów. Tak robi nie tylko zwykły obywatel w Polsce, ale też niejeden ekspert, który zamiast zajrzeć do twardych danych, opiera się często na swoich filozoficznych luźnych rozmyślaniach. Tezy, które będę dziś stawiał i próbował obronić, brzmią tak:
– Więzi gospodarcze, czy nawet konkretniej energetyczne i zysk, który z tych więzi płynie, to wszystko nie jest głównym motywem działania Niemiec dążenia ścisłej współpracy z Rosją.
– Błędne jest traktowanie Niemiec jako kraju, który kieruje się wyłącznie ekonomicznym zyskiem i korzyścią finansową dla siebie, jako kraju będącego wzorem „realpolitik”.
– Dla Niemiec powrót do współpracy z Rosją w tym zakresie, jak wyglądała ona przed wojną, będzie bardzo trudny i jest bardzo mało prawdopodobne, by nastąpił on w ciągu najbliższych lat.
Dobrze. spróbuję was przekonać do swoich tez po kolei.
1.Pierwsza teza jest prosta. Przyznaję, że sam niegdyś stosowałem ten argument, słuchając różnego rodzaju ekspertów w tym kraju, że surowce rosyjskie dla Niemiec są kluczowe, bo są tanie, a więc są kluczowe dla opłacalności niemieckiego przemysłu. A stąd Niemcy wiecznie starają się powrócić do tej współpracy, bo inaczej upadną. I to jest bardzo prosty logiczny sposób tłumaczenia tego, co obserwujemy w ostatnie lata i nawet dekady. Taka narracja jest obecna nawet wewnątrz samych Niemiec. To jest bardzo dobrze ułożony obraz, z tym, że on się rozbija od pierwszego spojrzenia na liczby. Jakich statystyk by Państwo nie brali, wszędzie będzie to samo. Obrót handlowy Niemiec z Rosją to mniej więcej ok 2 do 3% handlu zagranicznego tego kraju, jeżeli brać pod uwagę różne lata. Z tego obrotu import surowców to coś koło jednej trzeciej w roku 2022. Oczywiście w różnych latach wahało się „od” i „do”, ale skala jest jasna. Przy czym udział rosyjskiego gazu w bilansie energetycznym Niemiec zaczął być kluczowy dopiero kilka lat temu, podczas tego „genialnie” zaplanowanego przez ten kraj przejścia na zieloną energetykę. Cena rosyjskich surowców, mimo że jest niższa od cen konkurencji, jeżeli liczyć ogółem ostatnie 10 lat, realnie niska była tylko wtedy, kiedy Rosja chciała budować nowe gazociągi do Niemiec i chciała do tego pomysłu Niemcy przekonać. Poza tym ta cena zawsze jest polityczna, więc w wypadku Rosji za niską cenę zawsze płacisz, ale czymś innym niż pieniądze. No i mówiąc o kluczowym znaczeniu rosyjskich zasobów dla Niemiec zapominamy o czymś innym. Gaz jest kluczowy dla przemysłu? A jaki kraj jest numer 1 w statystykach dotyczących niemieckiego handlu? Chiny. I mówimy tutaj o potężnym imporcie. Imporcie tanich podzespołów dla tego samego przemysłu. I skala tego importu jest nieporównywalna z importem z Rosji. A jaki kraj jest numer 1 w niemieckim eksporcie? Rosja ze swoim „bardzo ważnym rozwijającym się rynkiem” jest gdzieś na 13 miejscu od razu za Węgrami. Rynkiem numer jeden dla Niemiec są USA. To tam Niemcy wysyłają najwięcej swoich towarów. W obu wypadkach dla Niemiec absolutnie kluczową jest droga morska dla tego handlu. Ona jest bezalternatywna. Gadać o nowym Jedwabnym Szlaku można oczywiście w dyskusjach eksperckich, bo ładnie to brzmi, póki się nie spojrzy na liczby, które zwyczajnie są niewspółmierne. No i proszę mi wyjaśnić, dlaczego te zasoby z Rosji akurat mają być absolutnie kluczowe dla Niemiec, a nie powiedzmy tanie podzespoły, które droga morską trafiają do Niemiec i na których opiera się niemiecki przemysł? Albo nie olbrzymi amerykański rynek zbytu, na którym Niemcy zarabiają dziesięciokrotnie więcej niż na rosyjskim? Ja już nie wspominam o tym, że cała ta potęga stała się możliwa jedynie z tego powodu, że USA przez dziesięciolecia zapewniały Niemcom parasol bezpieczeństwa, który pozwalał nie martwić się o jakiekolwiek zewnętrzne zagrożenia i oszczędzać na własnych siłach zbrojnych. A flota amerykańska zapewniała spokojny światowy handel morski.
2. Teza pierwsza doprowadza nas do prostej konkluzji. Nasze stereotypy o stosunkach niemiecko-rosyjskich nie bardzo spinają się z bilansem liczb, co z kolei kieruje nas w stronę pytania: na czym zatem opierają się te sentymenty niemieckie wobec rosji, jeśli nie na „twardych interesach”? Już będąc w trakcie pisanie tego tekstu natrafiłem na świetny materiał z polskiego kanału youtube Polityka Zagraniczna, który poświęcony jest dokładnie temu samemu tematowi. I muszę powiedzieć, że w swoich rozmyślaniach dochodzę do podobnych wniosków. Rosyjskie zasoby mają dla Niemiec znaczenie, ale zupełną nieprawdą jest stwierdzenie, że bez nich niemiecka gospodarka od razu straci konkurencyjność, a przemysł upadnie. Zresztą jestem pewien, że następne lata udowodnią tę tezę, bo pełna odbudowa rosyjskich dostaw jest mało prawdopodobna.
Co nam pozostaje poza surowcami? Argumentacja polegająca na tym, że niemieckie społeczeństwo wciąż żyje pod presją swojej odpowiedzialności za Druga Wojnę Światową jest całkiem popularna wśród pewnych kół w Polsce, które próbują jakoś ten kraj sobie usprawiedliwić. Ale to również się nie spina. Bo najwięcej szkód niemieckie działania podczas Drugiej Wojny Światowej wyrządziły akurat tym terenom, które Niemcy gotowe są poświęcić w imię stabilnych stosunków z Rosją teraz. Ukrainie, Polsce, Białorusi.
I tutaj przechodzimy do sedna. Proszę zadać sobie pytanie: a dlaczego Niemcy pomijają w swojej pamięci o WWII Białoruś i Ukrainę, w mniejszym stopniu Polskę, a koncentrują się przy tym na Rosji? Dlaczego Rosja jest tak ważna, a Polska już nie, mimo, że obrót handlowy z Polską jest 3 razy większy i w tym kraju Niemcy trzymają znaczną część produkcji swoich podzespołów dla przemysłu? Bo zwyczajnie takie są kulturowe i polityczne tradycje w tym kraju ułożone przez stulecia. I Niemcy się tego nie pozbyły, stając się krajem demokratycznym. Zresztą ich tradycje demokratyczne są bardzo krótkie i są im narzucone siłą z zewnątrz. Przez długi okres Niemcy, patrząc na wschód, widzieli tam tylko jedną siłę, z którą trzeba było się liczyć i ustalać stosunki. Rosję. I kiedy mówimy o tym, że świat przechodzi do systemu „wielobiegunowego”, to w praktyce oznacza to powrót do epoki imperializmu, gdzie Niemcy mogą się uznawać za jeden biegun, a Rosja za drugi I w kalkulacji jednego z tych biegunów stabilność ma polegać na uznaniu prawa drugiego do swoich własnych reguł w obszarze bliskim tego bieguna. Do strefy wpływów. W przypadku Rosji chodzi conajmniej o wszystkie republiki poradzieckie.
Udawanie, że Niemcy kierują się jedynie interesem i jedynie chęcią bogacenia się i życia w spokoju, udawanie, że są po prostu bardzo moralne i nie mogą sobie pozwolić, żeby ktoś pomyślał, że wracają do stanu sprzed 70 lat temu, lub też udawanie, że to tylko rosyjska agentura i kilku skorumpowanych polityków skierowało Niemcy na złą drogę – tym wszystkim okłamujemy sami siebie i podświadomie szukamy Niemcom usprawiedliwienia.
3. No i na koniec trochę pozytywu. Czy to oznacza, że nic nie da się zmienić? Że tak czy inaczej czeka nas powrót do dawnych czasów, a Niemcy tak czy inaczej wrócą do business as usual z Rosją i uznania jej strefy wpływów? Wcale nie. To też jest bardzo uproszczony obraz. Muszę was uspokoić, w rzeczywistości powrót do dawnych stosunków rosyjsko-niemieckich jest bardzo utrudniony i oddalony.
Niemcy nie są wszechmocne. Proszę mi powiedzieć, czy obecnie ten kraj już nie jest pierwszą gospodarką Europy? Czy możliwości finansowe i gospodarcze tego kraju zrobiły się mniejsze? Nie, w Europie są ogromne. Nadal ten kraj jest numerem 1. Ale czy to oznacza, że mimo wszystko może zignorować innych i wymusić na sąsiadach zdjęcie z Rosji sankcji, pokojowe rozmowy na tych warunkach które zadowolą Rosję, czyli wszystko co potrzeba dla powrotu do dawnych stosunków? Nie, nie może. Mało tego inne kraje cisną politycznie na Niemcy i wymuszają na nich działania, których niekoniecznie chcieliby podejmować. One są zmuszone działać w tym samym kierunku, co i ich partnerzy na zachodzie. Niemcy działają w pewnych granicach i nie mogą wyjść poza nie nie ponosząc katastrofalnych strat wizerunkowych i gospodarczych.
To nie Niemcy same w sobie decydują o zdjęciu sankcji nałożonych na Rosję, tylko cały obóz zachodni. I żeby je zdjąć i wrócić do „normalności”, potrzeba co najmniej połowy chętnych. Żeby to się stało rzeczywistością, wiele rzeczy musi się wydarzyć. Musi zostać podpisany pokój. Tak, tak, właśnie POKÓJ, a nie żaden rozejm. Ten, kto mówi wam, że tylko strzelać się przestanie, tylko rozejm się podpisze i już po wszystkim – od razu gaz popłynie znów do Niemiec, mówi nieprawdę. Bo Rosjanie nigdy nie ustępują i nigdy nie opuszczają zajętych terenów, jeżeli tylko nie są do tego zmuszeni. Jeżeli Rosja nie opuści ukraińskiego terytorium albo jeżeli nie zostanie znaleziona inna forma pokoju, która by była do zaakceptowania dla Ukraińców, to wojna będzie trwała tak czy inaczej. Konfliktu takiej skali nie da się zamrozić jak w Naddniestrzu czy Abchazji. Poza tym druga runda w tym wypadku jest gwarantowana. Czyli kolejna wielka wojna, która przyniesie dla Niemiec dokładnie to samo. Nie ma żadnego sensu budować gospodarczych więzi na kilka lat wiedząc, że one znów zostaną zerwane. A dla Rosji podbicie Ukrainy jest o wiele ważniejsze niż stabilny dochód oz handlu z Niemcami. Rosjanie w ogóle inaczej patrzą na tego typu kwestie. Dla nich podbicie Ukrainy siłą jest drogą do wymuszenia współpracy na innych.
Inaczej mówiąc, powrót do business as usual z Rosją dla Niemiec jest bardzo trudny i musi się wydarzyć wiele mało prawdopodobnych rzeczy. Na przykład musi odbyć się zmiana reżimu w Rosji. Idealny dla Niemiec był by ktoś z tak zwanej opozycji demokratycznej. Z tego też powodu jej przedstawiciele koncentrują się tak masowo właśnie w Niemczech. To by był wymarzony scenariusz dla tego kraju. Ale ta opozycja ma znikome poparcie w obecnej Rosji, jej wyborcy w dużym stopniu uciekli z kraju. To jest opozycja na emigracji z wyborcami popierającymi ich na emigracji. Natomiast każda inna zmiana reżimu na jakąś alternatywę istniejącą w Rosji prowadzi tylko do kolejnej eskalacji i nowego zaburzenia we współpracy z Niemcami. Przegrana Ukrainy by pomogła. Przynajmniej ktoś w Niemczech może tak myśleć, ale ta opcja prowadzi do wzrostu ambicji rosyjskich i do kolejnych kryzysów, które znów będą prowadzić do tego samego. W końcu stały pokój mógłby dać Niemcom powrót do tych stosunków, ale od tego jesteśmy jeszcze bardzo bardzo daleko. Rosjanie w żadnym wypadku nie mogą się wycofać dobrowolnie, a Ukraińcy nie widzą innej alternatywy oprócz twardego sprzeciwu, bo nikt im żadnej innej alternatywy nie proponuje.
Podsumowując. Tak, prawdopodobnie Niemcy jeszcze długo będą myśleć o Rosji jako imperium, które ma prawo narzucać swój porządek w swoich okolicach. Do tego momentu aż, ktoś inny nie przekona ich, że te czasy minęły i Rosja już nie jest partnerem, z którym muszą się liczyć. Ale jednocześnie Niemcy nie są samotną wyspą, która decyduje sama, co chce robić. Jest mocno uzależniona od innych swoich partnerów, bez których straci swoją potęgę i dlatego Niemcy zawsze będą działać w ramach ogólnego trendu. A ten trend też może się wahać tylko w pewnych granicach. Wojna na Ukrainie kształtuje te granice. Normalna współpraca nie będzie możliwa tam, gdzie większość społeczeństwa (nie samych Niemiec, tylko ogólnie zachodu) jest ciągle oburzona barbarzyństwem agresora. Dla stałej współpracy potrzebny jest pokój. A niestety dla Ukraińców, co do barbarzyństwa rosyjskiej machiny wojennej w przyszłości, możemy być zupełnie pewni.
Niżej – Niemiecki import i export w roku 2021 procentowo w przeliczeniu na poszczególne kraje. Żriódło : tradingeconomics