Gdy 27.11.2024 Muhammad al-Julani rozpoczął na czele Hayrat Tehrir al-Sham (HTS) ofensywę w kierunku Aleppo niewielu podejrzewało, że w niecałe dwa tygodnie lider opozycji wkroczy do Damaszku i obali reżim al-Assada. Tak jednak się stało. Od początku działań, na marginesie zapytań o przyszłość Syrii, pojawiły się także te o przyszłość północno-wschodniej części kraju zwanej Rożawą.
Autonomia (nie tylko) Kurdów
AANES (Autonomiczna Administracja Północnej i Wschodniej Syrii), zwana często Rożawą, zajmuje ok 30% całej Syrii, obejmując niemal całe terytorium na wschód od rzeki Eufrat z pewnymi terenami po jej zachodniej stronie (chociaż kluczowa ich część w regionie Manbij została utracona na rzecz tureckiej Syryjskiej Armii Narodowej, SNA, w pierwszej połowie grudnia). 30%, należy podkreślić, bardzo atrakcyjnych, bo bogatych w ropę naftową (większość dostępnej w Syrii). Zamieszkują ją praktycznie wszyscy Kurdowie Syrii (ponad 2,3mln osób, czyli ~10% populacji wg CIA), szczególnie po exodusie kurdyjskich mieszkańców Aleppo. Obok nich żyją plemiona arabskie w liczbie 1,5-2,3 mln osób oraz ok 100-200 tys. osób pozostałych mniejszości jak Ormianie czy Jazydzi.
Za obronność Autonomii odpowiadają Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) zdominowane, ale nie zmonopolizowane przez kurdyjskie Jednostki Ochrony Ludu (YPG), a zrzeszające szereg pomniejszych grup takich jak plemienne milicje czy oddziały syryjskiej opozycji. SDF wspierane jest ponadto przez USA, które dostarcza lub dostarczały sprzętu, informacji wywiadowczych i wsparcia finansowego. Zainteresowanie Waszyngtonem ma co najmniej trzy powody: kontrola wspomnianych roponośnych terenów, potencjał na sojusznika w regionie zdominowanym przez tzw. „Oś Oporu” kierowaną przez Iran oraz – co skrajnie ważne dla stabilności i bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu – organizacja i kierowanie obozami koncentracyjnymi dla oddziałów ISIS oraz wiernej im ludności.
Po 27.11 teren kontrolowany przez SDF zmienił się na niekorzyść Autonomii. Na początku Kurdowie musieli opuścić Aleppo i okolice, a po 9 grudnia również z Manbij. W obliczu totalnego kolapsu armii syryjskiej (reżimowy SAA) SDF wkroczyło co prawda 3 grudnia do Deir ez-Zur oraz kilku innych miast na zachodnim brzegu Eufratu (przede wszystkim do al-Mayadin i al-Bukamal), ale 11 grudnia brzeg ten znalazł się niemal całkowicie pod kontrolą de facto rządzącego w Syrii HTS. Na północy przed tureckimi-i-najemnymi atakami (SNA) siły Autonomii bronią się na częściowo zburzonym moście w Qere Qozaq oraz na tamie Tishreen. Tamie strategicznie ważnej, a do tego odpowiadającej m.in. za dostawy prądu w regionie.
Rzeka Eufrat oraz amerykańskie wsparcie (także dyplomatyczne) zdają się być solidnym wsparciem nawet wobec wielokrotnie liczniejszego wroga. Większym problemem może stać się wroga postawa HTS, które póki co zajęte jest ustanawianiem kontroli nad Syrią. Przekazanie Deir ez-Zur bez walk oraz deklaracje kurdyjskie o chęci współpracy jako autonomia z resztą kraju niekoniecznie wystarczą, by zapobiec nowemu etapowi wojny domowej w Syrii.
Propozycje AANES
Autonomia z początku przybrała wstrzemięźliwą pozycję wobec ofensywy syryjskich frakcji opozycyjnych; Kurdowie w Aleppo i okolicy „okopali się” w swoich pozycjach, szczególnie w dzielnicy Sheikh Maqsoud na północy tego starożytnego miasta. Po kilku dniach, w trakcie których przejęli na krótko lotnisko międzynarodowe od armii al-Assada (SAA) oraz prowadzili sporadyczne walki z rebeliantami zbliżającymi się do granic dzielnicy, ostatecznie zawarli porozumienie z NSA i HTS o opuszczeniu Aleppo oraz okolic w zamian za bezpieczny korytarz na wschód, w kierunku Rożawy.
Gdy 8 grudnia jasnym było, że reżim al-Assada został obalony, Mazloum Abdi (naczelny dowódca SDF) wydał oświadczenie, w którym nazwał ten dzień „historycznym momentem upadku represyjnego rządu” oraz podkreślił nadarzającą się „szansę na zbudowanie nowej Syrii, opartej o równość i demokrację”. Oddanie bez walki zachodniego brzegu Eufratu w strefę kontroli HTS mogło sygnalizować otwartość na dialog. Ciekawym kontekstem jest, że wedle doniesień Deir ez-Zur (jeszcze jako miasto SAA) zostało przejęte przez plemienne jednostki SDF, i podobnie – oddane plemiennym sojusznikom HTS.
10 grudnia Abdi ponownie podkreślił wolę dialogu wobec powołania przez Syryjski Rząd Zbawienia (którego zbrojnym ramieniem jest HTS) rządu tymczasowego w Damaszku z Muhammadem al-Bashirem na czele. Oznajmił gotowość do rozpoczęcia rozmów oraz wskazał na USA jako na pośrednika w rozmowach SDF-HTS. 13 grudnia libański al-Akhbar ujawnił, że powstała „delegacja przywódców SDF, notabli, szejków plemiennych regionu, Kurdyjskiej Rady Narodowej i chrześcijan w gubernatorstwie Hasakah”, która planuje udać się do Damaszku by domagać się od HTS „zachowania samorządu i uznania jego doświadczeń za właściwy model formy administracyjnej i wojskowej Syrii”.
Żadnych marzeń, panowie
Pro-SNA medium, Azaz News, zacytowało na swoim kanale Telegram odpowiedź Muhammada al-Julaniego na deklaracje Autonomii. 18 grudnia miał przekazać syryjskim mediom:
Al-Hasaka i Rakka stoją przed dwiema opcjami, nie ma trzeciej: albo wycofanie się, albo walka. Oczekujemy od SDF mądrości. Jeśli wybiorą walkę, jesteśmy gotowi, ale wolimy unikać rozlewu krwi.
Ta wypowiedź nie tylko źle wróży stabilności kraju, która zdaje się i bez tego wisieć na włosku, ale również PRowej masce pragmatycznego i otwartego lidera.
Al-Julani od pewnego czasu robi wszystko, żeby zerwać z łatką krwiożerczego dżihadysty w stylu ISIS czy Al-Kaidy, która do niego przylgnęła ze względu na związki z tymi grupami w latach 2012-2016. W wywiadach, których udzielał mediom w ostatnich tygodniach – w tym dla amerykańskiego, liberalnego CNN – podkreślał, że dąży do budowy Syrii uwzględniającej dobro wszystkich obywateli, niezależnie od przynależności religijnej czy etnicznej, surowo zabraniał bojownikom jakichkolwiek ataków na ludność cywilną i miejsca kultu etc. W najnowszym wywiadzie dla BBC ponawia oddanie swoje i swojej grupy wobec tradycyjnej różnorodności Syrii.
W tym samym czasie sprzymierzone z HTS oddziały NSA oraz inne siły tureckie (głównie lotnictwo) łamią zawarte 14 i przedłużone 17 grudnia zawieszenie broni z SDF. Wznawiane są ataki na wspomniany wcześniej odcinek rzeki Eufrat, nawet pomimo ustępstw Autonomii. Obiecała ona między innymi przekazanie cmentarza na wschodnim brzegu, na którym pochowany jest sułtan Sulejman Szah, pod kontrolę sił tureckich. Co więcej, AANES zadeklarowała wcześniej, 12 grudnia, że „postanowiła wywiesić flagę Syrii (niepodległościową) na wszystkich radach, instytucjach, administracjach i obiektach powiązanych z Autonomiczną Administracją”, podkreślając swój związek z Syrią.
Stronę SDF biorą Stany Zjednoczone, które już od pierwszych dni działań zbrojnych w Syrii aktywnie wspierają AANES. 9 grudnia rządowa rozgłośnia Voice of America poinformowała, że „upadek reżimu al-Assada w Syrii nie wpłynie na wsparcie USA, przynajmniej na razie, dla jednego z najwierniejszych sojuszników Waszyngtonu”. Wsparcie sprzętem i wywiadem wzmocnione jest także obecnością ok 900 osób z amerykańskiego personelu wojskowego.
Sprawa dodatkowo skomplikowana jest przez powiązania SDF z tureckim PKK, organizacją uznawaną za terrorystyczną od Turcji przez Rosję po USA i Unię Europejską. YPG uznawane jest za syryjskie skrzydło zbrojne PKK, dając Turcji pretekst do ataków na Rożawę w celu walki z niebezpieczeństwem, jaki stwarza grupa. Mowa nie tylko o atakach na żołnierzy patrolujących pogranicze, ale także o zamachach głęboko w kraju, takich jak opisywany przeze mnie incydent pod Ankarą. Turcja domaga się w swoich deklaracjach jedynie zapewnienia, że SDF zerwie stosunki z tureckimi Kurdami i wycofa wszystkich bojowników do Syrii, ale to prawdopodobnie jedynie casus belli. Doniesienia wskazują, że długoterminowym planem Turcji jest destabilizacja Syrii i wprowadzenie swoich sił jako gwaranta bezpieczeństwa i pokoju.
Sami przeciwko światu?
Izraelski MSZ, Gideon Sa’ar, od 11 grudnia powtarza, że „należy powstrzymać tureckie ataki na syryjskich Kurdów”. Wskazuje, że to „zobowiązanie całej społeczności międzynarodowej”, ponieważ SDF pilnuje bezpieczeństwa regionu sprawując pieczę nad pełnymi lojalistów ISIS obozami. Specjalny wysłannik ONZ do Damaszku, Geir Pedersen, w rozmowie z przedstawicielami nowych władz Syrii podkreślał konieczność tworzenia inkluzywnej Syrii, wsłuchując się w apele północno-wschodniego regionu. Amerykańscy senatorowie Chris Van Hollen (Demokraci) i Lindsey Graham (Republikanin) ostrzegają o ponadpartyjnym poparciu dla sankcji wobec Turcji, jeśli ta nie zacznie respektować zawieszenia broni. Podobnie, republikański senator Kennedy z Luizjany ostrzegł prezydenta Erdogana:
Nienawidzisz Kurdów, ale zostaw ich w spokoju… Kurdowie to odrębny naród i przyjaciele Ameryki (…) Nasz wywiad mówi, że Erdogan próbuje dokonać inwazji na Syrię. Nie róbcie tego. Kurdowie to pokojowi ludzie w północno-wschodniej Syrii i zostawcie ich w spokoju.
Widoczna jest oś poparcia dla sprawy Autonomii, przynajmniej wobec zagrożenia tureckiego. Ponadto sukces al-Julaniego w rozbiciu de facto upadłej SAA nie musi oznaczać, że uda mu się blitzkrieg przeciwko zdeterminowanym i zjednoczonym mieszkańcom Rożawy, którzy tworzą może nie tak liczną grupę, ale z pewnością słynną z zaciętości i gotowości do walki. Potwierdza to także deklaracja szejków i przywódców plemion arabskich regionu, którzy w swoim apelu mówili o „pilnej potrzebie solidarności społecznej wobec tureckich ataków” oraz o „licznych spiskach” przeszłych i obecnych, mających na celu sianie niezgody między ludami Syrii.
Pamiętać też trzeba, że Amerykanie utrzymują swoją obecność w południowej Syrii oraz o amerykańskich sojusznikach z Wolnej Armii Syrii (FSA), zajmujących rozległe tereny Pustyni Syryjskiej z miastem Palmyra na czele.
O ile więc status AANES może stać się kością niezgody, nie oznacza to, że HTS zaryzykuje Damaszek dla Raqqah – a Erdogan brak sankcji dla Kobani. Z drugiej strony zbliżający się czas przemian w amerykańskiej polityce zagranicznej (wraz z nadejściem administracji Trumpa) oraz wydarzenia ostatnich tygodni sugerują, że nie można być pewnym przyszłości Syrii, która zamknęła co prawda jeden epizod wojny domowej, ale zawsze może otworzyć kolejny.