18 marca Rosjanie użyli do porażenia celów na Ukrainie swoich najnowszych pocisków Ch-47M2 Kindżał. Oczywiście popularne media zaczęły przez wszystkie przypadki odmieniać nazwę systemu i panikować o „nowej super broni” i „niezniszczalnych hipersonikach”. Cała akcją była oczywiście w celach PR-owych (bójcie się mamy straszliwą broń nie mającą analogów na świecie..).
Ale wspominając o Ch-47M2 trzeba wspomnieć o jego bezpośrednim protoplaście czyli rakiecie 9M720 systemu 9K720 „Iskander”. Ten system rakietowy robił karierę medialną od czasu wojny w Gruzji 2008 roku gdy FR użyła składaków prototypów, serii wdrożeniowej i najprawdopodobniej 2 serii produkcyjnej. Swoją drogą to WZTT (wstępne założenia taktyczno-techniczne) na 9K720 to frapująca historia jak tego nie robić. A anegdota z testów poligonowych z użyciem jako środka przechwytującego S-300W do dzisiaj budzi uśmiech.
W wielkim skrócie. WZTT były szalenie ambitne, czego tam nie było: pewna odporność na porażenie, systemy zakłócające, wykonywanie manewrów obronnych itp. Po wszelkich trudach złożenia tego do kupy udało się przeprowadzić z wynikiem satysfakcjonujący program testów i prób. Ktoś wpadł na pomysł zrobienia pokazu dla wierchuszki. Wiecie władze, generalicja, przedstawiciele producenta i ośrodków badawczych, trybuna , telebimy – panie pełna Ameryka – oczywiście z zachowaniem reżimów bezpieczeństwa. Odpalenie – wszystko OK, wykrycie SRL – załączają się zakłócenia – OK, próba przechwycenia przez S-300W – no i tu zrobiło się wesoło. Iskander w brawurowy sposób wykonał manewry obronne, wszystko super, tylko .. coś lekko nie pykło i kierunek jaki rakieta obrała po nieudanym przechwyceniu wzbudził „lekką nerwowość” wśród oficjeli. Skończyło się oczywiście na lekkim strachu, ale cel pozostał nie porażony eufemistycznie mówiąc.. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć czy to był egzemplarz prototypowy czy już z serii wdrożeniowej, ale „dym” i tak był. Bardzo szybko wprowadzano modyfikacje, ale z uparciem trwano przy pewnych idiotycznych założeniach które powodują, że ten skądinąd dobry i skuteczny środek bojowy mógłby być znacząco lepszy. W 9M720 IMHO to od 3 serii wprowadzono imitatory symulujące sygnaturę radarową po tym jak się okazało, że idea żeby rakieta po oświetleniu przez radiolokator zestawu oprak kręciła bączki jak Tom Cruse w Top-Gun to nie do końca dobry pomysł.
I tu wchodzi „cały na biało” Ch-47M2 – tworząc go postanowiono się oprzeć na 9M720 ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pierwsze przecieki na temat tego śnp (środka napadu powietrznego) były takie, iż sądziłem, że Rosjanie robią nas w konia, albo komuś w Moskwie cegłówka spadła na łeb w drewnianej cerkwi. Pierwsze dziwne informacje dotyczyły „sterowania”. Podobno o ile nie było problemów z korektą lotu na wyższej wysokości w rzadszym powietrzu, o tyle w końcowej fazie ataku gdy trzeba trafić w lotniskowiec pojawiły się duże problemy wynikające z min. zbyt dużej prędkości rakiety (hej a to miała być zaleta?) w połączeniu z masą (nie znam się na aerodynamice – czy może chodzić o zapewnienie odpowiednich sił w celu zmiany kierunku w tak specyficznym obiekcie?). Ten sam problem się pojawił przy (tak wiem ciężko w to uwierzyć) wykonywaniu manewrów obronnych… Nie mogę uwierzyć jaki geniusz wpadł na pomysł żeby powtarzać coś co kompletnie zawiodło przy prototypach 9M720 i robienie kompletnie bezsensownej funkcji w pocisku którego główną zaletą ma być szybkość – czyli obniżenie do min. możliwego czasu reakcji systemów oprak, ba wszelkie manewry przecież powodują wytracanie energii co równa się mniejszy zasięg ale.. No i na jaki genialny pomysł wpadli rosyjscy konstruktorzy? Brawo – wykoncypowali, że w końcowej fazie ataku na cel ruchomy, jeśli będzie się znajdował poza jakimś (nie znam wartości) zakresem kąta względem własnego położenia to pocisk ma zwolnic do 2 -2,5 Ma bo wtedy da się nim wykonać gwałtowny manewr – Tadam. To samo w przypadku aktywowanej (bo może być zablokowana) funkcji manewrów obronnych – też grzecznie pocisk ma zwolnić. Tak zdaję sobie sprawę jak absurdalnie to brzmi (przynajmniej dla mnie laika od rocket-science). Jakby przerobić tekst pewnej piosenki to by brzmiało mniej więcej tak: „Łoooo pędzę jak pojebany, Łooo w chuj nie wiem gdzie, Łooo jak chcę w coś trafić, Łooo to ostro zwolnić muszę”.
Wracając na chwilkę do dziewiczego użycia Kindżała na Ukrainie to nie muszę dodawać, że DIA rzuciła się na resztki rakiety jak Reksio na kości. Dodać trzeba, że całe użycie było „całkowitym przypadkiem” było dość dokładnie obserwowane, ba amerykanie, twierdzą, że pomierzyli pięknie cały lot.
Bardzo skrótowo zajrzyjmy też do będącej trochę w cieniu powyższych kategorii rakiet manewrujących.
O rodzinie Kalibr (3M54, 3M14) napisano bardzo dużo więc moim zdaniem nie me sensu powtarzać, a jakoś w przypadku tego produktu ciężko o jakieś pikantne szczegóły.
Troszkę inaczej jest w przypadku lotniczych odpowiedników. Konwersja do nowych wersji odmian powstałych za czasów ZSRR z głowicami jądrowymi, do nowych z głowicami konwencjonalnymi (Ch-555) odbywała się nie bez problemów – delikatnie to ujmując. Złośliwi by zadali pytanie ile komponentów było wymienianych „na papierze” a ile w realu.. Pomysł na oszczędności w postaci połączeniu bloków starej (przełom lat 70./80.) i nowej elektroniki był dość khmm oryginalny i za skutkowało dokładnie tak jak należało się tego spodziewać. Jakość pracy skacowanego Siergieja pracującego nad montażem starej/nowej rakiety w hali z czasów środkowego Stalina, podwieszonej na dźwigu zajumanym z Nieniec w 1945 przy chybotliwym świetle lam z czasów późnego Chruszczowa dołożyła swoje i tak sprawność niektórych partii wyniosła oszałamiające 60%. Oznacza to nic innego, że jeśli Sil-owcy przyłożą sie bardzo dobrze do swoich obowiązków to z 10 dostarczonych z bombo-składu rakiet, podwieszą około 6-8. Właśnie JEŚLI. Bo są sygnały, że jakość pracy SIL-owców to też tak jakby jest różna – ale to temat na inną rozmowę.
Króciutko należy tez wspomnieć o wyciągniętych z lamusa rakietach Ch-22 – ten oręż pomyślany pierwotnie jako broń do niszczenia amerykańskich lotniskowców – dość jednak niespodziewanie odnalazła się na obecnej wojnie. Wśród osób „z branży” pojawiły się różne interpretacje co do celów jej użycia, ale zostawiając to z boku, to należy stwierdzić iż ich sprawność techniczna też zostawia „co nieco” do życzenia i a CEP tych rakiet nie jest przesadnie imponujący eufemistycznie mówiąc.
ALE całkowicie już na poważnie to przestrzegam przed wszystkimi huraoptymistycznymi stwierdzeniami typu „ za x tygodni skończą się im rakiety” czy „zostały im tylko głupie bomby tym orkom” – no nie. Z pewnością stan zapasów broni rakietowej jest problemem dla SZ FR i powoduje ograniczenia w zasadach jej użycia, ale niech sie niektórzy nie zdziwią jak w grudniu nadal będą latać zarówno SRBM jak pociski manewrujące…
Ciąg dalszy nastąpi…
Tomasz Leśnik vel Leśnik © – od bardzo dawna (co potwierdzają siwe włosy i zakola) interesujący się problematyką bezpieczeństwa narodowego, sił zbrojnych, militariów. Maruda zadający niewygodne pytania. Aktywny uczestnik polskiego „mil-netu”. Od niedawna obecny także na Twitterze – profil @PEmeryt – Hobby: historia, II RP, gitara i muzyka także w „ciężkiej” odmianie.
Podoba Ci się to co robię?
Możesz postawić mi kawkę: https://buycoffee.to/lesnik
Z góry dziękuję i wypiję za Twoje zdrowie.
Pozdrawiam Tomasz Leśnik