Liban i Wenezuela – dwie inauguracje prezydentów i co nam one mówią.

Globalne Południe
Udostępnij artykuł

Libański parlament wreszcie, po dwóch latach wakatu, wyłonił prezydenta republiki poprzez głosowanie deputowanych. Wybrany na to stanowisko generał Joseph Aoun zainaugurowany został jeszcze tego samego dnia. Następnego zaś dnia miała miejsce inauguracja Nicolasa Maduro na prezydenta Wenezueli w latach 2025-2031, rozpoczynając jego trzecią kadencję. Obie te sytuacje mają swoje znaczenie lokalne i globalne, ale pozwalają też poczynić pewne pogłębione obserwacje…

Przełamany impas w Libanie

Wybory przeprowadzone 9 stycznia w libańskim parlamencie zakończyły historię trwającego 2 lata  impasu, który upośledzał zdolności administracji państwowej. A ta miała – zwłaszcza w ostatnim roku – naprawdę wiele do zrobienia. Pogłębiający się kryzys gospodarczy pozostawał nierozwiązany przez brak prezydenta, który mógłby ratyfikować czekające na biórku ustawy. Stosunki dyplomatyczne, szczególnie z krajami Zatoki Perskiej, również nie mogły się odpowiednio rozwijać z tego powodu. Ponad to Hezbollah swoją wojną z Izraelem ściągnął na kraj najpierw niemal codzienne bombardowania i ostrzały, a potem lądową quasi-inwazję.

Dodatkowo, wielu ekspertów wskazuje właśnie Hezbollah – de facto przedstawicielstwo Iranu – jako głównego winowajcę kryzysu politycznego. Organizacja ta miała blokować swoimi i sojuszniczymi posłami kolejne sesje, na których przeprowadzano głosowanie, a było ich w ciągu tych 2 lat… dwanaście. Trzynasta dopiero okazała się skuteczna oraz mało zaskakująca. Niezrzeszony, ale o szerokim poparciu partyjnym, generał Joseph Aoun stojący na czele Libańskich Sił Zbrojnych (LAF) w ostatnich tygodniach coraz chętniej wskazywany był przez ekspertów jako czarny koń wyborów; także USA i Arabia Saudyjska wedle doniesień dokładały wspólnie wszelkich starań, by umieścić Aouna na fotelu prezydenckim.

Faktycznie, szef LAF 9.01 wygrał w drugiej turze wyborów uzyskując 99 spośród 128 głosów; szyickie duo (Ruch Amal i Hezbollah) w niemal całkowitej większości postanowiło nie wyrażać otwartego sprzeciwu, oddając głosy nieważne lub puste. Co najmniej jeden głos oddany został na Berniego Sandersa, amerykańskiego Senatora z Vermont, podczas gdy inny głosił “Niepodległość płacze w kącie!

Liczenie głosów w libańskim parlamencie – komisja odczytuje kartkę z głosem na Berniego Sandersa / nagranie: X/twitter

Podczas swojej inauguracji wygłosił przemowę, w której zwracał uwagę na istotną dla regionu tolerancję: “jeśli chcemy zbudować naród, wszyscy musimy znajdować się pod parasolem prawa i sądownictwa”, dodając, że jego “zobowiązanie jest wobec wszystkich Libańczyków” niezależnie od ich religii czy pochodzenia. Obiecał inwestycje w armię, politykę “pozytywnej neutralności” oraz ożywienie gospodarki przez “trzymanie się wolnego rynku i banków, w których rządzi prawo” i zwalczanie terroryzmu i przemytu, które obniżały atrakcyjność libańskiego rynku i turystyki. Wspomniał też o kwestii konfliktu z Izraelem, obiecując, że “pozbędzie się izraelskiej okupacji”, przy czym wcześniej zapowiadał wprowadzenie państwowego monopolu na noszenie broni, odwołując się prawdopodobnie do problemu nieformalnych i formalnych bojówek i milicji, przede wszystkim wspieranego przez Iran Hezbollahu.

Reakcje globalne na inaugurację Aouna

Gdy generał Aoun zrzekł się kierowania LAF i został zaprzysiężony na prezydenta, niemal natychmiastowo spływać zaczęły noty gratulacyjne o pozytywne opinie ze świata. Prezydent USA, Joe Biden, w oświadczeniu z tej okazji pisał o “zapewnieniu kluoczwego przywództwa” wobec zakończenia działań wojennych pomiędzy Izraelem a Hezbollahem oraz zadeklarował, że “Stany Zjednoczone będą wspierać [naród Libanu”, gdy będzie podążał drogą pokoju”. Król Arabii Saudyjskiej Salman bin Abdulaziz przesłał telegram, w którym wyraził “szczere gratulacje i najlepsze życzenia”, przy czym warto pamiętać, że jego kraj obiecywał konkretne dofinansowanie do odbudowy libańskiej armii w przypadku zwycięstwa Aouna. MSZ Kataru w podobnym tonie powitało decyzję libańskiego parlamentu, składając “najlepsze życzenia nowemu prezydentowi” i potwierdzając swoje “niezachwiane wsparcie dla narodu libańskiego”, popierając “jedność, suwerenność, bezpieczeństwo i stabilność Republiki”. Również Szejk Muhammad bin Zayed, prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zadeklarował, że “nie może się doczekać współpracy [z Aounem] dla dobra naszych obywateli i bezpieczeństwa regionu]”.

Generał Joseph Aoun musiał zrezygnować ze swojej funkcji szefa LAF oraz, ze względu na jej sprawowanie, uzyskać przewagę 2/3 głosów zamiast zwykłej większości / zdjęcie: ANWAR AMRO/AFP

Entuzjastycznie zareagowała także Europa. Unia Europejska w swoim oświadczeniu nazwała wybór prezydenta Libanu “momentem nadziei i odnowy” a potwierdziła “swoje niezłomnie poparcie dla narodu libańskiego”, podkreślając swoje oczekiwanie na “szybkie utworzenie rządu, które utoruje drogę do odnowienia Partnerstwa UE-Liban”. Prezydent Francji Emmanuel Macron pisał o “otwarciu drogi do reform i przywrócenia suwerenności i dobrobytu” a MSZ tego kraju podkreśliło, że “Francja zawsze stała po stronie Libanu i narodu libańskiego”. Anna Baerbock, niemiecka MSZ, wskazała na “moment przeprowadzenia reform” dodając, że “Niemcy stoją u boku narodu libańskiego na drodze naprzód”. Tego typu deklaracji i określeń użyło też przedstawicielstwo chociażby Włoch i Wielkiej Brytanii.

MSZ Rosji także wyraziło nadzieję na stabilizację kraju i regionu, wskazując na otawrcie “perspektywy wzmocnienia wewnętrznej stabilności (…) i naprawy złożonej sytuacji społecznej i gospodarczej”. Prezydent Iranu Masoud Pezeshkian złożył gratulacje, wyrażając gotowość Teheranu do dalszego zacieśniania współpracy z Bejrutem „we wszystkich dziedzinach” zaznaczając, że “wzmocnienie jedności niewątpliwie udaremni żądzę syjonistycznego wroga wobec terytorium Libanu”. Abbas Araghchi, MSZ Iranu, dodał, że Republika Islamska będzie “współpracować z każdym rządem, który reprezentuje aspiracje narodu libańskiego, dba o jego dobrobyt i chroni suwerenność, niepodległość i integralność terytorialną”. MSZ Izraela, Gideon Sa’ar pogratulował Libanowi “wyboru nowego prezydenta po długim kryzysie politycznym” i wyraził nadzieję na “lepszą przyszłość dla Libanu i jego mieszkańców” i na “dobre stosunki sąsiedzkie”.

Trzecia kadencja Maduro

Dzień po entuzjastycznie przyjętej inauguracji w Bejrucie, miejsce miała miejsce ta sama ceremonia w Caracas, stolicy Wenezueli, gdzie fotel prezydencki objął po raz trzeci Nicolas Maduro. Inauguracja co najmniej kontrowersyjna, ponieważ dyktator ten nie przedstawił protokołów potwierdzających prawidłowość elekcji, czego oczekiwały Stany Zjednoczone, Unia Europejska, większość krajów Ameryki Południowej oraz część krajów Zatoki.

Nicolas Maduro wraz z żoną zmierza do Federalnego Pałacu Legislacyjnego w Caracas / zdjęcie: rzecznik rządu

Jeśli chodzi o państwa, które celebrowały wraz z Maduro, to meksykański portal Cronica celnie wypunktował, że “jak można się było spodziewać, jego sojusznicy trzymają się władzy odziedziczonej w wyniku dyktatury lub za pomocą farsy wyborczej oraz represji wobec opozycji i społeczeństwa”. Prezydent Rosji, Władimir Putin, którego reprezentował Przewodniczący Dumy Państwowej W. Wołodin, pogratulował dyktatorowi Wenezueli a jego przedstawiciel przypomniał, że “deputowani Dumy Państwowej, jako obserwatorzy międzynarodowi, monitorowali proces wyrażania woli obywateli Wenezueli” który był “konkurencyjny i zgodny z prawem” pomimo “bezprecedensowej presji ze strony USA i krajów wspierających Waszyngton”. Prezydent Chin Xi Jinping wysłał z kolei swojego specjalnego wysłannika, Wanga Dongming, aby reprezentował ChRL w czasie zaprzysiężenia. Chociaż to wiceprzewodniczący Stałego Komitetu Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, to część prasy wskazuje na niski szczebel tej delegacji. Pojawiła się też niskiej rangi delegacja MSZ Iranu bez udziału szefa dyplomacji tego kraju. Może być to oznaka dystansowania się reformistycznej administracji Pezeshkiana od kłopotliwego rządu Maduro na przykład na rzecz utrzymania dobrych stosunków z innymi krajami regionu.

Oprócz tych dwóch potężnych sojuszników reżimu w Caracas pojawił się też inne delegacje. Serbia wysłała delegację pod przewodnictwem Any Brnabić, przewodniczącą serbskiego parlamentu. Meksykańska prezydent Claudia Sheinbaum, ideologiczna towarzyszka Maduro, wysłała delegację nawet mimo faktu, że jej państwo domagało się od Maduro przedstawienia protokołu poświadczającego o prawidłowym przeprowadzeniu wyborów. Delegacje przysłali również między innymi Lula da Silva z Brazylii, który podobnie jak Sheinbaum domagał się wcześniej dowodu na legalność elekcji. Pojawili się też przedstawiciele Białorusi, Algierii, Kongo czy Ugandy oraz sekretarz generalny Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Ostatecznie, wbrew wcześniejszej odmowie, pojawił się także Daniel Ortega – dyktator Nikaragui poszukiwany przez argentyński wymiar sprawiedliwości.

Sprzeciw wobec inauguracji

list gończy za Maduro w sprawie powiązania z przestępstwami narkotykowymi / zdjęcie: Departament Stanu USA

Oprócz – zdaniem wenezuelskiego MSZ – ponad 100 przedstawicieli dyplomatycznych z całego świata, pojawiło się także wiele głosów potępiających uroczystość. Prym w tym wiodły oczywiście Stany Zjednoczone, których Departament Stanu wydał oświadczenie potępiające “nielegalną próbę przejęcia władzy” i zapowiadające “nowe działania przeciwko Maduro (…) oraz w celu wsparcia narodu wenezuelskiego”. Mowa o m.in. podniesieniu nagrody “za informacje prowadzące do aresztowań i/lub skazań Nicolása Maduro i MSW Diosdado Cabello” do 25 mln USD, nałożeniu podobnej nagrody w wysokości do 15 mln USD za MON Wenezueli, Vladimira Padrino oraz dodaniu 8 osób do listy sankcji, liczącej “187 obecnych lub byłych osób powiązanych z Maduro za represjonowanie i zastraszanie demokratycznej opozycji”.

Obok amerykańskiej reakcji słowa potępienia napłynęły także z Europy i Ameryki Łacińskiej. Unia Europejska wystosowała oświadczenie, w którym “solidaryzuje się z narodem Wenezueli, który 28 lipca 2024 pokojowo zagłosował (…) popierając Edmundo Gonzáleza Urrutię znaczną większością głosów, zgodnie z publicznie dostępnymi kopiami rejestrów wyborczych („actas”)”. Wezwała w nim do zaangażowania się Wenezueli w działania i mechanizmy globalne i regionalne, mające na celu zapewnienie przestrzeganie praw człowieka oraz zapewniła, że mimo wszystko kontynuować będzie swoją misję wspierania ludności w obliczu trwającego w kraju kryzysu humanitarnego podkreślając, że tylko w 2024 przeznaczyła na ten cel 75 mln EUR. Ponadto Unia, ale także Kanada i UK przyłączyły się do nakładania sankcji na osoby związane z reżimem Maduro, zaznaczając jednak, że “nie przyjęła żadnych środków, które mogłyby zaszkodzić narodowi wenezuelskiemu lub gospodarce”. Grupa G7 składająca się z Kanady, Francji, Niemiec, Włoch, Japonii, UK, USA i przedstawicielstwa UE również wydała oficjalne pismo, w którym stwierdziła „brak demokratycznej legitymacji inauguracja Nicolasa Maduro”.

Prezydent Francji, Emmanuel Macron wraz z prezydentem Brazylii, Luizem da Silva, zwrócili się do prezydenta Maduro o wznowienie dialogu z opozycją i potępili próbę aresztowania liderki wenezuelskiej opozycji, Marii Machado, która pomimo ciągłych problemów ze strony rządu pozostaje na terenie kraju. Donald Trump, prezydent-elekt USA w mocniejszych słowach napisał na swoich social mediach: “Wenezuelska działaczka na rzecz demokracji Maria Corina Machado i prezydent-elekt Gonzalez (…) nie powinni zostać skrzywdzeni i MUSZĄ pozostać BEZPIECZNI i ŻYWI!”. Javier Milei, prezydent Argentyny którego w mowie inauguracyjnej Maduro nazwał “nazistą, syjonistą, społecznym sadystą” oznajmił, że Maduro “zmienił Wenezuelę w piekło na ziemi” i nawoływał do społeczności międzynarodowej by wsparły “położenia kresu reżimowi socjalistycznemu, który pozostawił miliony Wenezuelczyków w biedzie, na wygnaniu lub uzależnieniu od zasiłków od dyktatury”. Prezydent Peru Dina Boluarte oznajmiła, że “rząd Peru ubolewa i odrzuca fakt, że Nicolás Maduro w oszukańczy sposób objął prezydenturę Wenezueli” i że Peru uznaje za prezydenta Wenezueli Edmundo Gonzalesa. Podobnie rząd Paragwaju potępił “działania nielegalnego reżimu” Maduro i uznał Gonzalesa za “prawdziwego i prawowitego prezydenta”. Także skrajnie lewicowy, co mogłoby sugerować więź ideologiczną, rząd Gustavo Petro z Kolumbii odrzucił uznanie wyników wyborów i poprzez swój MSZ oświadczył, że “wyraża swoje głębokie zaniepokojenie i zdecydowanie odrzuca wzrost liczby i powagę doniesień o naruszeniach praw człowieka, które mają miejsce w Wenezueli”. Analogiczne stanowisko zajął Gabriel Boric, prezydent Chile słowami: “z lewicy politycznej mówię wam, że rząd Nicolasa Maduro to dyktatura”. Jego MSZ dodało, że proces wyborczy “był oszukańczy i pozbawiony najmniejszych standardów przejrzystości”.

Siedziba OPA w Waszyngtonie/ zdjęcie: archiwum prywatne

Także organizacje panamerykańskie zabrały głos. Sekretarz Generalny Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) Luis Almagro ponowił poparcie organizacji dla Gonzalesa, komentując, że zostałby zaprzysiężony na prezydenta Wenezueli “gdyby szanowano demokrację”. Sojusz na rzecz Rozwoju w Demokracji (ADD), zrzeszający Ekwador, Panamę, Kostarykę i Dominikanę, oznajmyłu “w najbardziej energiczny sposób” odrzucenie aktu “nielegalne inauguracji” będącej wynikiem “oszustwa wyborczego narzuconego w ramach terroru państwowego”. ADD zadeklarował też, że “będzie w dalszym ciągu współpracować ze społecznością międzynarodową na rzecz przemian demokratycznych w Wenezueli, które położą kres temu godnemu pożałowania okresowi ucisku”.

Podziały i zjednoczenie

Oczywiście, przywołałem jedynie najistotniejsze stanowiska w sprawie obu inauguracji. Są one szczęśliwie zbliżone czasem, ponieważ tym jaskrawiej wskazują na pewną ciekawą zależność. Wybory w Libanie, chociaż prowadzone z trudnością przez dwa lata paraliżując kluczowe funkcje państwa, przebiegały w zgodzie z ustalonymi zasadami i prawem, nie budząc żadnych kontrowersji wśród opinii publicznej. Szerokie grono państw i organizacji, od USA i UE, przez Arabię Saudyjską i Izrael aż po Rosję i Iran nie zgłaszano problemów lub wątpliwości co do procesu i jego wyniku. Zgoła inaczej sprawa ma się z inauguracją Maduro na sześcioletnią kadencję, wobec której głosy były bardziej ostre.

Faktem jest, że reżim wenezuelski ma kłopoty z przestrzeganiem międzynarodowego prawa dotyczącego Praw Człowieka, pogłębiające się z każdym rokiem rządów de facto prezydenta Maduro. Opozycja polityczna doznawała i nadal doznaje prześladowań, ludzie aresztowani są za poglądy, a sam rząd deklaratywnie wskazuje na podział obywateli na prawnych, posłusznych lub przynajmniej nie stwarzających problemów, oraz na wrogów, szpiegów, agentów etc – a więc tych wyrażających swój sprzeciw. Jego inauguracja przypominała zwołanie chorągwi przed średniowiecznego księcia, który chciał sprawdzić wierność swoich sojuszników – i kluczowe hufce z Moskwy, Pekinu i Teheranu oczywiście nie zawiodły, podobnie jak wiele innych rządów. Oczywiście, część państw brała udział z powodów czysto dyplomatycznych (jak chociażby delegacja Brazylii, która nie należy do przyjaciół Caracas, ale utrzymuje stosunki aby nie odizolować wenezuelskiego rządu od dialogu w zupełności) lub po prostu nie interesujących się tą sytuacją do tego stopnia, by zerwać stosunki dyplomatyczne (jeśli polski MSZ spotyka się entuzjastycznie z MSZ Izraela, to nie oczekujmy, że będziemy moralizować Katar w kwestii delegowania przedstawicielstwa do Teheranu czy właśnie Caracas).

To liczenie chorągwi niebezpiecznie przypomina nam o postępującej globalnej polaryzacji, w której zarysowują się dwa bloki państwa: “zachodni” i “wschodni” (oraz liczne kraje zasadniczo neutralne, przynajmniej dotychczas). Wybory w Wenezueli pokazały, że ten drugi nie uzna żadnej wady swoich sojuszników tak długo, jak ci pozostaną wierni idei sprzeciwu wobec “zgniłego Kolektywnego Zachodu”, promowanej głównie przez Rosję. Z drugiej zaś strony wybory w Libanie pokazują, że warto inwestować w demokrację – bo ta, nawet jeśli podatna na kryzysy parlamentarne i pozornie słaba – jest dużo łatwiej akceptowana przez wszystkich graczy, niż znane z Wenezueli, Białorusi czy Korei Północnej komedie republiki. A chyba zgodzimy się, że w interesie wszystkich ludzi jest świat, który nawet różniąc się wizjami, jest się w stanie zaakceptować.


Udostępnij artykuł
Tagged

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *