Masoud Pezeshkian z przewagą niemal 3 milionów głosów nad ultrakonserwatywnym Saeedem Jalilim został wybrany na pierwszego od 2005 reformatorskiego prezydenta Republiki Islamskiej Iranu. Wybory przyspieszone zostały ze względu na śmierć poprzedniego prezydenta Ebrahima Raisiego. Mimo, że w kraju zanotowano historycznie najniższą frekwencję w pierwszej turze i jedną z najniższych w drugiej, to świat zainteresowany był wyścigiem o fotel. Widać to po żywiołowych reakcjach prasy z całego globu.
Kim jest Pezeshkian?
Na początek warto zerknąć do tego, w jaki sposób różne media próbowały przybliżyć postać prezydenta-elekta Iranu, nieznanego dotychczas przecież większości światowej publiki. Turecki dziennik Zaman podkreśla, że “od 2008, przez pięć kadencji, pełnił funkcję przedstawiciela w parlamencie z Tebrizu” i “nie powstrzymywał się od ostrej krytyki stanowiska rządu” zwłaszcza, że “bronił porozumienia nuklearnego i dobrych stosunków z Zachodem”. Saudyjsko-brytyjski Majalla podkreśla problemy Pezeshkiana w przeszłości, kiedy to musiał odwoływać się od decyzji Rady Strażników do samego ajatollaha Khameneiego by zostać dopuszczonym do wyborów samorządowych. Qatar Tribune podkreśla, że “triumf Pezeshkiana może przyczynić się do promowania pragmatycznej polityki zagranicznej”, jednak będzie to trudne, ponieważ “oświadczył, że nie ma zamiaru konfrontować się z wpływową elitą irańskich uczonych muzułmańskich i jastrzębiami”.
Co ciekawe, w tym względzie izraelska prasa częściowo również zareagowała pewnymi nadziejami lub optymistycznymi analizami. “Jego zwycięstwo można opisać jako zwycięstwo młodego pokolenia” pisał Yedioth Ahronoth, dalej twierdząc, że zmiana prezydenta w Iranie prowadzić może do poluzowania dyscypliny religijnej, skoro “w wywiadzie z 2022 posunął się nawet do obwiniania reżimu za śmierć Mahsy Amini”. Faktycznie, stwierdził Pezeshkian wówczas, że “takie zachowania sprawiają, że Irańczycy nienawidzą islamu”. Prawicowy Israel Hayom wskazał jednak, że “Tarlan Ahmadov, szef Azerbaijani Society of Maine, uważa, że wszystko ogólnie pozostanie takie samo, pomimo obiecującej retoryki”, powołując się dodatkowo na podobne stanowisko Departamentu Stanu USA i podkreślając, że “jako że władza nadal skupia się w rękach 85-letniego ajatollaha Khameiniego, nowy prezydent będzie musiał być ostrożny”.
Peruwiański El Comercio zwrócił na to uwagę, pisząc, że Pezeshkian “w trakcie swojej kariery zasygnalizował jasno swoje przywiązanie do najwyższego przywódcy kraju, ajatollaha Khameiniego i jego decyzji”. Argentyński infobae także to podkreślił wspominając, że o ile prezydent-elekt w 2022 ostro sprzeciwił się działaniom państwa w kontekście wspomnianego zabójstwa Mahsy Amini, to “jednak przestrzegł przed protestami przeciwko Khameneiemu”. Ten sam dziennik poszukując przyczyn popularności prezydenta-elekta relacjonował, że “nie ma wobec niego żadnych zarzutów korupcyjnych i zbudował wizerunek uczciwego człowieka”. Marokański HesPress potwierdzająco dodaje, że “Pezeshkian jest lojalny wobec irańskiej teokracji, nie ma zamiaru konfrontować się z potężnymi jastrzębiami bezpieczeństwa i religijnymi władcami”.
Partia Boga bez obaw patrzy na Teheran
Libański Al Joumhouria zaznaczył, że “Pezeshkian jest znany ze swojego silnego wsparcia dla Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, jest nauczycielem Koranu”, opisując jego wybór jako sytuację nie oznaczającą przemian w polityce zagranicznej względem regionu. Inaczej uważa iracko-kurdyjski Kurdistan24 piszący, że to “przełomowy moment dla irańskich frakcji politycznych, zwłaszcza w obliczu ciągłych wyzwań wewnętrznych i zewnętrznych”.
Co ciekawe, oba te stanowiska nie muszą się wykluczać. Pezeshkian, o ile może dążyć do pewnych przemian w stosunkach z Zachodem i kontynuacji dobrych relacji z krajami Azji i Ameryki Południowej, to polityka dotycząca Bliskiego Wschodu jest w Iranie ponadpodziałowo skierowana na działanie antyizraelskie.
Zatem reforma stosunków międzynarodowych może mieć miejsce, ale niekoniecznie w regionie, w którym bojówki pro-irańskie – przede wszystkim libański Hezbollah – nie powinny się obawiać o utratę sojusznika. Saudyjski Al-Hadath opublikował rozmowę z dr Hassanem Hashemianem, ekspertem ds. Iranu i świata Arabskiego. Stwierdził on między innymi, że na linii Iran-Hezbollah “nie oczekuje się żadnych zmian w stosunku do poprzedniego rządu”. Iran International, opozycyjny portal irański, przywołał w tym kontekście słowa samego Pezeshkiana:
wsparcie dla ruchu oporu jest zakorzenione w podstawowej polityce reżimu Republiki Islamskiej, zasadach Imama Chomeiniego i dyrektywach Khameneiego i będzie kontynuowane z pełną siłą
Należy zatem założyć, że chodzi nie tylko o Hezbollah, ale również ruchy takie jak Ansar Allah (tzw. Huti) w Jemenie czy bojówki w Iraku i Syrii. To problematyczne także z tego względu, że od tygodni pojawiają się doniesienia o gotowości do przerzucenia proriańskich sił do Jordanii celem być może nawet powstania mającego obalić dynastię Haszymidów.
Zdaje się, że to nie Jordania powinna się przede wszystkim obawiać, a – bez zaskoczeń – Izrael. Pezeshkian sam nie zostawia w tym zakresie wątpliwości. W swoim wystąpieniu skierowanym do Ismaila Haniyeha, szefa Hamasu, powiedział, że “Islamska Republika uważa za swój ludzki i islamski obowiązek wspieranie narodu palestyńskiego i jego walki przeciwko okupacji i apartheidowi reżimu syjonistycznego i będzie kontynuować wszechstronne wsparcie dla uciskanego narodu palestyńskiego aż do urzeczywistnienia wszystkich jego ideałów i praw”.
Na Bliskim Wschodzie bez zmian
Nie należy z pewnością spodziewać się przełomu w stosunkach Iranu i Izraela, głównie z tego względu, że są one prawdopodobnie jeszcze bardziej niezachwiane niż wspomniane wsparcie dla tzw. Osi Oporu. Izraelski Maariv zwrócił jednak uwagę, cytując profesora Hashemiego (tego samego, co saudyjska al–Hadath), że “prezydent o nastawieniu reformistycznym, pomimo wszystkich ograniczeń i niepowodzeń z przeszłości, jest mimo wszystko znacznie lepszy”. Globes, który nazwał Pezeshkiana “ostrożnym i cichym” podkreśla jednak, że “choć uważany jest za reformistę, to trzyma się zasad polityki zagranicznej reżimu wobec Izraela”. Jeden z kolumnistów the Jerusalem Post grzmi: “te wybory niczego nie zmienią w teokratycznym krajobrazie Iranu (…) Agresywne zachowanie i wrogość wobec USA i Izraela nie zmniejszą się w najmniejszym stopniu”. Dalej wskazuje, że “reformiści przyczynili się jedynie do utrwalenia reżimu Khameneiego, oszukując społeczność międzynarodową”.
Nawet Haaretz uznał, że “Pezeshkian nie obiecał radykalnych zmian (…) a nawet skromne cele Pezeshkiana zostaną zakwestionowane przez rząd irański”. Konserwatywny Kanał 14 zauważył, że pomimo pewnej krytyki brutalności reżimu w przeszłości, to “nie oczekuje się, aby wybór Pezeshkiana na prezydenta spowodował zbytnią zmianę w kwestii nuklearnej, a na pewno nie wobec Izraela”. Prowadzone przez ultraortodoksów Hadari Haredim dowiedziało się od swojego źródła, że “wybór Pezeshkiana może oznaczać poluzowanie izolacji Iranu na arenie międzynarodowej”, w innym miejscu wspominając innego Irańczyka, mówiącego, że “biorąc pod uwagę jego lojalność wobec rządu (…) nie ma znaczącej różnicy pomiędzy nim a Jalilim [kontrkandydatem]”.
Amerykański the Washington Post zwrócił uwagę, że prezydent-elekt Iranu “obejmie urząd z ograniczonymi uprawnieniami i w okresie wzmożonego napięcia na linii Iran-Izrael”. Zdaniem dziennika Voice of America “komentarze [Pezeshkiana] nie wskazują na zmianę polityki regionalnej nowego rządu” i należy spodziewać się, że Izrael pozostanie pod ciągłym “ostrzałem” dyplomatycznym Islamskiej Republiki. Brak zmian w tym zakresie potwierdza również Institut for the Study of War w swoim outlecie internetowym a przede wszystkim… sam Masoud Pezeshkian. Po tym jak ogłosił, że “wyciąga rękę przyjaźni i braterstwa do wszystkich sąsiadów i krajów w regionie, aby rozpocząć prawdziwy i poważny ruch na drodze współpracy” oraz, że jest “otwarty na rozmowy ze wszystkimi krajami” dodał, że “z wyjątkiem Izraela”.
Co nas czeka?
Na pytanie tak zadane można wysnuć trzy wnioski, jakie formuje międzynarodowa prasa na temat prezydenta-elekta Iranu. Po pierwsze, należy pamiętać, że jego reformatorski charakter oznacza pewną rolę w irańskim systemie politycznym, a więc, że wszelkie przemiany odbywać się będą w jego ramach, nie podważając pryncypialnych założeń. Po drugie, pojawiają się pewne nadzieje na zmiany w dyplomacji irańskiej względem globalnej społeczności, szczególnie tej zachodniej, której sankcje są dotkliwe dla Teheranu.
Prawdopodobnie poprzez dążenia do wznowienia umów nuklearnych ma nadzieję na ich luzowanie, co z kolei doprowadzić ma do poprawy sytuacji ekonomicznej w kraju. Szczególnie problematyczny pod tym względem może być Trump, jeśli zostanie wybrany na prezydenta USA w listopadzie, ale mogą pojawić się niespodzianki. Trzecia rzecz, aktualnie zapewne najbardziej interesująca opinię publiczną, to los tzw. Osi Oporu. Również on jest jednak najpewniej niezagrożony zmianami, ponieważ tworzące je organizacje to de facto irańskie proxy, których istnienie wpisane jest w podstawowe strategie Islamskiej Republiki.
Warto zwrócić uwagę, że zwłaszcza zachodnia prasa podkreślała pozorowany charakter “reformizmu” oraz kwestionowała uczciwość i w ogóle legalność wyborów w Iranie. Z pewnością możemy założyć w każdym razie, że nazwisko Pezeshkian będzie jeszcze nie raz wracało na usta całego świata w każdym języku. Iran staje się coraz ważniejszym elementem układanki bliskowschodniej, skoro pojawia się realne ryzyko eskalacji konfliktu pomiędzy Izraelem i Hezbollahem…