Ostatnie dni były w Izraelu gorące nie tylko ze względu na rozpoczynające się lato i pożary wywoływane atakami rakietowymi Hezbollahu. W niedzielę rozpadł się rząd nadzwyczajny, nazywany Gabinetem Wojennym, a w poniedziałek głosowano nad ortodoksyjnym wariantem ustawy o poborze żydów haredim do armii. Premier Netanjahu pomimo bycia na świeczniku wszystkich środowisk politycznych utrzymał się na powierzchni raz jeszcze.
Ultimatum Narodowej Jedności
W niedzielny wieczór, gdy Polska żyła wyborami do Europarlamentu, w Izraelu doszło do spodziewanego i zapowiadanego, niemniej istotnego aktu opuszczenia Gabinetu Wojennego przez ministrów z Narodowej Jedności (NJ). Działanie tego gabinetu miało w pewnym uproszczeniu dwa zadania. Przede wszystkim zarządzał (to zadanie akurat się nie zmieni) on prowadzoną przez Izrael wojną przeciwko Hamasowi w Gazie. Po drugie gwarantował pewną stabilność polityczną Netanjahu, który we własnej koalicji musi działać pod dyktando radykałów. Zwłaszcza takich jak Bazazel Smotrich (Minister Finansów) czy Itamar Ben Gvir (Minister Bezpieczeństwa Narodowego). Tworząc zespół złożony z ministrów bez teki stworzył przynajmniej pozór rządu jedności narodowej wobec zagrożenia terrorystycznego.
Benny Gantz swoje niezadowolenie z działania Gabinetu sygnalizował już wcześniej. W maju przedstawił ultimatum premierowi Netanjahu, w którym wobec 8 miesięcy wojny domagał się przedstawienia konstruktywnego planu na dalsze działania. Priorytetyzował przy tym kwestię uwolnienia zakładników, których ponad setka nadal znajduje się na terytorium enklawy. W osobnym przypadku zagroził, najwyraźniej słownie, opuszczenie rządu. Co więcej jego partia 30 maja przedstawiła w Knesecie projekt ustawy o rozwiązaniu parlamentu i rozpisaniu nowych wyborów na jesień tego roku. Gant skarżył się wówczas mediom:
moim obowiązkiem jest powiedzieć opinii publicznej prawdę, po tym jak mówiłem to wielokrotnie w zamkniętych pomieszczeniach – w najświętszym miejscu bezpieczeństwa Izraela – przez to, że zaczęły wnikać względy osobiste i polityczne, coś poszło nie tak.
8 czerwca jego opuszczenie Gabinetu było zatem przewidywane i zostało opóźnione o jeden dzień, prawdopodobnie w związku z brawurową akcją izraelskich sił w Nuseirat. Uwolniono wówczas 4 zakładników trzymanych przez Hamas w domach prywatnych w środkowej Gazie. Najwyraźniej Gantz uznał, że to zły moment na takie oświadczenie. Niedziela następnego dnia okazała się być już jak najbardziej odpowiednia.
Gantz, Eisenktoz i Tropper opuszczają rząd
W niedzielę wieczorem trzech ministrów z NJ ogłosiło rezygnację z ich zdaniem dysfunkcyjnego Gabinetu. W listach rezygnacyjnych złożonych przez nich przeczytać możemy (fragmenty):
Wraz z katastrofą siódmego października wspólnie utworzyliśmy rząd nadzwyczajny… Zrobiliśmy to dla dobra ludu, walczących żołnierzy, porwanych, rodzin poległych i całego narodu izraelskiego. Nasze wejście do rządu przyczyniło się do wielu osiągnięć, z których pierwszym była jedność narodu…
Niestety, w ostatnim czasie byliśmy świadkami, że decyzje podejmowane przez rząd i przez Państwa niekoniecznie kierowane są względami narodowymi i dobrem kraju. Względy zagraniczne i polityczne przedostawały się do pokojów dyskusyjnych i wpływały na podejmowanie decyzji.
Kiedy zostanie przedstawiony odpowiedzialny plan powrotu uprowadzonych, będziemy gotowi zapewnić całe niezbędne wsparcie… Jeśli w czasie wojny powstanie szeroki rząd jedności narodowej, który będzie działał na rzecz Państwa Izrael, bez względu na wszystko, co z niego wyniknie, my również zmobilizujemy się, aby być jego częścią.
Warto podkreślić, że rezygnacja nie ma związku z rosnącymi wątpliwościami co do legalności działań IDF w Gazie, zwłaszcza wobec nakazu Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości powstrzymania inwazji na miasto Rafah. Wręcz przeciwnie, Gantz jest zwolennikiem dalszych walk, z tym, że uważa Netanjahu za stopera realnych rozwiązań. Gdy prokurator Karim Khan z Międzynarodowego Trybunału Karnego złożył wniosek o wydanie nakazu aresztowania m.in. Jahji Sinwara (szefa Hamasu w Gazie) i premiera Netanjahu zareagował oburzeniem:
Państwo Izrael rozpoczęło wybitnie sprawiedliwą wojnę po masakrze dokonanej przez organizację terrorystyczną na swoich obywatelach.
Państwo Izrael walczy w najbardziej moralny sposób w historii, przestrzegając prawa międzynarodowego oraz posiada niezależny i silny system sądowy.
Razem z Gantzem z Gabinetu Wojennego wyszli politycy NJ Gadi Esienkot (były szef sztabu IDF) oraz Hili Tropper (były Minister Kultury i Sportu). Pod znakiem zapytania stoi dalszy skład tego organu. Swoją kandydaturę zapowiedział już Itamar Ben Gvir, niesławny twardogłowy Minister Bezpieczeństwa Narodowego. Natychmiast po oświadczeniu Gantza napisał podanie do premiera Netanjahu, w którym stwierdził:
Z z chwilą wybuchu wojny, w ramach niezbędnego posunięcia mającego na celu zjednoczenie szeregów, dodano partię Obozu Państwowego (inna nazwa NJ) do koalicji. Ten krok został podjęty przy naszym pełnym wsparciu, wynikającym z patriotyzmu i odpowiedzialności narodowej.
Gdy “ministrowie od konceptowania” odeszli, nie ma już powodu do wykluczania partnerów i ministrów wyższego szczebla… którzy ostrzegali w czasie rzeczywistym…
Jako minister w rządzie, przewodniczący partii i starszy partner koalicji żądam wejścia do tego gabinetu, aby być partnerem w ustalaniu polityki bezpieczeństwa Izraela w obecnych czasach.
Nie jest wcale powiedziane, że Ben Gvir nie zostanie zaakceptowany przez Netanjahu. Pomimo jego uporu i fanatycznego podejścia, nieraz prowadzącego na kurs kolizyjny z premierem, gwarantuje on stabilne poparcie dla dalszych działań zbrojnych. A nie zapominajmy, że coraz częściej podnoszona jest kwestia jakiegoś formatu interwencji przeciwko Hezbollahowi w Libanie.
Izraelskie reakcje na działanie Narodowej Jedności
Na Gantza i ekipę od razu posypały się gromy rządzącej koalicji, co nie powinno dziwić. Zwłaszcza ze strony Ben Gvira i Smotricza, znanych z barwnego i błyskawicznego komentowania wydarzeń. Ten pierwszy, oprócz wspomnianego podania o przyjecie do Gabinetu, napisał na swoim X:
Nadszedł czas na podjęcie odważnych decyzji, osiągnięcie rzeczywistego odstraszania i zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom południa, północy i całego Izraela.
Smotricz był bardziej bezpośredni i surowy w stosunku do Gantza:
Rozumiejąc wagę, pomimo różnic, zgodziłem się ustąpić i zostać wykluczonym z kierowania wojną i od tego czasu poparłem sporo decyzji, z którymi naprawdę się nie zgadzam… Nie ma mniej nikczemnego aktu niż rezygnacja z rządu w czasie wojny… To jest dokładnie to, do czego dążyli Sinwar, Nasrallah (szef Hezbollahu) i Iran i niestety spełniacie ich prośbę.
Netanjahu, krótko skomentował na platformie X wydarzenie i zaprosił do tworzenia Gabinetu:
Izrael toczy egzystencjalną wojnę na kilku frontach. To nie czas na porzucenie kampanii – to czas na połączenie sił… Moje drzwi pozostaną otwarte dla każdej partii syjonistycznej, która jest gotowa pomóc w zwycięstwie nad naszymi wrogami i zapewnieniu bezpieczeństwa naszym obywatelom.
W podobnym tonie wypowiedziała się Minister Miri Regev (notabene pani Generał Brygady w rezerwie), która “oczekiwała, że Gantz wzniesie się ponad sondaże i konsultantów, a państwo postawi ponad wszystko” ale w obliczu jego dymisji “będziemy nadal działać na rzecz powrotu porwanych, likwidacji Hamasu i przywrócenia bezpieczeństwa obywatelom Izraela”. Jariw Lewin, Minister Sprawiedliwości, “pogratulował Benny’emu Gantzowi, kiedy wszedł do rządu, i ja doceniłem go również za krok, który podjął” a teraz mu “trudno uwierzyć, jak wielka jest ślepota i jak bardzo względy polityczne przeważają nad obowiązkiem… chwili”. Izraelski Kanał 7 opublikował słowa Itzika Buntzela, ojca jednego z poległych w Gazie izraelskich żołnierzy:
Jak możesz, będąc ministrem w izraelskim rządzie, mówić żołnierzom IDF, którzy odnoszą rany w Gazie, że opuszczasz statek?… Nie porzucają Netanjahu. Porzucają naród Izraela, żołnierzy biorących udział w bitwie.
Były jednak również słowa zrozumienia i poparcia dla rezygnacji Narodowej Jedności. Yair Lapid, lider opozycyjny i były koalicjant Gantza, nazwał tę decyzję “ważną i słuszną” i wezwał do “zastąpienia skrajnego i rozwiązłego rządu rozsądnym rządem, który doprowadzi do przywrócenia bezpieczeństwa obywatelom Izraela, powrotu uprowadzonych, odbudowania gospodarki i statusu międzynarodowego.” Yair Golan, przewodniczący Partii Pracy powiedział, że decyzja o odejściu “konieczna, właściwa, ale spóźniona” i że “Benny Gantz i Obóz Państwowy ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za wszystko, co wydarzyło się w kraju, odkąd dołączyli do rządu”.
Szybsze wybory? Panowie, żadnych marzeń
Jeśli celem bezpośrednim Gantza było sprowokowanie upadku całego rządu i wymuszenie na Netanjahu przyspieszonych wyborów, to przelicytował się. I to znacznie. Należy pamiętać, że w poniedziałek po podaniu się do dymisji ekipy NJ przewidziane było głosowanie nad kontrowersyjną ustawą o poborze. Po wielu miesiącach sporów dookoła niej ostatecznie pod głosowanie poddano projekt proponowany przez środowiska ortodoksów. Co prawda zakłada ona stopniowe integrowanie społeczności ultraortodoksów ze służbą wojskową, ale w taki sposób, że nadal mieliby szerokie pole unikania poboru (np. zmniejszając wiek zwolnienia ze służby z 26 do… 21 lat). Poboru, warto przypomnieć, obowiązkowego dla większości społeczeństwa.
Uśmiech Netanjahu po wieczornym głosowaniu przyciągnął uwagę Davida Verthaima, dziennikarza Walla!, który skomentował je: Tak wyglądał ten człowiek po głosowaniu nad ustawą o uchylaniu się od walki w noc, w której zginęło 4 żołnierzy
Projekt ustawy został przyjęty i skierowany do dalszych prac w komisjach większością 63 do 57. Z koalicji rządzącej przeciwko projektowi zagłosował generał Joaw Gallant, Minister Obrony Narodowej Izraela. Od dawna był przeciwnikiem takiego rozwiązania tej kwestii, podobnie jak opozycjoniści uważając, że należy redukować możliwości unikania służby. Jego głos jednak liczy się, na koniec dnia, jako jeden. Smotricz, Ben Gvir i ogólnie radykalne skrzydło koalicji rządzącej daje nie jeden głos, a gwarancje utrzymania się rządu.
Bibi nie musi być matematycznym geniuszem, by dodać dwa do dwóch i wiedzieć, że to od radykałów zależy jego polityczne przetrwanie. Przynajmniej na razie, bowiem ten chytry lis potrafić się będzie dogadać z każdym jeśli trzeba. Wystarczy wspomnieć, że Yair Lapid obiecał udzielenie Bibiemu poparcia gdyby radykałowie z koalicji zagrozili rozwiązaniem rządu. Faktem jest, że groźby takie, a przynajmniej utrudniania prac parlamentu, deklarowali skrajni prawicowcy z rządu w przypadku nieprzyjęcia ich propozycji ustawy o poborze.
Została jednak przyjęta, a więc wizja rozpadu gabinetu Netanjahu przynajmniej na jakiś czas oddaliła się. O ile plony upadku Gabinetu Wojennego dopiero zobaczymy, to możemy z dużą dozą pewności stwierdzić, że Bibi raz jeszcze uratował własną skórę i okazał się zbyt pancerny dla politycznych przeciwników.