WarNewsPL

Ukraina. Źli separole i dobrzy separatyści

Ukraiński snajper na pozycji w Sudanie - źródło: telegram

Udostępnij artykuł

Niedawno w netosferze – w dużej mierze polskiej – fetowano udaną akcję przeciwko malijskiemu patrolowi w wykonaniu Tuaregów, berberyjskich nomadów z separatystycznymi pragnieniami. Radość wynikała z obecności żołnierzy tzw. Grupy Wagnera pośród Malijczyków, którzy wraz ze swoimi towarzyszami ginęli lub byli brani do niewoli. Satysfakcję z rzekomego udziału ukraińskiego w tym wydarzeniu wyraził publicznie ambasador Ukrainy w Senegalu, Yurii Pyvovarov – co doprowadziło do wściekłości.

Współpraca z afrykańskimi partnerami

O obecności i jakimś formacie zaangażowania ukraińskiego w Afryce wiadomości pojawiły się w 2023 przy okazji nagrań w internecie przedstawiających (wówczas rzekomą, obecnie potwierdzoną) wymianę ognia w Sudanie pomiędzy specjalsami wywiadu GUR i najemnikami z Grupy Wagnera. Dziennikarskie śledztwo the Wall Street Journal dotarło nawet do informacji, kto dowodził komandosami z Ukrainy – oficer wywiadu ps. Timur, który ze swoimi oddziałami w tym afrykańskim kraju pojawił się w sierpniu 2023 by brać udział w walkach z rebeliantami z Sił Szybkiego Wsparcia (RSF), korzystającymi z usług Wagnerowców.

ps. Timur, ukraiński oficer dowodzący siłami w Sudanie

Ukraińcy na początku swojej misji mieli pomóc w ewakuacji ze stolicy gen. Al-Burkhana, dowódcy wojsk sudańskich i tymczasowej (od 2021) de facto głowy państwa. Ich kolejne operacje obejmowały (lub nadal obejmują) walkę w różny sposób z Wagnerowcami oraz zapewne szkolenie armii sudańskiej, zwłaszcza w zakresie obsługi dronów, które są przebojem w wojnie obronnej naszych wschodnich sąsiadów. Wiemy, że w lutym tego roku Ukraińcy przeprowadzili zasadzkę na rosyjskich najemników, wśród których aresztowano co najmniej trzech bojowników. Przeprowadzili z nimi nagraną i wrzuconą do sieci rozmowę. Potwierdzili w niej, że są żołnierzami PMC Wagner, że do Chartumu trafili przez Republikę Środkowoafrykańską, że ich celem jest obalenie rządu sudańskiego (co należy zapewne rozumieć jako rząd Al-Burkhana) oraz że siły najemników stanowią około setkę osób.

Problematycznym zagadnieniem w tej kwestii jest brutalność obu stron wojny domowej w Sudanie, o której mówiły chociażby Stany Zjednoczone i ONZ. Stawanie po jednej z nich może grozić otrzymaniem łatki “pomocnika w zbrodniach”, ale wydaje się, że Kijów wliczył to w koszta. Szef wywiadu GUR w typowo dla siebie nieoczywisty sposób powiedział o tym, że:

Wojna to ryzykowna sprawa. Jesteśmy w stanie pełnoskalowej wojny z Rosją… Mają jednostki w różnych częściach świata i czasami tam próbujemy na nich uderzyć.

Podobnie odpowiedział na pytanie stacji BBC News Ukraine rzecznik GUR:

Główna Dyrekcja Wywiadu prowadzi swoją działalność w różnych punktach geograficznych, gdzie konieczna jest ochrona interesów narodowych, wspierając i współpracując z naszymi partnerami, zgodnie z prawem międzynarodowym.

„Drobna niezręczność” komunikatu

Sprawa skomplikowała się w ostatnich dniach, kiedy na jaw wyszło zaangażowanie ukraińskie w walkę z Wagnerowcami również w państwach o bardziej ustabilizowanej sytuacji państwowej niż Sudan. Mowa konkretnie o Mali, chociaż niewykluczone, że pojawiać się mogą informacje o kolejnych miejscach. Na przełomie lipca i sierpnia doszło do serii potyczek pomiędzy grupami Tuaregów a oddziałami armii Mali, którą wygrali berberyjscy separatyści. I tu zaczął się problem.

Tuarescy rebelianci walczący o niepodległy Azawad pozują z ukraińską flagą. Autentyczność zdjęcia jest dyskutowalna – źródło zdjęcia: Kyiv Post

Dla szerszego kontekstu dodać należy, że od 2014 roku jednym z głównych zagrożeń dla ukraińskiej państwowości są wspierani i inspirowani przez Moskwę separatyści, pogardliwie nazywani przez Ukraińców “separolami”. I to jest właśnie ten problem, bo o ile w Sudanie wspierane były siły “rządowe”, to pomaganie Tuaregom – nie oceniając słuszności ich sprawy – to ostatecznie wspieranie ruchów separatystycznych. Wsparcie te może obejmować nie tylko wsparcie na miejscu intruktorami, konsultantami i wywiadem, ale także – zdaniem mediów– ma zakładać szkolenia Tuaregów w obsłudze dronów na Ukrainie. Hipokryzja taka uzasadniana jest walką z rosyjskimi wpływami… z tym, że akurat w Nigrze i Mali są one oficjalne, otwarte i na zaproszenie rządu. Z tego właśnie powodu nagranie, na którym Andriy Yusov, rzecznik ukraińskiego wywiadu, mówi że

rebelianci [Tuaregów] otrzymali niezbędne informacje, które pozwoliły im przeprowadzić udaną operację wojskową

doprowadziło do skandalu. Jak relacjonuje SudQuotidien, udostępnił je na swoich social mediach (i szybko usunął), na co MSZ Senegalu natychmiast odpowiedziało wezwaniem i pouczeniem o “obowiązkach dyskrecji, powściągliwości i nieingerencji, które muszą towarzyszyć powadze i randze jego misji”.

Jeszcze ostrzej zareagowało samo państwo Mali, które 5 sierpnia ogłosiło zerwanie stosunków dyplomatycznych z Ukrainą i oskarżyło ją o “wspieranie międzynarodowego terroryzmu”. Kijów oświadczył, że taki ruch jest “pochopny i krótkowzroczny” oraz podkreślił, że przestrzega wszelkich norm międzynarodowych, zachęcając malijski rząd do zrewidowania swojego stanowiska. Po mali, 7 sierpnia zerwanie stosunków z Ukrainą ogłosił z kolei Niger, rządzony od 2023 roku przez juntę, który w ten sposób solidaryzuje się z malijskim “narodem i rządem”. Rzecznik nigeryjski grzmiał o “wielkim zdziwieniu i oburzeniu, kiedy rząd dowiedział się o wywrotowych i niedopuszczalnych celach” Ukrainy i potępiał jej “wsparcie dla międzynarodowego terroryzmu”.

Można by próbować postawić tezę, że reakcja Mali i Nigru wynika tylko i wyłącznie z ich prorosyjskiego nastawienia. Byłaby ona jednak upraszczająca i dalece niewyczerpująca zagadnienia. Próba wyjaśnienia stanowiska tych dwóch państw (i można spodziewać się, że również Burkina Faso w najbliższym czasie) jakąś skoncentrowaną na Kremlu agendą nie wyjaśniałaby przecież oświadczenia Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), którą wspomniane państwa opuściły w tym roku. Stwierdziła ona 5 sierpnia bowiem, że “zdecydowanie potępia niedawne ataki na członków malijskich sił obronnych i bezpieczeństwa w Tin Zaouatine”. Poprzez oświadczenie organizacja “korzysta również z tej okazji, aby wyrazić swoją zdecydowaną dezaprobatę i potępienie wszelkiej zagranicznej ingerencji w regionie, która zagraża pokojowi i bezpieczeństwu w Afryce Zachodniej”.

Oświadczenie ECOWAS w związku z wydarzeniami w Mali

Na usprawiedliwienie niezręczności dyplomatycznej Kijowa, zwłaszcza w kontekście oskarżeń o hipokryzję, dodać można, że to nie jedyna stolica o dość elastycznym podejściu do tej kwestii. Można podać za przykład Chiny. Ta azjatycka Republika Ludowa stoi niezachwianie na stanowisku priorytetyzującym integralność terytorialną, mając w zamiarze podkreślić terytorialną własność Tajwanu. Pekin na tyle konsekwentnie zajmuje to stanowisko, że nawet pomimo zbliżenia z Rosją nadal nie uznaje aneksji Krymu przez Moskwę. Nie przeszkodziło to jednak zorganizowaniu zjazdu palestyńskich organizacji niepodległościowych, które – przede wszystkim Fatah i Hamas – podpisały tzw. Deklaracją Pekińską. Chiny chcąc utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego, zarządzanego de facto przez dotychczasowe elity jakby zapraszają do pytania o rozwiązanie dwupaństwowe pomiędzy Chinami a Tajwanem.

Krowa Kalego

Z perspektywy Europejskiej aktywność ukraińska w Afryce, która ma na celu osłabiać rosyjskich najemników może mieć wiele sensu. To pokaz przede wszystkim determinacji i zdolności w sięganiu po agresorów z 24.02 w każdym zakątku globu. Ukraina, która miała w popularnym przekonaniu przegrać z Rosją w ciągu 3 dni, dalej kąsa nie tylko w walce o swoje ziemie (kiedy piszę ten artykuł jesteśmy świadkami chyba dalece poważniejszego rajdu SZU w głąb terytoriów rosyjskich niż dotychczasowe) ale również w odległych krajach, których wielu ludzi musi szukać z niemałym trudem na mapach. W Afryce jednak obowiązuje inna perspektywa.

Ukraina to dla Czarnego Lądu przede wszystkim partner handlowy, zwłaszcza jeśli idzie o produkty przemysłowe i spożywcze. Rosja to coś o wiele więcej – nie tylko jest w stanie zagwarantować siły zbrojne, niezwykle potrzebne w regionach zagrożonych działalnością separatystów, dżihadystów i pospolitych rabusiów, ale również nie kojarzy się z Zachodem (zwłaszcza Anglią i Francją), który z kolei jest synonimem kolonizacji, pychy i ucisku. Jeśli Ukraina zamierza eksportować swoją sprawę (czyli walkę z Rosją) do Afryki, to wspieranie grup walczących z tamtejszymi rządami z pewnością nie jest najlepszą strategią. Zwłaszcza, że kontynent ten zajmuje w większości neutralne stanowisko, promujące poszukiwania pokoju poprzez negocjacje pomiędzy Kijowem a Moskwą. Ostatecznie jednak należy pamiętać, że zboże tak samo smakuje z czarnoziemu kontrolowanego tak przez Rosjan, jak i Ukraińców.

Szczególnie moim zdaniem na poziomie dyplomatycznym jest jednak akcentowana już w tym artykule hipokryzja. Ukraina stosunek do separatyzmu okazuje się nie opierać o uniwersalne prawo integralności terytorialnej, pogwałcone przez Rosję w 2014 roku, ale o doraźną potrzebę. Podobnie z terroryzmem, który zastosowany wobec Izraela przez Hamas znalazł się z szybkim potępieniem ze strony ukraińskiej, ale ten stosowany w optyce państw Sahelu przeciw lokalnym rządom jest już akceptowalny, bo przy jego okazji zginie kilku Wagnerowców. Nawet jeśli takie zachowania są oczywiste z pragmatycznego, czy wręcz makiawelicznego punktu widzenia (podobnie jak cywile ginący w Odessie to tragedia, ale ci zabijani w Biełgorodzie to statystyka), to nie należy o tym mówić głośno, wystawiając się na dyplomatyczne “baty”.


Udostępnij artykuł
Exit mobile version