Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zwolnił ze stanowiska swego doradcy Rusłana Demczenkę. Facet „opiekował się” w Biurze Prezydenta sprawami bezpieczeństwa i wywiadu. Dlaczego ta informacja jest tak istotna?
Po zwycięstwie Wiktora Janukowycza był jednym z „mózgów” Umów Charkowskich (2011), w wyniku których przedłużono obecność rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie. W czasie Euromajdanu Demczenko starał się bronić władz prorosyjskich i wymuszał na dyplomatach bezwzględną wierność wobec Janukowycza. Gdy wybory w 2014 r. wygrał Petro Poroszenko (przypominam jeden z głównych twórców prorosyjskiej Partii Regionów, dzisiaj jednego z symboli zła w ukraińskiej polityce) Demczenko zaoferował mu swoje usługi. Pomimo prorosyjskiego smrodu jaki się za nim ciągnął, Poroszenko przyjął go.
W Administracji Prezydenta Demczenko nie miał jasno wyznaczonej strefy kompetencji. Nieoficjalnie zajmował się jednak tzw. dialogiem mińskim. Był zwolennikiem bezpośrednich rozmów z pseudorepuplikami Doniecką Republiką Ludową i Łuhańską Republiką Ludową, a nie Rosją. Był prawdopodobnie (znowu) „mózgiem” obu porozumień mińskich. „Patriocie” Poroszence obecność takiej kreatury jak Demczenko nie przeszkadzała. Nawet więcej – dla niego poprzedni prezydent złamał prawo, bo wyznaczył go na stanowisko w Administracji Prezydenta wbrew ustawie lustracyjnej. Demczenko przez całą „czekoladową” kadencję nie krył się ze swymi poglądami.
Co robił Demczenko u następcy (i wroga) Poroszenki, czyli w Biurze Prezydenta Zełenskiego? Przytaszczył go tam Andrij Jermak, drugi szef Biura. Wraz z nim w BP zainstalowali się (znowu dzięki Jermakowi) inni prorosyjscy polityce i urzednicy: Tatarow, Hetmancew i Smirnow. Demczenko miał być współodpowiedzialny za tzw. Wagnergate w 2020 r. czyli wyciek tajnych informacji do władz Białorusi o planach zatrzymania rosyjskich zbrodniarzy z tzw. „Grupy Wagnera”. Otwarcie oskarżył go o to wprost np. Jurij Butusow, znany dziennikarz i ekspert ds. wojskowości.
Wbrew pozorom zwolnienie Demczenki jest nie mniej istotne niż dymisja Prokurator Generalnej Iryny Wenediktowej i szefa SBU Iwana Bakanowa. I jest zdecydowanie, jednoznacznie dobrym sygnałem.