WarNewsPL

PIERWSZY KONFLIKT Z WIELU

Udostępnij artykuł

O systemowych problemach w stosunkach polsko-ukraińskich.

Część I

Przez dłuższy czas nie komentowałem narastającego konfliktu zbożowego. Robiłem to celowo, bo dyskusja wokół tego tematu była gorąca i pełna emocji, i uważałem, że nie warto dolewać oliwy do ognia. Nie lubię przy takich tematach wyciągać szybkich wniosków i komentować na bieżąco. Bo to zazwyczaj nie daje możliwości obiektywnego spojrzenia i wystarczającego rozeznania w sytuacji. Natomiast uważnie obserwowałem zachowanie obu stron i różnice w postrzeganiu sprawy w Kijowie i Warszawie. Miałem nadzieję, że zwycięży rozsądek i sprawę uda się załatwić na drodze negocjacji dyplomatycznych. Ale do tego nie doszło. Na razie, bo nie uważam, by to było niemożliwe w przyszłości, nawet biorąc pod uwagę ostre wypowiedzi polityków, które słyszeliśmy w ostatnich dniach. Konflikt od dłuższego czasu powoli narastał, a później po prostu wybuchł po 15 września głownie za sprawą ostrej reakcji strony ukraińskiej na przedłużenie przez kraje centralnej Europy embarga na pewne grupy ukraińskich produktów rolnych. Więc dłużej już nie mam na co czekać i co obserwować. Akurat teraz jest odpowiedni czas na rozległy komentarz na ten temat. Tekst będzie dość długi. Struktura tekstu będzie następująca : najpierw opiszę to, jak osobiście odbieram ukraińskie działania w kontekście tego konfliktu (moja subiektywna ocena będzie na początku, żeby rozwiać co do tego wszelkie wątpliwości), dalej będzie wytłumaczone, jak ten cały konflikt jest postrzegany po drugiej stronie granicy, na Ukrainie, jaka jest tam percepcja i co na nią wpływa, opiszę poziom społeczny, biznesowy (czyli przedstawicieli tych samych eksporterów produktów rolnych), rządowy (będę opisywał ją w kontekście ukraińskiej sytuacji politycznej i ukraińskiego pola informacyjnego). Kontekstu i odbioru sytuacji w Polsce nie ma sensu opisywać, bo Państwo i tak go znają. No a na koniec będzie szersze spojrzenie na całość stosunków polsko-ukraińskich po 24 lutego i tych systemowych problemach, które w nich widzę i które torpedują próby zbudowania stałego partnerstwa. Całość tekstu będzie rozbita na 2 części.

1/ Ukraina działa irracjonalnie.

__________________________

Jak ja traktuję politykę ukraińskiego rządu w sytuacji konfliktu wokół zboża? Po pierwsze jako błąd strategiczny i jako politykę nierozsądną. Taką, która nie jest oparta na kalkulacji zysków i strat. Bo tak naprawdę ani jakiekolwiek skargi Ukrainy do Komisji Europejskiej, ani skargi do WTO nie mogą przynieść Ukrainie sukcesu. Każde rzekome „stawianie na Niemcy” również w kontekście konfliktu wokół eksportu zboża jest bezsensowne. Nie ma takiego scenariusza, w którym Ukraina wygrywa ten spór i zmusza kraje, które wprowadziły embargo, do otwarcia rynków wewnętrznych. Nie ma też scenariusza, gdzie Ukraina prowadząc wojnę handlową nie straciłaby o wiele więcej niż jej oponenci. Wewnętrzne rynki krajów, które te embarga wprowadzają, również nie są i nigdy nie były dla Ukrainy kluczowe. W wypadku Polski, Słowacji i Węgier również i tranzyt przez te kraje nie jest kluczowy. W porównaniu na przykład z Rumunią, której waga jest tutaj nieporównywalnie większa. Powstaje więc poważne pytanie czy cel jest warty takiej eskalacji i takiego wysiłku ?

Po drugie ukraińska strona wykazała się brakiem zrozumienia realiów polskich. Brakiem zrozumienia też realiów politycznych wewnątrz Unii. Bo stawianie na Komisję Europejską czy państwa Europy Zachodniej w tym sporze nie mogą Ukrainie pomóc. A okres wyborczy w Polsce jest najgorszym momentem do rozpoczęcia takiego sporu, bo rząd polski tym bardziej nie może sobie pozwolić na ustępstwa w tej chwili i tym bardziej nie może tego zrobić przy nacisku z zewnątrz. Stawianie na Komisję Europejską tu działa na niekorzyść Ukrainy tak naprawdę, a nie na korzyść. I w odróżnieniu od wielu innych polskich ekspertów, wcale nie jestem pewien, że za tym stoi jakaś pragmatyczna kalkulacja, która jest obliczona na zmianę kluczowych sojuszników w Europie. Wielu to w ten sposób odbiera, bo to by racjonalizowało jakoś ukraińską politykę. Moim zdaniem tak nie jest. Jest o wiele gorzej, to po prostu jest aż na tyle zła kalkulacja pomnożona w dodatku przez cechy osobowe przywódcy Ukrainy. Moim zdaniem w Polsce istnieje stała skłonność do przeceniania zdolności ukraińskiego rządu do budowania podobnych strategicznych planów. Wysiłki ukraińskiej dyplomacji nie pokazują w rzeczywistości żadnej spójnej strategicznej linii i bardziej przypominają chwytanie się każdej możliwości. To jest taktyka przetrwania, a nie strategia długotrwałego rozwoju. Gdyby to była przemyślana cyniczna strategia zwrotu ku Niemcom, to nie istnieje żadna potrzeba obrażania Warszawy, jako warunku dla takiego zwrotu. Ta logika, że jeżeli robisz jakieś wrogie działania wobec Polski, to oznacza że z automatu zwracasz się ku Berlinowi, istnieje tylko tu, w Polsce. Ukraińcy w ogóle mają bardzo słabe wyobrażenie o tej wrogości wobec Niemiec, która w Polsce istnieje. Bo też nie rozumieją tych wewnętrznych układów i konfliktów w UE. I nie dlatego, że są jacyś głupi, a raczej dlatego, że to ich mało interesuje, bo to nie są dla nich kwestie prioretytowe. Na Ukrainie w ogóle nie ma tego poczucia, że współpracując na przykład z niemieckim przemysłem czy elitami ty umownie „zdradzasz Polskę”. Tam nikt tego tak nie traktuje. Wobec tego logika obrażania Polaków jako wstęp do rozmów z Niemcami po prostu jest bezsensowna, bo ona dla Ukraińców jest na ogół niezrozumiała. Tam nikt nie myśli, że trzeba robić wybór pomiędzy współpracą z Rumunią czy krajami Bałtyckimi na przykład i Niemcami, no to dlaczego ma być robiony taki wybór w wypadku Polski? Nie istnieje w praktyce żadna wspólna wizja europejskiej polityki w Warszawie i Kijowie i nie ma żadnych platform dla wspólnych dyskusji o tym w tej chwili. Ja tego przynajmniej osobiście nie widzę. No i też nie można zrobić zwrotu od Polski do Niemiec bo tak naprawdę nie istnieje żadna jasna oferta Warszawy dla Ukrainy i tak samo Niemcy również nei śpieszą się z jakąkolwiek ofertą dla Kijowa. Między czym a czym niby mają wybierać? Jedynym realnym odnośnikiem dla Ukraińców jest stosunek krajów zachodnich do Rosji i pomoc Ukrainie podczas wojny. I oni się starają skorzystać z każdej pomocy i każdej możliwości jaka jest im dostępna. Współpracę budują ze Szwecją, Czechami, Niemcami, Wielką Brytania, Turcją, USA. Polska nie jest tam postrzegana jako wyjątkowa na tej liście, ale raczej jako jeden tylko z kierunków ich wysiłku. Niemcy były mocno tam krytykowane przed 24 lutego z powodu NS2 i na początku wojny. Ale teraz są o wiele mniej. Ukraińcy żyją bardziej krótkotrwałą w moim rozumieniu logiką: przetrwania na wojnie. Koncepcja wejścia Ukrainy do Unii, które zmienia układ sił w Europie i wzmocni pozycję Polski w Unii – na Ukrainie o takich rzeczach nikt nie myśli. Bo to wydaje się jakaś niewiarygodnie daleka perspektywa, która jest w tej chwili bez znaczenia, nawet żeby o tym myśleć. Z czasem Ukraińcy też tracąrealna wiarę że UE i NATO to realna perspektywa dla nich, w którą trzeba inwestować wysiłek już teraz. Dosłownie ani razu nie słyszałem w tamtych środowiskach dyskusji na te tematy. Nie ma tam też nic o wewnętrznej reformie w UE i uzależnieniu wejścia Ukrainy do UE od tej reformy. W Polsce to jest kluczowy temat ale tam nikt o tym nie rozmawia.

Sytuacja konfliktu o żboże pokazuje w dodatku kompletny brak rozumienia ze strony ukraińskiej polskiej mentalności i nastrojów społecznych. Nie istnieje po tamtej stronie żadna analiza tych nastrojów i jak takie działania i wypowiedzi zostaną odebrane w tym kraju. Jak to wpłynie na poparcie sprawy ukraińskiej w społeczeństwie polskim. Bo chyba jest jasne, że to woda na młyn sił powiedzmy sceptycznych wobec Ukrainy, co powoduje, że rząd polski jeszcze w większym stopniu musi wykazać się twardością wobec Ukrainy. I wielu w Polsce zaczyna mówić, że to uzależnienie polityki zewnętrznej od wewnętrznej. Ale prawda jest taka, że to naczynia połączone i w większym czy mniejszym stopniu tak się dzieje w wypadku każdego państwa demokratycznego.

Po trzecie bardzo krytycznie traktuję osobiście działania i decyzje prezydenta Zełenskiego. Przed wojną miałem nie najlepsze zdanie o jego rządach. Powodów było aż za dużo. Popełnionych błędów również. Napisałem wcześniej co najmniej 3 teksty na ten temat. Podczas wojny ten człowiek zyskał w moich oczach z powodu jego postawy w pierwszych dniach wojny. Ale nie wierzę w cuda. Zełenski nie był i nie jest ani klasycznym politykiem, ani dyplomatą. Nie ma do tego tak naprawdę ani talentu ani wiedzy i wojna wcale nie nauczyła go tych ról. Na początku wojny sprzyjała mu koniunktura i on się nadaje na rolę lidera wojennego czasu pod względem zdolności podtrzymywania ducha walki w swoim narodzie. Ale z czasem błędy w polityce zewnętrznej, które stają się coraz poważniejsze, coraz bardziej wpływają na pozycję Ukrainy w świecie i też jej perspektywy w tej wojnie. I to jest część ukraińskich realiów, bo innego przywództwa tam nie będzie w najbliższym czasie, a to które jest, ma takie oto swoje ograniczenia. Pogłębia tę sytuację fakt, że jak na warunki ukraińskie prezydent Zełenski koncentruje w swoich rękach ogromną władzę. Taką, której przed nim nie miał żaden prezydent Ukrainy. Żaden. Ktoś może zapytać, dobrze, no ale gdzie w tym opisie ci słynni oligarchowie, którzy grają tą ukraińską władzą. Są na ostatnim miejscu. Pokładanie głównej winy za ten konflikt na ukraińską korupcję i oligarchów, które stało się w Polsce w ostatnim czasie bardzo popularne, uważam za kolejną próbę racjonalizacji zachowania, którego po prostu nie rozumiemy. No bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie jakąś logikę temu przypisać dla nas zrozumiałą. Myśląc tak jednak mocno upraszczamy sytuację. Bardziej szczegółowo napiszę o tym niżej.

2/ Ukraiński punkt widzenia. Społeczeństwo

_________________________

Zacznę od dyskusji na ten temat w ukraińskim społeczeństwie. Staram się codziennie w miarę możliwości monitorować cały szereg grup w internecie i prywatnych kont aktywnych publicznie ludzi, żeby zrozumieć w jakim kierunku toczy się dyskusja na Ukrainie. Regularnie też sprawdzam badania opinii publicznej. Jak wam się wydaje, kiedy temat konfliktu o zboże pojawił się w tych dyskusjach na poważnie? Mniej więcej po ogłoszeniu przez Ukrainę, że składa skargę do WTO kilka dni temu. DNI! Nie miesięcy. Wcześniej to był temat drugo- albo nawet i trzeciorzędny i był naprawdę mało poruszany publicznie. Rozumienie polskiej racji w tych dyskusjach w zasadzie ciężko znaleźć. Większość ludzi jest przekonana, że chodzi przede wszystkim o walkę o tranzyt, a nie wewnętrzne rynki kilku krajów. Mało jest też zrozumienia sytuacji rolnictwa polskiego i tego, czym się ono różni od ukraińskiego. Powszechne jest przekonanie, że źródłem decyzji podejmowanych przez rząd polski jest po prostu walka o poparcie przed kolejnymi wyborami, której ofiarą jest kwestia ukraińskiego zboża. Gwałtowna eskalacja, która nastąpiła w relacjach po niedawnej ostrej wypowiedzi Zełenskiego w ONZ i nie mniej ostrych wypowiedziach polskich polityków, zwiększyła liczbę osób alarmujących do ukraińskiego rządu o umiar i powstrzymanie eskalacji. O odpuszczenie tej sytuacji. To nie oznacza, że ci ludzie rozumieją polską pozycję, ale uważają po prostu, że ważniejsze jest zachowanie stosunków niż walka o eksport. Wewnątrz Ukrainy obecnie toczą się burzliwe dyskusje, jak należy postąpić. Jednocześnie, to raczej nie powoduje wyraźnego wzrostu antypolskich nastrojów. Nie będzie tam żadnych protestów czy wystąpienia jakiejś grupy polityków, która będzie nakręcała antypolskie hasła. To by było zupełnie niezrozumiałe dla większości tego społeczeństwa. Cała ta sytuacja jest tam odbierana z nieporównywalnie większym dystansem niż w Polsce. Bez większych emocji. Po części wiąże się to z brakiem rozumienia wagi tej sprawy dla strony polskiej, po części z wyższym progiem wrażliwości w społeczeństwie, które żyje w stanie wojny. Te problemy nie wyglądają dla tych ludzi na priorytetowe w porównaniu na przykład z atakami rakietowymi na energetykę, które dotyczą ich bezpośrednio. To też tłumaczy dlaczego temat zboża tak późno zaczął być publicznie szeroko tam omawiany. W mojej ocenie, jeżeli ta sytuacja i wpłynie na stosunek Ukraińców do Polaków, to raczej nieznacząco i sądzę, że w różnych rankingach będziemy nadal obserwować rekordowo pozytywny stosunek do Polski za wschodnią granicą, co może dla nas w Polsce teraz brzmieć nieco paradoksalnie.

Razem z tym w miarę kontynuowania wojny i coraz bardziej jasnej perspektywy, że wojna prawdopodobnie potrwa jeszcze całkiem długo, wewnątrz Ukrainy też rośnie poczucie „samotnej twierdzy” prowadzącej wojnę sam na sam. Na początku wojny, większość Ukraińców w moim odczuciu była zaskoczona tak dużym wsparciem ze strony Zachodu i w pewnym momencie uwierzyła, że dzięki temu uda się zakończyć wojnę sukcesem Ukrainy w dość krótkiej perspektywie. Obecnie przychodzi uświadomienie, że tak nie będzie. Że Zachód ma ścisłe granice swego poparcia i maksymalnie, co może uzyskać Ukraina, to utrzymywanie jej możliwości obronnych przez dłuższy czas. Ale poza tym Ukraińcy tylko własnymi siłami muszą sobie radzić z Rosją. Więc w społeczeństwie rośnie postrzeganie Zachodnich krajów jako grających swoją cyniczną grę, wykorzystujących Ukrainę do swoich celów. Bardziej to się odnosi do USA i krajów Europy Zachodniej niż do Centralnej, ale trzeba sobie zdawać wyraźnie sprawę, że Polska jest postrzegana w tym kontekście jako część świata zachodniego. Tam jest zupełnie inne spojrzenie na pomoc militarną, którą dostają. Oni mocno są przekonani, że to nie jest bezinteresowna wcale pomoc, tylko działania w interesie tych, którzy im pomagają. W dyskusjach publicznych wątek, że w zamian za ten sprzęt Ukraina kupuje pokój tym krajom, płacąc krwią swych ludzi, jest wyraźnie obecny. Więc z perspektywy tych ludzi, oni już płacą najwyższą cenę przede wszystkim oczywiście za własną niepodległość, ale uważają, że też i za spokój sąsiednich krajów. I w tym kontekście Polski to dotyczy jak najbardziej. Z tego punktu widzenia te upominania, że Ukraina mogłaby pokazywać więcej wdzięczności, za to co dostaje, tam wyraznie spotykają się z niezrozumieniem w społeczeństwie. Rozumiem to jako skutek tej traumy jaką jest dla tego społeczeństwa wojna i ponoszone w niej straty. Bo to zmienia priorytety w głowach ludzi. To też powoduje skłonność do myślenia w stylu „gorzej niż wojna, już nie będzie, więc róbmy wszystko, co w naszych siłach z całą mocą”. To mocno się różni od tego, jak na to patrzą społeczeństwa zachodnie i jest pewnym źródłem nieporozumień.

Zwracam też waszą uwagę, na wyraźną różnicę w postrzeganiu tej sprawy przez Ukraińców wewnątrz Ukrainy i ukraińskich uchodźców mieszkających w Polsce na stale lub nawet przez chwilę. Ukraińcy pozostający na Ukrainie są skłonni bardziej chłodno podchodzić do Polski i trzeba te wyniki badań opinii publicznej, gdzie Polska ma do 90 % zaufania prawidłowo traktować. Oni uważają Polskę za kraj najbardziej przyjazny Ukrainie, ale jednocześnie pod względem pomocy traktują taką pozycję Polski jako w pewnym sensie naturalną ze względu na zagrożenie bezpośrednie ze strony Rosji, a pomoc udzielaną ze strony Polski są skłonni traktować jako ważną, ale tylko składową ogólnego wysiłku krajów zachodnich. Polska tu wcale nie jest tak mocno wyodrębniana na tle całości, jak nam się wydaje. Natomiast osoby, które osobiście przeżyły tę gościnność Polaków na początku wojny generalnie mają o wiele więcej zrozumienia dla polskiej racji w tym konflikcie i mają o wiele bardziej emocjonalny stosunek do tej sprawy. Ci ludzie są bardziej skłonni podkreślać szczególną rolę Polski w kontekście wsparcia Ukrainy. Ta różnica nawet rodzi pewne tarcia w środku ukraińskiego społeczeństwa. Aż do tego stopnia, że niektórzy Ukraińcy z tej pierwszej grupy oskarżają tę drugą grupę o zbytnią lojalność do obcego państwa.

Oprócz tego istnieje kolejny czynnik, który wpływa na sposób postrzegania konfliktu z Polską. Politycy, eksperci i ta część społeczeństwa, które są sympatykami byłego prezydenta Petra Poroszenki lub należą do innych jawnie opozycyjnych grup, są skłonni bardzo ostro krytykować politykę Zełenskiego w stosunku do Polski. Krytykują go w najostrzejszych słowach, jednak ta krytyka wynika nie ze zrozumienia polskiej racji, tylko z chęci wykorzystania tego konfliktu do uderzenia w Zełenskiego i osłabienia jego pozycji wewnątrz państwa.

Podsumowując, Ukraińcy na ogół dość słabo rozumieją polską rację w tym konflikcie. Nie rozumieją tej sytuacji i jej prawdziwych źródeł, ich zdanie na ten temat kształtuje ukraińskie pole informacyjne i ukraińskie środowiska eksperckie, które w żaden sposób nie przenikają się z polskimi. Wewnątrz Ukrainy powoli rośnie chłodne spojrzenie na Zachód i jego politykę, a Polska częściej postrzegana jest jako jego część pod tym względem. Istnieje też różnica poglądowa ukraińskich uchodźców i Ukraińców pozostających wewnątrz kraju na te sprawy. Ale jednocześnie eskalacja powoduje intuicyjne poczucie, że sytuacja posunęła się za daleko, że należy uniknąć eskalacji i to będzie stwarzać pewien nacisk na ukraiński rząd w najbliższym czasie. Także myślę że deeskalacja pod tym naciskiem jest prawdopodobna biorąc pod uwagę że Zełenski raczej jest skłonny ustępować naciskom opinii publicznej. Jednym zdaniem: reakcja Ukraińców na konflikt jest złożona i rozkłada się nierównomiernie. I ta reakcja, moim zdaniem, jest wyrażnie nieprawidłowo traktowana przez dużą cześć ekspertów w Polsce. Część ekspertów jest skłonna przekładać ten konflikt na „antypolskość” Ukraińców. Co nie jest prawda. Druga część skłonna jest robić wniosek, że ukraińskie społeczeństwo jest bardzo propolskie bo takie są wyniki badań opinii publicznej i tak wynika z prywatnych rozmów z Ukraińcami gdzieś na froncie lub w drodze na stacji benzynowej, a więc na pewno to społeczeństwo przyjmie polski punkt widzenia i sprzeciwi się własnemu rządowi. W obu wypadkach to jest uproszczenie tematu.








Udostępnij artykuł
Exit mobile version