WarNewsPL

Mowa inauguracyjna Trumpa. Wszystkie oczy na Panamę.

Udostępnij artykuł

Donald Trump został zaprzysiężony na 47. Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. W czasie uroczystości, odbywających się zgodnie z tradycją na Kapitolu, wygłosił swoją mowę inauguracyjną, która wskazuje na ducha, w jakim działać będzie USA podczas kadencji Trump-Vance. Czy możemy spodziewać się, że w centrum uwagi znajdzie się półkula zachodnia?

Dumny, zamożny i wolny

Mowa Trumpa była przepełniona podniosłym poczuciem dumy i odważnymi zapowiedziami. Rozpoczął od hasła „Złota era Ameryki właśnie się rozpoczęła!” – a potem było tylko ciekawiej. Zapowiedział, że Ameryka „wkrótce będzie większa, silniejsza i o wiele bardziej wyjątkowa” a jej naród „dumny, zamożny i wolny”. Wskazywał na ogarniającą świat falę zmian, która dla Stanów jest raczej szansą do wykorzystania niż groźbą a następnie skarcił ustępującą administrację Bidene o bycie rządem nieudolnym i niedbającym o obywateli. Wreszcie nawiązał do zamachu z lipca, w którym strzelec minął się o milimetry z głową ówczesnego kandydata Republikanów:

Zostałem uratowany przez Boga, aby uczynić Amerykę znów wielką!

Nie sposób skrócić całej mowy, była bowiem bardzo długa – warto jednak wyciągnąć z niej kilka najciekawszych fragmentów.

  1. Po pierwsze, Trump zapowiedział szereg działań mających na celu walkę z nielegalną migracją przez południową granicę. Ogłosił, że w tym celu wprowadzony zostanie wzdłuż niej stan wyjątkowy, kartele zagraniczne zostaną uznane za organizacje terrorystyczne, a wojsko weźmie udział w zmasowanej akcji powstrzymywania i wydalania nielegalnych imigrantów.
  1. Oznajmił następnie, że USA odejdą od idei Zielonego Ładu, i wrócą do maksymalizacji przemysłu wydobywczego i produkcyjnego. Powtórzył swój slogan „we will drill baby, drill!” odnoszące się do zwiększania możliwości pozyskiwania surowców i paliw z amerykańskiej ziemi.
  1. Zapowiedział także kontynuację polityki pokoju poprzez siłę dzięki utworzeniu „najsilniejszej armii, jaką świat widział„, której „sukces będzie mierzony nie tylko wygranymi bitwami, ale także wojnami, które zakończymy — a być może najważniejsze, wojnami, w które nigdy nie wejdziemy”. Zaznaczył, że chce zostać zapamiętany jako „jednoczyciel i pacyfista„.
  1. Nawiązał także do kwestii Kanału Panamskiego. Mówił o „głupim przekazaniu [kanału] Panamie przez USA” po tym, jak Stany „wydały więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej na jakiś projekt i straciły 38 000 istnień ludzkich”. Podkreślił, że:

A przede wszystkim Chiny obsługują Kanał Panamski. I nie daliśmy go Chinom. Daliśmy go Panamie i odbieramy go z powrotem.

  1. W ostatniej, najdłuższej części Trump opisywał potęgę i siłę amerykańskiego państwa i narodu. „Amerykanie przebyli tysiące mil przez surową krainę nieokiełznanej dziczy” mówił, opowiadając o „zdobyciu Dzikiego Zachodu” i „zakończeniu niewolnictwa”, ale też o „ujarzmieniu elektryczności, rozszczepieniu atomu, wysłaniu ludzkości w niebo i ujarzmieniu wszechświata ludzkiej wiedzy w ludzkiej dłoni” podkreślając, że „w Ameryce to, co niemożliwe, robimy najlepiej”.  Opisywał w iście toqcueville’ański sposób masy ludzkie składające się z robotników i farmerów, drwali i pionierów, kupców i żołnierzy którzy „maszerowali naprzód i nie pozwolili, aby jakakolwiek przeszkoda pokonała ich ducha lub dumę”. Do listy osiągnięć dodał także „wygranie dwóch wojen światowych” i „pokonanie faszyzmu i komunizmu”. Szczególnie ciekawym momentem było, gdy Trump zapowiedział zatknięcie amerykańskiej flagi na Marsie, powołując się na wypełnianie „manifest destiny” – „objawionego posłannictwa”, czyli poglądu z XIX wieku określającego podbój niezamieszkałych terenów jako misji amerykańskiego ludu. 
Donald Trump podczas mowy inauguracyjnej w Kapitolu – 20.01.2025 – zdjęcie: White House

Kanał Panamski – czemu taki ważny?

W 1534 roku korona hiszpańska zleciła pierwsze badania nad trasą kanału mającego połączyć Atlantyk z Pacyfikiem, by ułatwić transport złota i srebra z Peru do Hiszpanii. Budowa Kanału Panamskiego rozpoczęła się jednak dopiero w 1880 roku pod przewodnictwem Ferdinanda de Lessepsa, znanego z sukcesu Kanału Sueskiego. Jednak trudne warunki, górzysty teren i tropikalna dżungla spowodowały upadek projektu, a śmierć poniosło około 20 tysięcy robotników. Wcześniej, w 1855 roku, Amerykanie zbudowali linię kolejową Panama Railroad, która łączyła oba oceany, umożliwiając tysiącom ludzi dotarcie na Zachodnie Wybrzeże podczas gorączki złota.

W 1903 roku USA wspierały niepodległość Panamy, by rok później przejąć francuskie maszyny i kontynuować budowę kanału. W przeciwieństwie do Kanału Sueskiego, Kanał Panamski miał opierać się na systemie śluz, które unosiły statki na wysokość 90 stóp nad poziom morza. Budowa, trwająca dekadę, kosztowała 375 milionów dolarów i pochłonęła życie ponad 5000 robotników. W realizacji projektu uczestniczyło 45 tysięcy ludzi, z czego większość stanowili robotnicy z Karaibów, około 12 tysięcy przybyło z Europy, a 350 to Amerykanie. Kanał otwarto w 1914 roku, a Strefa Kanału Panamskiego, szeroka na 10 mil, stała się amerykańską enklawą o powierzchni 553 mil kwadratowych, zarządzaną przez gubernatora mianowanego przez prezydenta USA.

W 1964 roku zamieszki w Panamie, wywołane przez próbę umieszczenia flagi narodowej w Strefie Kanału, doprowadziły do śmierci 21 Panamczyków. Wydarzenia te wzmocniły dążenie kraju do przejęcia kontroli nad kanałem. W 1977 roku prezydent Jimmy Carter podpisał traktaty, które przewidywały likwidację strefy w 1979 roku i przekazanie kanału Panamie w 1999 roku. Po przejęciu przez Panamę zainwestowano ponad 5 miliardów dolarów w rozbudowę śluz, co pozwoliło na obsługę większych tankowców. Obecnie kanał generuje 5 miliardów USD rocznych dochodów, z czego połowa trafia do budżetu państwa.

Kanałem przepływa średnio 36 statków dziennie, co czyni go kluczowym elementem globalnego handlu. W 1989 roku inwazja USA na Panamę, mająca na celu obalenie generała Manuela Noriegi, przypomniała Panamczykom o trudnej historii relacji z Ameryką. Po wyborze Donalda Trumpa w 2017 roku pojawiły się kontrowersyjne wypowiedzi prezydenta, krytykujące przekazanie kanału Panamie. Trump twierdził, że kanał jest kontrolowany przez Chiny, a amerykańskie statki płacą zawyżone opłaty, choć w rzeczywistości Marynarka Wojenna USA zapłaciła przez 26 lat jedynie 25,4 mln USD, co stanowi znikomą część budżetu Departamentu Obrony, który na 2025 zaplanował rekordowy budżet niemal 900 mld USD. Mimo tych napięć Kanał Panamski pozostaje jednym z najważniejszych elementów światowej infrastruktury transportowej, obsługując rosnący ruch tankowców i gazowców i odpowiadający za ok. 5% światowego handlu.

Geopolityczna zagwozdka

Donald Trump ma dość jasne stanowisko w sprawie Panamy: kontrola Kanału jest w żywotnym interesie bezpieczeństwa USA i świata ogółem. Kanał jest kluczowym punktem w transporcie z i do Ameryki Południowej, której globalne znaczenie rośnie. Ścierają się w niej, podobnie jak w Afryce, wpływy trzech wielkich mocarstw: USA, Chin i Rosji, ale to te dwa pierwsze grają pierwsze skrzypce w sprawie kontroli Kanału. Amerykanie w 2024 przetransportowali tędy ponad 160 mln ton wypornościowych (ok. 40% amerykańskich kontenerowców), podczas gdy Chiny niecałe 50 mln. Nie trzeba mieć dużej wyobraźni, by zrozumieć, że Stany mają interes w zabezpieczeniu „kwestii panamskiej”, póki jeszcze dominują w tej strefie.

W 2022 Chiny były głównym celem importu i producentem eksportu Wenezueli, kraju rządzonego przez arcy-amerykańskiego dyktatora Maduro. Podobnie ma się sprawa z Brazylią, największą gospodarką Ameryki Południowej, która może nie głosi wrogości wobec Ameryki, ale uznawana jej związek ekonomiczny z krajami Eurazji może budzić w Waszyngtonie niepokój. Co więcej Kanał używany jest do obsługi okrętów wojennych podróżujących między Rosją a Kubą, którą dopiero niedawno, dzięki mediacjom Watykanu, Biden postanowił usunąć z listy państw sponsorujących terroryzm. Kwestia ta może też być dla Ameryki próbą zebrania chorągwi w symbolicznej wojnie „Kolektywnego Zachodu” z Rosją i ekonomicznej wojnie USA przeciw Chinom. Oto kraje europejskie mogą stanąć przed wyborem między roszczeniami Waszyngtonu a dobrymi relacjami z Pekinem. Zważywszy na zróżnicowaną postawę Francji i Niemiec wobec Chin, trudno przewidzieć, jaką drogę wybierze Unia.

Donald Trump wykorzystuje chińskie wpływy do uzasadnienia swoich planów odzyskania kontroli nad Kanałem. Pekin wielokrotnie powtarzał, że stosunki Chin z Ameryką Łacińską charakteryzują się „równością, wzajemnymi korzyściami, innowacyjnością, otwartością i korzyściami dla ludzi”. Co więcej, w 2017 udało mu się przekonać Panamę do zerwania stosunków dyplomatycznych z Republiką Chińską (Tajwan) i dołączyć do Inicjatywy Pasa i Szlaku. W kontekście korytarza wodnego 2 z 5 portów położonych po obu jego stronach (nad Pacyfikiem i nad Atlantykiem), od 1997 są obsługiwane przez Hutchison Port Holdings, spółkę zależną konglomeratu z siedzibą w Hongkongu założonego przez hongkońskiego przedsiębiorcę Li Ka-shinga, która posiada porty w 24 krajach, w tym w Wielkiej Brytanii. Choć nie jest ona własnością państwa chińskiego w Waszyngtonie pojawiły się obawy co do tego, jak dużą kontrolę Pekin będzie w stanie sprawować nad tą firmą.

Kij i marchewka

Rosyjskie MSZ oświadczyło we wtorek, że Kanał Panamski prawnie należy do Panamy i ostrzega USA przed próbami jego odzyskania, czy to za pomocą przymusu militarnego, czy ekonomicznego. „Oczekujemy, że podczas spodziewanych rozmów między przywódcami Panamy a prezydentem USA Donaldem Trumpem (…) strony uszanują obecny międzynarodowy reżim prawny tego kluczowego szlaku wodnego” – powiedział Aleksandr Szczetinin, dyrektor departamentu Ameryki Łacińskiej w rosyjskim MSZ, według rosyjskich mediów państwowych. „Rosja (…) potwierdza swoje zobowiązania do utrzymania stałej neutralności Kanału Panamskiego, opowiadając się za utrzymaniem tego międzynarodowego szlaku wodnego tranzytowego w stanie bezpiecznym i otwartym„. Uwagi te pojawiły się po tym, jak Trump zagroził Putinowi, że jeśli ten nie skończy swojej „śmiesznej wojny”, to Stany będą musiały zmusić go do tego jeszcze silniejszym naciskiem ekonomicznym.

Prezydent Panamy Jose Raul Mulino podczas spotkania World Economic Forum w szwajcarskim Davos potwierdził, że „Kanał Panamski należy do Panamy i nadal będzie do niej należał” oraz, że „po naszej stronie prawo międzynarodowe”. Podkreślił jednocześnie, że Panama pozostaje przyjacielem i sojusznikiem USA, ale jednocześnie jest państwem demokratycznym, które przestrzega prawa międzynarodowego „z obowiązku i z przekonania”. Już od samego początku Mulino odrzucał wszelkie twierdzenia Trumpa i zaznaczał, że Kanał nie był „darem” od Ameryki, ale powstał na mocy wspólnych projektów a jego przekazanie odbywało się poprzez silnie uregulowane, dwustronne umowy. Zaprzeczył też jakoby Chiny kontrolowały szlak wodny, ponieważ strefa kanały jest w pełni kontrolowana przez Panamę.

Jednocześnie należy pamiętać, że Donald Trump o ile swoje koncepcje dotyczące aneksji Grenlandii a nawet Kanady opierał o nieokreślony format przymusu ekonomicznego, to w przypadku Panamy nie odrzucił jednoznacznie możliwości siłowego przejęcia. Z drugiej strony zaznaczył w swojej mowie inauguracyjnej – ale także wielokrotnie podczas kampanii wyborczej – że jego sukcesem pierwszej kadencji było nieangażowanie się USA w żadne nowe konflikty zbrojne (co chce podtrzymać). Ostatnie lata pokazują nam jednak, że w polityce międzynarodowej naprawdę trudno o rzeczy niemożliwe, zwłaszcza w myśl fukuyamowego „końca historii”.

Marco Rubio

Nowy Sekretarz Stanu, cieszący się w USA nie tylko popularnością wśród Republikanów, ale także akceptacją Demokratów (a ponadpartyjne poparcie dla szefa dyplomacji wiele mówi), zapowiedział w swoim komunikacie prasowym o „Priorytetach i Misji Departamentu Stanu Drugiej Kadencji Donalda Trumpa”, że od teraz międzynarodowe zaangażowanie Waszyngtonu będzie ściśle oparte o podstawowy interes amerykański. Przedstawił trzy pytania…

  1. Czy dzięki temu Ameryka jest bezpieczniejsza?  
  1. Czy to czyni Amerykę silniejszą?  
  1. Czy dzięki temu Ameryka staje się bardziej zamożna?  

… i zaznaczył, że żadne działanie nie będzie podjęte, jeśli nie będzie odpowiadało potwierdzająco na chociaż jedno z nich. Nazwał to „powrotem do podstaw dyplomacji, eliminując nasze skupienie na politycznych i kulturowych przyczynach, które dzielą w kraju i są głęboko niepopularne za granicą”.

Jednocześnie Ameryka Południowa będzie istotnym elementem amerykańskiej polityki zagranicznej w o wiele szerszy sposób. Obok kwestii panamskiej Waszyngton poradzić sobie będzie musiał z ambitnymi planami Trumpa dotyczącymi zwalczania nielegalnej migracji i aktywności karteli w Meksyku, kolejną kadencją nieleganie wybranego dyktatora Maduro, wzrastającą potęgą ekonomiczną Brazylii związanej silnymi relacjami z Chinami i Rosją. O znaczeniu kontynentu wiele mówi historyczna obecność prezydenta Argentyny, libertarianina Javiera Milei, na inauguracji Trumpa. Kraj ten jest trzecią gospodarką i drugą armią Ameryki Południowej, a do tego pod przewodnictwem Mileiego zbliżyła się z krajami NATO oraz międzynarodową prawicą.

Gwatemala, Salwador, Kostaryka, Panama i Dominikana – cel pierwszej podróży zagranicznej Sekretarza Stanu USA Marco Rubio

Może się więc okazać, że to nie Azja odegra najistotniejszą rolę w najbliższych latach geopolityki – próba ponownego wdrożenia rooseveltowskiego porządku opartego o Doktrynę Grubej Pałki (która współgra z realizowaną już od lat ideą „pokoju poprzez siłę”) może sprawić, że Ameryka Południowa rozgorzeje zimną wojną o wpływy i kontrolę. O tym jak w zarysie rozwiązana zostanie kwestia Panamy dowiemy się zapewne w najbliższych tygodniach, Sekretarz Stanu bowiem z końcówką stycznia ma udać się w tournée na sąsiednim kontynencie: odwiedzi Panamę, ale także Gwatemalę, Kostarykę, Salwador i Dominikanę. Możliwe, że krótka wizyta będzie wystarczająca by ustalić, czy odzyskanie Kanału Panamskiego za wszelką cenę odpowiada na jedno z trzech pytań twierdząco…

A więc – wszystkie oczy na Panamę i Amerykę Południową!


Udostępnij artykuł
Exit mobile version